Przez półtorej doby 50 żołnierzy z 8 Flotylli Obrony Wybrzeża i 12 Dywizji Zmechanizowanej zmagało się z przerwanym wałem na rzece Grabowa w pobliżu Darłowa. Wyrwę udało się załatać z użyciem ciężkiego sprzętu i śmigłowca. Zagrożonych zalaniem było kilka miejscowości, w tym Żukowo Morskie. Wojsko wezwał na pomoc wojewoda.
Rzeka wylała w środę. – Na skutek bardzo intensywnych opadów woda gwałtownie wezbrała i zrobiła 15-metrową wyrwę w wale przeciwpowodziowym – tłumaczy Marek Mucha z Urzędu Marszałkowskiego w Szczecinie. Zalany został polder w pobliżu Darłowa. Początkowo z problemem próbował samodzielnie uporać się Zachodniopomorski Zarząd Melioracji. W pierwszych godzinach pracująca na jego zlecenie ekipa ułożyła zaporę z ponad tysiąca standardowych worków z piaskiem oraz 25 wielkogabarytowych worków typu big-bag. Na niewiele to się jednak zdało. – Siła żywiołu jest w tym rejonie ogromna. Wystarczy wspomnieć, że zlewnia rzeki Grabowa zajmuje powierzchnię stu kilometrów kwadratowych. Woda po prostu wymywała worki i przesączała się przez wał – mówi Marek Mucha.
Zagrożonych zalaniem było kilka miejscowości. – Najtrudniejszą sytuację mieliśmy w Żukowie Morskim, gdzie podtopiony został nawet jeden dom. Wstrzymaliśmy się jednak z decyzją o ewakuacji mieszkańców – przyznaje Alicja Zawarta, specjalistka ds. zarządzania kryzysowego w Urzędzie Gminy Darłowo. W środę wieczorem wicemarszałek zachodniopomorski doszedł do wniosku, że sytuacji nie uda się opanować bez ciężkiego sprzętu. Zwrócił się do wojewody, by ten na pomoc wezwał wojsko.
W okolice Darłowa, na rozkaz dowódcy operacyjnego, skierowano 50 żołnierzy z 8 Batalionu Saperów w Dziwnowie (wchodzi on w skład 8 Flotylli Obrony Wybrzeża) oraz ze szczecińskiej 12 Dywizji Zmechanizowanej. Do dyspozycji mieli dwa PTS-y, czyli pływające transportery samobieżne, samochody ciężarowo-terenowe oraz śmigłowiec, który na wybrzeże został przysłany z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej. – Wypełnianie wyrwy rozpoczęliśmy wczoraj o czwartej rano – informuje kpt. Arkadiusz Drzewiecki z 8 Batalionu Saperów, który dowodził operacją. Najpierw w podłoże należało wbić pale, które następnie zostały owinięte specjalnymi stalowymi siatkami. Kolejnym krokiem było zasypanie konstrukcji piaskiem. – Worki trzeba było przewozić przez wodę, której głębokość wahała się od metra do półtora. Dlatego właśnie transportery okazały się bardzo pomocne – podkreśla kpt. Drzewiecki. Worki były też zrzucane ze śmigłowca.
Prace trwały do wieczora. – Przerwaliśmy je dopiero wówczas, gdy oddalone zostało bezpośrednie zagrożenie dla sąsiednich wsi. Ale dziś rano wróciliśmy nad rzekę – zaznacza kpt. Drzewiecki. Akcja zakończyła się w piątek po południu. – Nic złego nie powinno się już wydarzyć, choć wały nadal są mocno nasiąknięte, a woda z zalanego polderu może schodzić jeszcze kilka tygodni – przyznaje Marek Mucha i dodaje, że pozostaje mieć nadzieję, że tak intensywne opady w najbliższym czasie się nie powtórzą. – W piątek mieliśmy ładną, słoneczną pogodę, ale, niestety, generalnie tegoroczne lato nam nie sprzyja. Deszcze pozalewały sporo pól, straty rolników będą duże – podkreśla przedstawiciel Urzędu Marszałkowskiego. Przyznaje też, że sytuacja w okolicach Darłowa zaskoczyła specjalistów od melioracji. – W ostatnich latach nie mieliśmy tam większych problemów. Przerwany wał nie był wcześniej zgłaszany do remontu. Po prostu siła żywiołu okazała się nadspodziewanie duża – zaznacza.
Od 11 dni cztery wojskowe grupy zadaniowe pomagają mieszkańcom Pomorza i województwa kujawsko-pomorskiego uporać się ze skutkami nawałnicy, która zniszczyła ogromne połacie lasów i uszkodziła wiele zabudowań. Usuwają połamane drzewa z dróg oraz rzek, rozbierają uszkodzone dachy. Żołnierze pracują między innymi we wsi Rytel, w Chojnicach, a także w okolicach Tucholi i Żnina.
autor zdjęć: 8 FOW
komentarze