Międzynarodowa społeczność musi poradzić sobie z coraz agresywniejszą rosyjską propagandą. Zdaniem ekspertów z Europy Środkowo-Wschodniej, którzy dyskutowali niedawno w Akademii Sztuki Wojennej, wojna informacyjna prowadzona przez Rosję może być bardziej niebezpieczna niż tradycyjna walka, ponieważ jest niezwykle trudna do wykrycia i zwalczania.
Prowadzone przez Kreml działania dezinformacyjne mają jasny cel: osłabić Zachód przez wykorzystanie istniejących podziałów między krajami lub wywołanie nowych konfliktów. Moskwie zależy też na polaryzacji opinii publicznej, podburzaniu społeczeństw i wprowadzaniu nastrojów niepokoju oraz rozpowszechnianiu sprzecznych informacji, aby przekonać odbiorców, że istnieje wiele wersji wydarzenia, a prawda jest względna.
Retoryka Kremla, jak mówił podczas obrad w Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie dr Yevhen Fedchenko z Kijowa, założyciel portalu StopFake.org, jest agresywna i emocjonalna. Nie skupia się na faktach, lecz na teoriach spiskowych, pogłoskach i kłamstwach. Dlatego często nie można znaleźć źródła, z którego pochodzi publikowana historia.
Półprawdy i strach
Informacje są rozpowszechnianie dzięki dobrze działającemu systemowi stworzonemu przez rosyjski rząd. Należą do tego systemu kontrolowane przez rząd media, sympatyzujący z Rosją zachodni komentatorzy, a także osoby, które co prawda nie popierają rosyjskiej polityki, ale ich słowa można przytoczyć w taki sposób, aby służyły kremlowskim celom.
Miejscem prowadzenia wojny są też media społecznościowe. Przykładem może był kampania „Jesteśmy u siebie” prowadzona w czeskim internecie. Roman Máca, analityk z czeskiego think-tanku European Values, tłumaczył, że kampania jest przedstawiana jako patriotyczna, ale tak naprawdę szerzy ksenofobię, strach i uprzedzenia.
Najlepszym przykładem rosyjskich działań jest wojna informacyjna towarzysząca konfliktowi ukraińskiemu. Jej celem jest wywołanie wrażenia, że to Zachód jest winny interwencji Rosji na Ukrainie. Według tej narracji popierani przez zachodnie państwa ukraińscy neonaziści przeprowadzili w Kijowie zamach i Rosja musiała wkroczyć, aby chronić swoich rodaków.
Kampania dezinformacyjna Kremla jest kierowana również do konkretnych grup. Tam, gdzie mieszka liczna mniejszość rosyjska, np. na Ukrainie czy w państwach bałtyckich, propaganda jest skierowana przede wszystkim do nich. I odnosi sukcesy. Potwierdzają to m.in. informacje prof. Mantasa Martišiusa, wykładowcy na Wydziale Komunikacji Uniwersytetu Wileńskiego. Kiedy na Litwie przeprowadzono sondaż i zapytano Litwinów: „Kto zawinił na Ukrainie?”, około 75% litewskojęzycznych respondentów wskazało na Rosję. Natomiast z grupy rosyjskojęzycznych Litwinów aż 60% uznało, że to Ukraina lub Zachód ponoszą odpowiedzialność za wybuch konfliktu.
W państwach, gdzie Rosjan jest niewielu, np. w Czechach, rosyjska polityka dezinformacji jest prowadzona głównie pod kątem osób gorzej sytuowanych, rozczarowanych polityką rządu i Unii Europejskiej.
Blokować propagandę, ujawniać manipulacje
Występujący na konferencji w AszWoj specjaliści są zgodni, że na rosyjską wojnę informacyjną trzeba odpowiadać. Sposobem reakcji może być analiza oraz publikowanie informacji o rosyjskich technikach manipulacji, a także sprawdzanie faktów i ujawnianie fałszywych wiadomości. Tak było w przypadku pokazywanej w mediach rosyjskiej matki, której dziecko mieli ukrzyżować ukraińscy żołnierze. Okazało się potem, że „matka” to popularna rosyjska aktorka. Innym sposobem przeciwdziałania dezinformacji jest blokowanie rosyjskich kanałów rozpowszechniających propagandę. Tak zrobiono w 2015 roku na Litwie, gdzie władze zablokowały na trzy miesiące transmisję telewizji RTR Planeta z powodu propagowania przez nią przemocy oraz szerzenia uczucia nienawiści do Ukrainy.
Europa powinna też przeznaczyć więcej środków finansowych na tworzenie źródeł informacji opartych na faktach oraz przeciwdziałanie dominacji medialnej Kremla. Warto również analizować i ujawniać powiązania finansowe łączące rzekomo niezależnych komentatorów z rosyjskim biznesem. Jak podkreślali specjaliści, w wojnie informacyjnej z Rosją nadal jesteśmy przede wszystkim stroną reagującą. Teraz przyszedł jednak czas na przejście do ofensywy.
komentarze