Sprawna wspinaczka i marsze wystarczą, by mieć brązową lub srebrną, ale by uzyskać złotą Wojskową Odznakę Górską, trzeba znacznie więcej. – To potwierdzenie doświadczenia, które latami zdobywałem w górach. Jestem dumny, że na mundurze będę nosił złotą szarotkę – mówi por. Szczepan Pietraszek z 1 Batalionu Strzelców Podhalańskich, jeden z pomysłodawców odznaki.
Kto może nosić Wojskową Odznakę Górską?
Por. Szczepan Pietraszek: Żołnierze różnych formacji oraz sympatycy wojska. Zasady są proste, trzeba zgłosić się do kwalifikacji i oczywiście je ukończyć. Wojskowa Odznaka Górska to bardzo ważny dla wszystkich podhalańczyków symbol. To znak wyróżniający żołnierzy – specjalistów od wspinaczki wysokogórskiej i narciarstwa. O wprowadzenie tej odznaki zabiegałem razem z mł. chor. Januszem Paziewskim. Trzy lata temu, gdy razem z kolegami z 21 Brygady Strzelców Podhalańskich pracowaliśmy nad koncepcją i regulaminem dotyczącym odznaki, chcieliśmy przygotować wszystko tak, aby stała się ona inspiracją dla żołnierzy. Żeby sami chcieli się szkolić, podnosić kwalifikacje, doskonalić umiejętności narciarskie i wspinaczkowe. Aby interesowali się ratownictwem górskim i utrzymywali kondycję na wysokim poziomie.
Udało się?
Tak! Odznaka jest w trzech wersjach: brązowej, srebrnej i złotej. Żeby zdobyć tę najcenniejszą, czyli złotą, trzeba mieć dwie poprzednie. Przez dwa lata przeprowadziliśmy już cztery kwalifikacje na brązową odznakę i dwie na srebrną. W efekcie tych sprawdzianów brązowy symbol podhalańczyków nosi 365 osób, pośród nich są żołnierze, funkcjonariusze Straży Granicznej i sympatycy wojska. Srebrną ma 14 żołnierzy, wyłącznie podhalańczycy z 21 Brygady.
Niedawno zakończył się pierwszy sprawdzian dla kandydatów, którzy ubiegali się o złoty znak podhalańczyków. Dlaczego dopiero po dwóch latach przeprowadzono kwalifikacje na tym poziomie?
Przede wszystkim dlatego, że kandydaci, którzy chcieli zawalczyć o złotą odznakę musieli mieć już brązową i srebrną. Sprawdzian na złoto planowaliśmy zorganizować w ubiegłym roku, ale plany pokrzyżowała nam pogoda. Nie było srogiej zimy, a to jest warunkiem, by przeprowadzić ten najtrudniejszy egzamin. W tym roku się udało. Do sprawdzianu w Bieszczadach stanęło siedmiu żołnierzy. Sześciu go zaliczyło i niedługo otrzyma złoty znak podhalańczyków.
Pan też zdobył złoto?
Tak i jestem z tego bardzo dumny. To ukoronowanie mojej dotychczasowej kariery, potwierdzenie wiedzy i doświadczenia, które latami zdobywałem w górach. Od lat dziewięćdziesiątych zajmuję się w wojsku szkoleniem skiturowym i wspinaczką wysokogórską. Dlatego ten symbol ma dla mnie szczególne znaczenie.
Co trzeba zrobić, żeby zdobyć złotą odznakę górską?
Egzamin – niezależnie od tego, czy ktoś ubiega się o złotą, srebrną czy brązową odznakę – składa się z dwóch etapów. Na początku sprawdzane są umiejętności kandydatów z zakresu wspinaczki. Później jest część kondycyjna, czyli marsze po górach. Oczywiście poszczególne egzaminy różnią się poziomem trudności. Aby zdobyć brązową odznakę, trzeba wykazać się podstawowymi umiejętnościami z zakresu wspinaczki, czyli na przykład wspinać się po ścianie z asekuracją górną, wiązać podstawowe węzły taternickie, wchodzić po linie za pomocą węzłów samozaciskowych i wykonywać zjazdy z autoasekuracją oraz odbyć marsz z 16-kilogramowym plecakiem w ciągu dziesięciu godzin. Na srebrną odznakę trzeba umieć więcej. Tu żołnierze muszą wspinać się na trudniejszej ścianie. Muszą pokonać tak zwaną zaporęczowaną drogę i wykonać zjazd z przepinkami w określonym czasie. Budują także stanowiska asekuracyjne i zakładają punkty asekuracyjne, potem przez trzy dni maszerują, organizując dwa biwaki. Złota odznaka to jednak zupełnie inna historia. W tym przypadku kandydaci muszą wykazać się umiejętnościami z zakresu ratownictwa górskiego i maszerować na nartach ponad 90 km.
Jakie zadania na was czekały?
Na początku wykonywaliśmy zadania związane z ratownictwem wysokościowym. Musieliśmy na przykład, podchodząc z dołu, uwolnić żołnierza z przyrządów samozaciskowych, a potem wyciągnąć do góry partnera, który odpadł od ściany wspinaczkowej. Ponadto trzeba było wykazać się umiejętnościami budowania mostów linowych i układów wyciągowych. Każdy w roli ratownika samodzielnie zjeżdżał z mostu do poszkodowanego i za pomocą układu wyciągowego podnosił go do góry, a następnie ponownie opuszczał we wskazanym miejscu. Większość tych zadań trzeba było wykonać w wyznaczonym czasie.
Który etap był dla Pana najtrudniejszy?
Techniki wysokościowe są oczywiście wymagające, ale dla mnie najtrudniejszy był drugi etap sprawdzianu, czyli marsz w górach. Zasada jest taka, że żołnierze przez trzy dni muszą pokonać ponad 90 km na nartach skiturowych. Nie można korzystać z żadnej pomocy z zewnątrz, a to oznacza, że jemy tylko to, co ze sobą zabierzemy, pijemy wodę ze strumienia lub ze stopionego śniegu. Każdy dźwigał też sprzęt biwakowy, namiot, kuchenkę, trochę tego się nazbierało. Dwie noce spędziliśmy w lesie, a w dzień pokonywaliśmy średnio 30 km.
Poruszaliście się po szlakach turystycznych?
Kwalifikacje na złotą odznakę górską prowadzone są na terenie od Duszatynu do Wołosatego (miejscowości w Bieszczadach – przyp. red.). Połowa trasy przebiega przez teren Bieszczadzkiego Parku Narodowego, a to oznacza, że musimy poruszać się po wskazanych trasach. Najtrudniejsze podejścia były na Małe Jasło, górę Smerek, Połoninę Wetlińską, Szeroki Wierch i Halicz. Bardzo wymagające były też zjazdy z Fereczata, Połoniny Wetlińskiej i Caryńskiej oraz z Rozsypańca przez Przełęcz Bukowską aż do Wołosatego.
Marsz na nartach to niezły sprawdzian kondycyjny…
To prawda. Ale poza kondycją fizyczną liczą się także umiejętności narciarskie. Jazda po lesie lub wąskiej drodze, z ciężkim plecakiem, nijak ma się do zjeżdżania choćby po najbardziej stromym stoku narciarskim. Dlatego te trzy dni i dwie noce spędzone w bieszczadzkich lasach, to przede wszystkim sprawdzian umiejętności narciarskich, ale i kondycji, odporności na warunki atmosferyczne. Jednocześnie to test z wiedzy i przygotowania odpowiedniego sprzętu.
Kiedy kolejni śmiałkowie wystartują po odznakę górską?
Kwalifikacje do brązowej odbędą się w maju i we wrześniu. O srebrną odznakę żołnierze zawalczą w październiku, a o złotą – najprawdopodobniej za rok.
Por. Szczepan Pietraszek w armii służy od 26 lat. Od początku związany jest z 21 Brygadą Strzelców Podhalańskich. Od drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych zajmuje się narciarstwem skiturowym i wspinaczką wysokogórską. Sześć razy służył na misjach: dwa razy w Syrii, raz w Albanii, Kosowie, Iraku i Afganistanie. Trzykrotnie ukończył zawody piechoty górskiej Edelweiss Raid w Austrii, nazywane przez organizatorów nieoficjalnymi mistrzostwami świata piechoty górskiej.
autor zdjęć: arch. por. Szczepana Pietraszka
komentarze