Niemieckie czołgi Leopard, polskie Rosomaki i transportery CV-90 holenderskiej armii bronią Teutonii przed najazdem wojsk Tarantiny. To scenariusz trwających w Polsce międzynarodowych manewrów „Bison Drawsko 2017”. Na poligon w Zachodniopomorskiem wyjechało 4,5 tys. żołnierzy z siedmiu państw.
Ćwiczenia w Drawsku należą do największych spośród tych, które w tym roku odbędą się na polskich poligonach. Scenariusz oparto na hipotetycznych wydarzeniach, dotyczących jednak realnych zagrożeń dla Europy Środkowo-Wschodniej i państw bałtyckich. Pomiędzy dwoma fikcyjnymi państwami: Tarantiną oraz Teutonią, jedną z jej byłych republik, dochodzi do konfliktu. Tarantina zgłasza bowiem pretensje do części terytorium Teutonii. Zabiegi dyplomatyczne nie przynoszą efektu i po serii prowokacji wybucha otwarty konflikt zbrojny.
W starciu na drawskim poligonie bierze udział 4,5 tys. żołnierzy. Siły Teutonii reprezentują wojska Holandii, USA, Kanady, Polski, Niemiec, Belgii i Estonii. Najeźdźców z Tarantiny – kompania holenderska, wspomagana m.in. przez polskie śmigłowce.
Atak na pozycje wroga
Po tym jak wojska Tarantiny opanowały część terenów Teutonii, alianci zajęli pozycje obronne i przygotowują się do kontrataku. Na linię frontu wyjechały niemieckie czołgi Leopard 2A4. Przeprawiły się przez rzekę Drawę pod osłoną nocy na pontonowym moście typu SRB (Standard Ribbon Bridge), który zbudowały holenderskie wojska inżynieryjne. Za nimi na ciężarówkach przerzucono sprzęt dla sojuszniczych wojsk. Jednocześnie Holendrzy wzmocnili drugi most, by mógł on służyć jako stała przeprawa.
Pozycje obronne w okopach obok Leopardów zajęła także holenderska piechota. – Współpracujemy z polskimi oddziałami, które mają nas wesprzeć w razie ataku nieprzyjaciela – mówi holenderski dowódca plutonu sił Teutonii. Po chwili na Leopardy i piechotę atak z powietrza przypuściły wojska Tarantiny, które wysłały szturmowe śmigłowce Mi-24. Z tego powodu czołgi co chwilę musiały zmieniać swoje pozycje obronne, aby przeciwnik ich nie namierzył.
To jednak zaledwie część głównych działań. Wojska sprzymierzonych czekają jeszcze długie walki, muszą poradzić sobie m.in. z prowokacjami przygotowanymi przez przeciwnika na terytorium Teutonii.
Tysiące żołnierzy i kilkaset sztuk sprzętu
Manewrami „Bison Drawsko 2017” dowodzi gen. Jan Swillens, dowódca holenderskiej 43 Brygady Zmechanizowanej. To Holendrzy są bowiem organizatorami ćwiczeń w Drawsku. Generał Swillens podkreśla, że to największe od 15 lat manewry jego armii. Wśród 4,5 tys. ćwiczących żołnierzy są: 3,5 tys. Holendrów, 600 Polaków, głównie z 12 Brygady Zmechanizowanej ze Szczecina oraz 9 Brygady Kawalerii Pancernej z kompanią czołgów, a także pododdziały przeciwlotnicze, piloci z samolotami Su-22 z 1 Skrzydła Lotnictwa Taktycznego i F-16 z 2 Skrzydła Lotnictwa Taktycznego. Niemcy wysłali do Drawska 150 żołnierzy, m.in. z oddziałów inżynieryjnych, w ćwiczeniach bierze także udział 50 Kanadyjczyków, 250 Amerykanów, 50 Estończyków i 30 Belgów.
Na poligon żołnierze przywieźli kilkaset sztuk sprzętu, m.in. kołowe transportery opancerzone Boxer (20 sztuk) i Rosomaki (ponad 20), bojowe wozy piechoty CV90 (30 sztuk) niemieckie czołgi Leopard 2A6 (osiem sztuk) i polskie czołgi PT-91, pojazdy rozpoznawcze Fenek (100 sztuk), armatohaubice Panzerhaubitze 2000 (dziewięć sztuk) i amerykańskie samobieżne haubice Paladin.
Manewry „Bison Drawsko” potrwają do 24 lutego.
autor zdjęć: Marcin Górka
komentarze