moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Podwodna historia

Budowane były z drewna, napędzane siłą ludzkich mięśni, oświetlane od środka świecami. Ich załogi atakowały przeciwników za pomocą miotaczy pocisków oraz min holowanych i wkłuwanych w kadłuby. Niektórzy uważali, że walka taką bronią jest niehonorowa, zmienili zdanie, gdy zrozumieli, jak bardzo są skuteczne. Poznajcie historię pierwszych okrętów podwodnych.

USS „Housatonic”.

Marynarz pełniący wieczorną wachtę na okręcie USS „Housatonic” przechadzał się wzdłuż burty i raz po raz od niechcenia omiatał wzrokiem płaską jak szyba powierzchnię Atlantyku. W oddali połyskiwały światła Charleston. Wojna secesyjna trwała już trzeci rok, flota Unii zaś od dłuższego czasu blokowała tamtejszy port. Wśród okrętów, które trzymały w szachu konfederatów, był właśnie USS „Housatonic”. W pewnym momencie wzrok marynarza przyciągnął słaby płomień, który pełgał tuż nad powierzchnią wody. Zaskoczony niecodziennym widokiem na wszelki wypadek krzyknął: „Alarm!”. Światło zniknęło tak szybko, jak się pojawiło, ale z burty „Housatonica” posypał się w jego kierunku grad kul. Nagle rozległ się potężny huk. Okręt przechylił się i w szybkim tempie zaczął nabierać wody. Na pokładzie wybuchła panika. Był 17 lutego 1864 roku. W dziejach wojen morskich właśnie został otwarty nowy rozdział.

Bukiet z głębin

O stworzeniu łodzi, która mogłaby pływać pod wodą, ludzie marzyli od najdawniejszych czasów. – Dziś trudno powiedzieć, kiedy powstały pierwsze projekty takich jednostek. Na pewno jednak do grona prekursorów należy zaliczyć holenderskiego wynalazcę Korneliusza Drebbela – podkreśla prof. Sławomir Sutowski, autor książek „Okręty podwodne wczoraj i dziś” oraz „Okręty podwodne. Fantazja i rzeczywistość”. Pod kierunkiem Drebbela został zbudowany pojazd, który przypominał łódź odwróconą do góry dnem. W ruch wprawiało go dwunastu wioślarzy. W 1623 roku odbył on krótką podróż po Tamizie. Pamiątkę po tym wydarzeniu stanowią ilustracje i opisy świadków. Niestety, nie zachowały się opracowane przez naukowca projekty.

Obraz z XVII wieku przedstawiający łódź podwodną Drebbela.

Tymczasem konstruktorom niemal od początku towarzyszyła myśl, by podwodne łodzie wykorzystać do celów militarnych. Na taki pomysł wpadł między innymi rosyjski cieśla Jefim Nikonow. W 1718 roku napisał do cara Piotra I list, w którym zaproponował stworzenie „ukrytego statku” zaopatrzonego w „ogniste rury”. Jednostka miała niepostrzeżenie podchodzić do wrogich okrętów i miotać w ich stronę pociskami, które przypominały po trosze rakiety. Car zapalił się do pomysłu. Dał Nikonowowi pieniądze, ludzi, dostęp do warsztatów i basenu portowego w Sankt Petersburgu. Dwa lata później gotowy był prototyp łodzi. Była to wykonana z drewna kapsuła, do której wnętrza wchodziło od czterech do ośmiu marynarzy. Wprawiali w ruch wał, który napędzał śrubę. Okręt zanurzał się nabierając wody do specjalnych zbiorników, zaś wynurzał się opróżniając je. Dostęp powietrza na pokład zapewniać miał specjalny przewód podłączony do beczki, która unosiła się na powierzchni.

Po pierwszych próbach car był oczarowany. Dał zielone światło na budowę kolejnych jednostek. Ale od Nikonowa odwróciło się szczęście. Kadłuby okrętów zaczęły przeciekać, a rosyjscy wojskowi coraz bardziej krytycznie podchodzili do jego pracy. Kiedy Piotr I umarł, program został zawieszony, a Nikonow zdegradowany.

Pomysł budowy okrętów podwodnych powrócił w Rosji ponad sto lat później. Stało się tak za sprawą Polaka Stefana Drzewieckiego. Jego wynalazki, m.in. przyrząd pomocny w wyznaczaniu kursu statku, spodobały się możnemu protektorowi – wielkiego księciu Konstantemu. Wkrótce Drzewiecki przystąpił do prac nad dziełem swojego życia – niewielkim okrętem zdolnym do operowania pod powierzchnią morza. – Drzewiecki najpierw pracował w Odessie, potem przeniósł się do Sankt Petersburga. Jedną ze swoich konstrukcji zaprezentował Aleksandrowi II – opowiada prof. Sutowski. – Car i caryca wypłynęli łódką na jezioro w Gatczynie, a Drzewiecki zasiadł za sterami swojej jednostki. Wynurzał się to z jednej strony, to z drugiej, zaś na koniec wręczył carycy bukiet kwiatów. Rosyjski władca był zachwycony samym pokazem, ale też możliwościami okrętu. Nakazał Drzewieckiemu zbudować 50 takich jednostek – podkreśla profesor. Zadanie zostało wykonane. Część okrętów trafiła na Morze Czarne, część do Kronsztadu nad Bałtykiem. Miały strzec portów, a w razie potrzeby zwalczać nieprzyjacielskie jednostki za pomocą ustawianych przed nimi min. – W sumie Drzewiecki skonstruował siedem typów podwodnych okrętów. Dziś jednostkę jego pomysłu można oglądać w muzeum w Sankt Petersburgu, w Gatczynie zaś stoi pomnik upamiętniający przeprowadzone tam próby – wyjaśnia prof. Sutowski.

Łódź podwodna Stefana Drzewieckiego, Centralne Muzeum Wojenno-Morskie w Petersburgu.

W tym czasie nad swoimi okrętami podwodnymi pracowali już Francuzi, Niemcy, Amerykanie. – Bardzo długo wzbraniali się przed tym Brytyjczycy. Twierdzili, że okręty atakujące z ukrycia to broń niegodna najpotężniejszej floty na świecie – zaznacza Tomasz Miegoń, dyrektor Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni. – Szybko jednak zdali sobie sprawę, że to pogląd anachroniczny – dodaje.

„Hunley” zadaje cios

Przełom w dziejach okrętów podwodnych przyszedł jednak nieco wcześniej – właśnie 17 lutego 1864 roku. Podczas wojny secesyjnej Unia panowała na morzach niepodzielnie. Konfederaci musieli znaleźć sposób, by zmniejszyć tę przewagę. Zaczęli więc pracować nad niewielkimi jednostkami, które będą w stanie z ukrycia zadawać unionistom śmiertelne ciosy. Tak powstał „Hunley” – okręt, którego nazwa pochodzi od jednego z trzech sponsorów projektu. Była to jednostka długa na 40 stóp, czyli około 12 metrów, na której pokład wchodziło dziewięciu marynarzy. Siedmiu obsługiwało wał korbowy połączony ze śrubą. Mówiąc w skrócie: wprawiali oni jednostkę w ruch. Ósmy marynarz kontrolował przyrządy, dziewiąty zaś dowodził załogą. Przez niewielki bulaj obserwował przestrzeń przed okrętem, śledził też palącą się we wnętrzu świecę. Jeśli jej płomień zacząłby przygasać i drżeć, byłby to niechybny znak, że w okręcie powoli kończy się powietrze. „Hunley” się zanurzał i wynurzał za sprawą zbiorników balastowych. Pod wodą mógł przebywać nieco ponad 20 minut. – Początkowo okręt był uzbrojony w minę holowaną za rufą na długiej linie. Kiedy przepływał pod nieprzyjacielską jednostką, mina o nią zahaczała i eksplodowała. Potem na dziobie „Hunleya” zamontowany został harpun z ładunkiem na końcu. Załoga manewrowała tak, by wbić go w kadłub okrętu wroga, pozostawić, a następnie jak najszybciej się oddalić – tłumaczy prof. Sutowski.

17 lutego na pokład „Hunleya” wsiadła załoga dowodzona przez George’a Dixona. O 20.45 okręt wyruszył z portu ku USS „Houstonic”. Kiedy „Hunley” był już niemal u celu, dowódca rozkazał, by odrobinę się wynurzyć. Chciał zorientować się w przestrzeni. I wtedy płomień świecy znajdującej się we wnętrzu dostrzegł marynarz z „Houstonica”. Nie bardzo wiedział, co się dzieje, ale podniósł alarm. Rozpoczęła się kanonada. Jankesom nie udało się jednak posłać „Hunleya” na dno, za co zapłacili najwyższą cenę. „Houstonic” został zatopiony, zginęło pięciu marynarzy z jego załogi. Konfederacki okręt jednak również nie przetrwał starcia.

„Hunley” na brzegu – widok od rufy.

– Do dziś nie wiadomo, co się tak naprawdę stało. Być może zanim załoga „Hunleya” odeszła na bezpieczną odległość, w jego wnętrzu zabrakło powietrza, a marynarze się udusili – mówi Miegoń. Pod koniec ubiegłego wieku wrak „Hunleya” został odnaleziony, kilka lat później zaś wydobyty na powierzchnię. Stało się tak dzięki funduszom znanego pisarza powieści sensacyjnych Clive’a Cusslera. W Charleston odbył się uroczysty pogrzeb członków załogi. Wzięły w nim udział tysiące ludzi.

Wcześniej próbę zatopienia wrogiej jednostki podjął podczas amerykańskiej wojny o niepodległość jednoosobowy pojazd podwodny „Turtle”, ale to „Hunley”, mimo tragicznego końca, przeszedł do historii jako pierwszy okręt podwodny, który przeprowadził udaną akcję bojową.

Wkrótce okręty podwodne miały się stać pełnoprawną i powszechnie stosowaną bronią.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Wikimedia, Vitold Muratov / Wikimedia

dodaj komentarz

komentarze


Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
 
Łączy nas miłość do Wojska Polskiego
Jeniecka pamięć – zapomniany palimpsest wojny
Wyścig na pływalni i lodzie o miejsca na podium mistrzostw kraju
Awanse dla medalistów
Kosmiczny zakup Agencji Uzbrojenia
Kluczowa rola Polaków
W drodze na szczyt
Srebro na krótkim torze reprezentanta braniewskiej brygady
Nowa ustawa o obronie cywilnej już gotowa
Rosomaki i Piranie
Zmiana warty w PKW Liban
Ryngrafy za „Feniksa”
Wiązką w przeciwnika
Miliardy dla polskiej zbrojeniówki
Opłatek z żołnierzami PKW Rumunia
Kluczowy partner
Posłowie o modernizacji armii
Opłatek z premierem i ministrem obrony narodowej
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Prawo do poprawki, rezerwiści odzyskają pieniądze
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Poznaliśmy laureatów konkursu na najlepsze drony
Świąteczne spotkanie pod znakiem „Feniksa”
Świąteczne spotkanie w POLLOGHUB
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Zimowe wyzwanie dla ratowników
Świadczenie motywacyjne także dla niezawodowców
21 grudnia upamiętniamy żołnierzy poległych na zagranicznych misjach
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Chirurg za konsolą
Olimp w Paryżu
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Podchorążowie lepsi od oficerów
Sukces za sukcesem sportowców CWZS-u
Wybiła godzina zemsty
Rehabilitacja poprzez sport
Zrobić formę przed Kanadą
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Miliardowy kontrakt na broń strzelecką
W hołdzie pamięci dla poległych na misjach
Czworonożny żandarm w Paryżu
Wkrótce korzystne zmiany dla małżonków-żołnierzy
Wstępna gotowość operacyjna elementów Wisły
Estonia: centrum innowacji podwójnego zastosowania
Ciało może o wiele więcej, niż myśli głowa
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
W Toruniu szkolą na międzynarodowym poziomie
Więcej powołań do DZSW
Wigilia ‘44 – smutek i nadzieja w czasach mroku
Polskie Pioruny bronią Estonii
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Olympus in Paris
„Niedźwiadek” na czele AK
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Ochrona artylerii rakietowej
Polska i Kanada wkrótce podpiszą umowę o współpracy na lata 2025–2026
Nowe łóżka dla szpitala w Libanie
Rekord w „Akcji Serce”
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Fiasko misji tajnych służb

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO