Chińska marynarka wojenna dysponuje obecnie jednym lotniskowcem, niedawno jednak władze w Pekinie potwierdziły budowę kolejnej jednostki. Ale ambicje Chin są znacznie większe i sięgają nawet pięciu okrętów tego typu. Tak silna flota umocni wpływy Państwa Środka na Morzu Południowochińskim.
Na razie jedyny lotniskowiec, który znajduje się w wyposażeniu chińskiej armii – „Liaoning”, to jednostka powstała na bazie radzieckiego okrętu „Wariaga”. Jednostka znajduje się w służbie od 2012 roku i traktowana jest przede wszystkim jako szkolna. Doświadczenia zebrane podczas jej eksploatacji mają pomóc w projektowaniu kolejnych, rodzimych już lotniskowców. Od pewnego czasu pojawiały się jednak informacje, że Państwo Środka ma większe ambicje i w stoczniach powstają kolejne okręty tej klasy. Takie informacje najpierw podał tajwański wywiad, a w grudniu ubiegłego roku Pekin oficjalnie potwierdził budowę drugiego lotniskowca (001A). Jego wodowanie zaplanowano na przyszły rok. Będzie to nieco zmodyfikowana, powiększona wersja „Liaoninga”. Ostatnio w mediach pojawiły się również sygnały, że Chiny rozpoczęły także budowę lotniskowca typ 002. Będzie to już zupełnie inna, bardziej nowoczesna konstrukcja.
Jedna ze zmian, która ma pojawić się na drugim z następców „Liaoninga”, ma dotyczyć sposobu startu samolotów z pokładu jednostki. Na „Liaoningu” zamontowana jest tzw. skocznia, tymczasem na trzecim okręcie najprawdopodobniej będzie to już katapulta. Jest to o tyle istotne, że skocznia dość mocno ogranicza masę oraz rodzaj maszyn, jakie mogą operować z pokładu okrętu. O ile w przypadku myśliwca można sobie jeszcze wyobrazić start w wersji STOBAR (Short Take-Off But Arrested Recovery, skrócony start, lądowanie przy użyciu liny hamującej), choć wymaga to zmniejszenia ilości zbieranego paliwa i uzbrojenia, o tyle nie jest to w ogóle możliwe w wypadku samolotów innych typów – wczesnego ostrzegania (odpowiedników amerykańskiego E-2) czy zwalczania okrętów podwodnych (odpowiedników S-3). Tego rodzaju ograniczenia nie występują w wypadku użycia katapulty (CATOBAR, Catapult Assisted Take-Off But Arrested Recovery).
Zamontowanie katapulty umożliwi ponadto zwiększenie liczby maszyn, które mogą znaleźć się na lotniskowcu, a także zwiększenie intensywności operacji lotniczych prowadzonych z jego pokładu. O ile „Liaoning” i jego bezpośredni następca mogą sprawdzać się głównie przy zapewnieniu parasola lotniczego zgrupowaniu floty, o tyle typ 002 będzie w większym zakresie zdolny do projekcji siły z morza na ląd, a więc m.in. prowadzenia operacji przeciwko celom zlokalizowanym w głębi terytorium potencjalnego adwersarza.
Satelita ujawnia tajemnicę chińskiej marynarki wojennej
Skąd przypuszczenia, że na trzecim lotniskowcu pojawi się katapulta? Wskazuje na to kilka tropów. W sierpniu tego roku zdjęcia satelitarne ujawniły, że w bazie Huangdicun w prowincji Liaoning, gdzie na co dzień stacjonują myśliwce J-15 chińskiej marynarki wojennej (ang. PLAN), pojawiły się dwie ok. 140-metrowe konstrukcje, z których jedna w ocenach amerykańskich agencji ma być tradycyjną katapultą parową, druga zaś elektromagnetyczną. Prawdopodobnie dopiero po testach zostanie podjęta decyzja, która z nich trafi na lotniskowiec typu 002. Również z bazy szkoleniowej marynarki w Wuhan w prowincji Hubei zniknęła znajdująca się tam wcześniej atrapa skoczni. Każe to przypuszczać, że skocznie stają się dla chińskich konstruktorów pieśnią przeszłości.
„Latające Rekiny” bez rosyjskich silników?
W połowie września do sieci trafiły zdjęcia myśliwca pokładowego J-15 wyposażonego w zaczep przypinany podczas startu do katapulty. Nie jest do końca jasne, czy był to któryś z sześciu prototypów, czy też nowo budowany w tym celu płatowiec, jednak obecność krajowych silników WS-10 jasno wskazuje, że nie mogła to być żadna z maszyn seryjnych, te bowiem wyposażone są w rosyjskie silniki AL-31. Warto dodać, że J-15, „Latające Rekiny” – bo taka nazwa została im nadana, operują już z pokładu „Lioaninga”, jednak start ze skoczni wymaga ograniczenia ich masy, nie mogą więc zabierać maksymalnej ilości paliwa i uzbrojenia. Start przy użyciu katapulty usunie te limity, a także umożliwi zabieranie na pokład maszyn innych klas, np. wczesnego ostrzegania czy zwalczania okrętów podwodnych. Role tych ostatnich muszą obecnie spełniać śmigłowce pokładowe (na „Liaoningu” to odpowiednio 4 i 6 maszyn Z-18). Pojawiają się również spekulacje, iż okres budowy lotniskowca, pozwoli na dopracowanie krajowych silników lotniczych i poddanie ich próbom, tak aby kolejne myśliwce nie były już zależne od importu jednostek napędowych z Rosji.
Morskie ambicje Pekinu
W zależności od źródeł docelowo Chiny zamierzają mieć od trzech do pięciu lotniskowców, przy czym przyszły typ 003 miałby już być wyposażony w siłownie jądrowe. Świadczy to o tym, że Pekin dysponuje zaawansowaną techniką wojskową. Chińczycy, którzy postrzegają amerykańskie przeorientowanie na Azję jako współczesną wersję doktryny powstrzymywania, dążą do posiadania silnej floty. To dla nich jeden z elementów realizacji tzw. strategii antydostępowej (A2/AD), a także gwarant ochrony morskich linii komunikacyjnych. W tym kontekście rywalem staje się także marynarka indyjska, podobnie inwestująca w lotniskowce. Na razie Indie mają jeden okręt tego typu – to „Vikramaditya” (poradziecki „Admirał Gorszkow”), jednak do końca 2018 roku do służby ma trafić rodzimy „Vikrant”. Rozważana jest także budowa trzeciego okrętu – „Vishala”, który być może zostanie wyposażony w siłownię jądrową.
autor zdjęć: Xinhua Forum
komentarze