Marynarze z ORP „Gen. T. Kościuszko” i załoga śmigłowca SH-2G, który stacjonuje na jej pokładzie, prowadzili na Morzu Czarnym symulowaną walkę z tureckim okrętem podwodnym. – Kilka razy udało nam się szybko namierzyć nieprzyjacielską jednostkę – mówi dowódca fregaty. Zadanie było częścią międzynarodowych ćwiczeń „Sea Shield-16”.
Polska fregata wraz ze śmigłowcem i żołnierzami wojsk specjalnych od początku lipca biorą udział w misji na południu Europy. Wspólnie z okrętami SNMG2, czyli Stałego Zespołu Okrętów NATO Grupa 2, monitorują sytuację w okolicach Grecji i Turcji. W ten sposób mają pomóc w rozładowaniu kryzysu migracyjnego w tej części świata. Polacy wykonali już pierwsze zadania.
Kilkanaście dni temu ORP „Gen. T. Kościuszko” opuścił port we włoskiej Auguście i skierował się na Morze Egejskie. – Przeszliśmy w okolicach greckich wysp ku cieśninie Bosfor – mówi kmdr por. Maciej Matuszewski, dowódca fregaty. Przyznaje, że na akwenach, przez które przeszedł polski okręt, panował spokój. – Nie trafiliśmy na żadne łodzie z emigrantami – zaznacza. Po przejściu przez Bosfor ORP „Kościuszko” dołączył do międzynarodowych ćwiczeń pod kryptonimem „Sea Shield-16”. Brały w nich udział siły morskie Rumunii, Turcji i Kanady. Fregata i śmigłowiec realizowali zadania ZOP-owskie. Innymi słowy: toczyli symulowaną walkę z okrętem podwodnym. – Naszym przeciwnikiem była turecka jednostka typu 209 – informuje kmdr por. Matuszewski i dodaje, że z udziału w ćwiczeniach jest bardzo zadowolony. – Kilka razy udało nam się dość szybko namierzyć nieprzyjacielski okręt, co na pewno jest dużym sukcesem załogi – podkreśla.
Tymczasem polski śmigłowiec podczas operacji ZOP współpracował nie tylko z ORP „Kościuszko”, lecz także z fregatami HMCS „Charlottetown” z Kanady oraz ROS „Regina Maria” z Rumunii. – Było to na pewno bardzo ciekawe doświadczenie – zaznacza por. Krzysztof Rak, nawigator SH-2G. Żołnierze mieli okazję poćwiczyć lądowanie na pokładzie ROS „Regina Maria”. – Operacja różni się trochę od tych, które wykonujemy na co dzień. Przede wszystkim tym że do lądowiska podchodzi się od strony rufy, podczas gdy do naszej fregaty zbliżamy się od burty – tłumaczy por. Rak.
Na Morzu Czarnym Polacy ćwiczyli przez pięć dni. Potem fregata zawinęła do rumuńskiej Konstancy. W sobotę przedstawiciele załogi wzięli udział w przyjęciu dyplomatycznym organizowanym przez polską ambasadę w Bukareszcie. Mieli tam okazję spotkać m.in. ambasadorów USA, Wielkiej Brytanii, Francji, dowódców rumuńskiej marynarki oraz oficerów ze Stałego Zespołu Sił Obrony Przeciwminowej NATO. W Rumunii nastąpiła też częściowa wymiana komponentu lotniczego. Niektórzy lotnicy wrócili do kraju na pokładzie wojskowej Bryzy, która przywiozła z Gdyni ich następców.
Dziś ostatni dzień wizyty w Rumunii. Potem ORP „Kościuszko” i HMCS „Charlottetown” pozostaną na Morzu Czarnym, żeby dołączyć do morskiej części manewrów „Sea Breeze”. Zgodnie z planem powinno w nich wziąć udział 25 jednostek z USA, Ukrainy, Rumunii i Turcji. Kolejnym przystankiem polskiego okrętu będzie jeden z portów na Krecie.
Misja ORP „Kościuszko” w ramach SNMG2 potrwa do końca sierpnia. Dla Polaków nie jest ona pierwszą w tej części świata. W 2006 i 2008 roku w ramach zespołu SNMG1 na Morzu Śródziemnym i Czarnym operowała fregata ORP „Gen. K. Pułaski”. Jej także towarzyszył śmigłowiec SH-2G. Marynarze i lotnicy brali udział w przedsięwzięciu pod kryptonimem „Active Endeavour”. Misja miała zapobiec przemytowi broni i ludzi.
autor zdjęć: ORP „Kościuszko”, ppor. nawig. Kamil Grzyb
komentarze