Kilka dni przed warszawskim szczytem NATO prezydent Milosz Zeman wezwał do przeprowadzenia referendum na temat członkostwa Czech w Unii Europejskiej i Sojuszu. Jednocześnie powiedział, tak samo jak zrobił to premier David Cameron w dniu referendum w sprawie Brexitu, że jest za pozostaniem swego kraju w obu strukturach i że chodzi mu jedynie o to, by Czesi mogli wyrazić swoją wolę. Dlaczego jednak czeski prezydent, dodajmy: pierwszy wybrany w wyborach bezpośrednich, wyszedł z taką inicjatywą? I czy ta propozycja wpisuje się w oczekiwania samych Czechów?
Wypowiedź Zemana tuż przed szczytem NATO może dziwić, gdyż to właśnie on, jako premier Czech, w latach 1998–2002 działał na rzecz wejścia swego kraju do NATO, choć trzeba przyznać, że głównym i bardzo aktywnym rzecznikiem tej inicjatywy był ówczesny prezydent Václav Havel. Pisząc o propozycji Zemana, warto wspomnieć o nastrojach społecznych w marcu 1999 roku, gdy Praga wchodziła do Paktu. Wówczas aż 26,7% Czechów było przeciwko członkostwu w Sojuszu, a 30,5% okazało niezdecydowanie. Co ciekawe, niespełna trzy lata wcześniej, jesienią 1996 roku, „za” było 50% ankietowanych. Rok później, w czerwcu 1997 roku, grono zwolenników przystąpienia do Sojuszu stopniało do 42,8%. Ówczesny minister spraw zagranicznych Jaromír Novotný wyjaśniał ten wynik tym, że po raz pierwszy w XX wieku ludzie poczuli się bezpieczni, a eksperci zagraniczni tłumaczyli to większym zainteresowaniem Czechów rozwojem ekonomicznym niż rozglądaniem się za jakimś zagrożeniem z zewnątrz.
Istotne wsparcie Czesi otrzymali od ówczesnej sekretarz stanu USA Madeleine Albright (urodziła się w Pradze), choć w czasie przygotowań przedakcesyjnych dostali reprymendę z Waszyngtonu, że Ameryka jest niezadowolona z ich przebiegu.
Co było potem? Od 2005 roku kolejne rządy Republiki Czeskiej obniżały budżet obronny. Obecnie Czesi przeznaczają na obronę niewiele ponad 1% PKB, co daje rocznie 2,2 mld USD. Armia jest niedoinwestowana i ocenia się, że nie jest w stanie wykonać nawet 60% swoich zadań. W wojsku służy obecnie 21 tys. żołnierzy zawodowych i 11 tys. rezerwistów. Zarówno prezydent Zeman, jak i premier Bohuslav Sobotka są przeciwni zwiększaniu sił NATO w Europie Środkowo-Wschodniej. Zeman wyraźnie mówił o jedynie symbolicznej obecności NATO w Czechach.
Podczas gdy Polska zaczęła zabiegać o wzmocnienie wschodniej flanki poprzez zwiększenie obecności żołnierzy NATO w regionie, Czechy zachowały daleko idącą wstrzemięźliwość. – Dobrze wiemy, że stałe stacjonowanie zagranicznych oddziałów jest ciągle problemem. Należę do generacji, która doświadczyła obecności 80 tys. sowieckich żołnierzy, stacjonujących tutaj w okresie „normalizacji” (po 1968 roku), i wciąż jest to pewien problem psychologiczny – mówił w 2014 roku Martin Stropnický, minister obrony narodowej.
Konflikt na Ukrainie potwierdził bardzo prorosyjskie stanowisko Zemana, który od wyboru na prezydenta w 2013 roku bardziej zabiegał o rozwój stosunków z Chinami i Rosją niż z NATO. Nieustannie krytykuje rząd Bohuslava Sobotki za zbytnią uległość wobec USA. Podobnie odnosi się też do polityki NATO na Bałkanach. Był przeciwnikiem rozmieszczenia amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Czechach i być może z tego właśnie powodu Amerykanie zdecydowali się nie instalować jej elementów w tym kraju.
Mimo rzuconego pomysłu o referendum, prezydent Zeman przybył na warszawski szczyt NATO, a w swoim wystąpieniu wezwał do dialogu z Rosją, ale jednocześnie do wzmocnienia wschodniej flanki NATO. Trzeba zaznaczyć, że w 2015 roku aż 62% ankietowanych Czechów opowiedziało się za ściślejszą współpracy z NATO, a 63% źle oceniło politykę Zemana wobec Rosji. Z kolei około 25% Czechów ma negatywny stosunek do NATO.
Zeman ma duże szanse na powtórny wybór w 2018 roku i jest uważany za bardzo wpływowego polityka w Republice Czeskiej.
Czy to oznacza, że jego pomysł, by rozpisać referendum w sprawie wyjścia Czech z NATO i UE, ma szansę się ziścić? Polityków zachodnich ze względów oczywistych zaniepokoiły słowa Zemana, ale po bliższej analizie okazało się, że to jedynie pomysł hipotetyczny. W świetle czeskiej konstytucji tylko rząd mógłby ogłosić referendum. Premier Bohuslav Sobotka z kolei oświadczył, że członkostwo Czech w NATO stanowi gwarancję stabilności i bezpieczeństwa państwa, dlatego rząd nie ma zamiaru przeprowadzić takiego referendum. Żeby to prawo przyznać prezydentowi, trzeba by zmienić konstytucję, a to wymaga poparcia 60% członków obu izb czeskiego parlamentu, co dziś jest niemożliwe.
komentarze