moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Żołnierze Wyklęci na srebrnym ekranie

Skomplikowane perypetie „Historii Roja” znają chyba wszyscy. Pierwszy film o partyzantce antykomunistycznej działającej w latach 1944–1963, czyli o walkach Żołnierzy Wyklętych, sam niemal podzielił los bohaterów, o których opowiada, stając się swoistym „filmem wyklętym”. Polityczne i ekonomiczne decyzje sprawiły, że powstawał on aż sześć lat. Po wycofaniu się części sponsorów rozpoczęła się walka o dokończenie obrazu: zbiórki pieniędzy, szukanie nowych sponsorów, którzy zainwestują w dokończenie produkcji. Dzięki hojności społeczeństwa, a także kilku firm, walka o „Roja” zakończyła się sukcesem. 4 marca 2016 roku, zaledwie trzy dni po obchodach Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych, film wyreżyserowany przez Jerzego Zalewskiego trafił na ekrany polskich kin. Premiera była poprzedzona dosyć głośną akcją promocyjną, a pokazywany przed seansami kinowymi oraz w Internecie zwiastun „Historii Roja” wyglądał bardzo zachęcająco.

Na seans wybrałem się dzień po premierze, w sobotnie popołudnie, do jednego z multipleksów w kilkudziesięciotysięcznym mieście. Mimo „mało kinowej” pory, sala była niemal pełna. To, co mnie zaskoczyło, to duże zróżnicowanie wieku widzów. Oprócz młodzieży szkolnej, często ubranej na modłę wojskową, na widowni było bardzo dużo ludzi starszych (w oczy rzucał się starszy pan, który miał na sobie kurtkę z naszytą kotwicą Polski Walczącej). Na seans przyszło także kilka rodzin z małymi dziećmi czy młody chłopak w koszulce jednej z wiodących marek tzw. odzieży patriotycznej.

Sam film jest bardzo nierówny. Zaczyna się ciekawie – obrazem powojennej, odbudowanej ze zgliszcz i zniszczeń wsi, w której w najlepsze trwa mechanizacja rolnictwa, co dzieje się w zderzeniu z niezłomnymi duchami przeszłości, wciąż walczącymi, uzbrojonymi w poniemiecką i posowiecką broń, noszącymi, wzorowane na przedwojennych polskie mundury, partyzantami. To doskonale wprowadza widza w klimat tamtych czasów i ówczesnych walk. Jest rok 1951 – rok śmierci Mieczysława Dziemieszkiewicza, ps. „Rój”.


Film: Materiały producenta

Po tym dosyć intrygującym otwarciu reżyser przenosi nas do początków epopei Roja, czyli do zakończenia II wojny i wkroczenia Sowietów. Niestety, mimo dużej dynamiki akcji, strzelanin i walk, opowieść cechuje bałagan realizacyjny. Moim zdaniem fabuła jest chaotyczna, postaci niewyraźnie, a w scenach walk rządzi „slow motion” i gejzery krwi, rodem z wczesnych dzieł Johna Woo. Trudno powiedzieć, czy jest to efekt zamierzony przez reżysera, czy wynik powstawania filmu „na raty”, ale ja osobiście byłem lekko zawiedziony tym, co widziałem na ekranie. Brak wyraźnej chronologii wydarzeń i elementy bliżej nieokreślonego mistycyzmu stanowiły o tym, że miałem wrażenie, że oglądam kolejny odcinek „Trudnych spraw” lub materiał, który ktoś zaplanował na kilkuodcinkowy serial TV, następnie dociął do filmu.

Na szczęście, ta dezorientacja nie trwała długo i tak jak w życiu „Roja” punktem zwrotnym była śmierć jego brata, Romana Dziemieszkiewicza, tak w filmie ostatnia, wyraźnie słaba scena była sceną pogrzebu „Pogody”.

Później jest już dobrze. Historia oddziału „Roja” opowiadana jest sprawnie i wartko. Płoną posterunki MO i UB, giną funkcjonariusze MBP i aktywiści partyjni. Partyzanci ścierają się z żołnierzami ludowego Wojska Polskiego, wymykają się obławom. Funkcjonariusze UB torturują, przesłuchują, urządzają zasadzki. Gdyby nie to, że podczas scen walki widzimy, że strzelają do siebie żołnierze noszący niemal identyczne mundury i rogatywki, to można by zapomnieć, że film opowiada o walkach ze znamionami bratobójczej wojny domowej. Gdyby nie to, że i jedna i druga strona wymachują biało-czerwonymi flagami, to widz mógłby odnieść wrażenie, że to kolejny film o walce Polaków z okupantem. Zapomnieć, że to tak naprawdę wojna polsko-polska. A może taki właśnie był zamysł reżyserski? Ukazać ten trudny okres w naszej najnowszej historii w taki uproszczony, czarno-biały sposób? My i oni, dobro i zło. Szlachetni partyzanci i źli komuniści. Jedna i druga strona stara się uzasadnić swoje racje. Dowódcy partyzantów wygłaszają płomienne przemowy, ich patriotyzm i bezkompromisowość wręcz wylewają się z ekranu. Muszę przyznać, że robi to wrażenie, a nawet porywa i wzrusza – zwłaszcza w wydaniu jednego z bohaterów drugoplanowych, Józefa Kozłowskiego pseudonim „Las”– świetna i zapadająca w pamięć rola Jerzego Światłonia.

Z drugiej strony barykady są żołnierze KBW, partyjniacy strzelający do figur Matki Boskiej, milicjanci oraz funkcjonariusze UB, którzy po pijanemu wyśpiewują „Szarą piechotę” (ciekawe czy tylko ja skojarzyłem to ze sceną z „Psów” i słynnym „Janek Wiśniewski padł”?). Słowem, można odnieść wrażenie, że w warstwie fabularnej opowieść została nieco spłycona i uproszczona. Mimo wielu świetnych, poruszających scen, ciężko mi „kupić” tak gładko przedstawione wydarzenia tamtych lat, gdzie wszyscy komuniści byli źli, a wszyscy walczący z nimi żołnierze byli z NSZ/NZW (twórcy z jakiegoś powody zupełnie pominęli w swojej opowieści AK/WiN).

Silną stroną filmu są bohaterowie. Zarówno główny bohater (grany przecież przez amatora – Krzysztofa Zalewskiego – zwycięzcę programu „Idol”), jak i postacie drugoplanowe przesądzają o prawdziwej jego sile . Nie ma tutaj postaci płaskich czy też jednowymiarowych. Widzimy całe spektrum postaw i charakterów. Mamy ludzi do końca wiernych swoim zasadom, konsekwentnie podążających obraną drogą walki z wrogiem. Przykładem może być rewelacyjnie przedstawiony, wspomniany już przez mnie „Las”. Mamy bohaterów przeżywających rozterki i wątpliwości, przygniecionych ciężarem odpowiedzialności za powierzonych im ludzi, którzy w obliczu rodzącego się zwątpienia w sens dalszej walki muszą dokonywać trudnych i niemożliwych niejednokrotnie wyborów. Tutaj na szczególną uwagę zasługuje na pewno grany przez Mariusza Bonaszewskiego kapitan Zbigniew Kulesza „Młot”.

Mamy wreszcie ludzi, dla których nowa władza jest sposobem zrobienia kariery i wybicia się czy też okazją zatuszowania swoich ciemnych sprawek. Są też tacy, którzy dla przetrwania, dla władzy i utrzymania się na powierzchni, zrobią wszystko. Nawet jeżeli to utrzymanie się na powierzchni oznacza pływanie w szambie. Tutaj zdecydowanie króluje główny czarny charakter filmu – funkcjonariusz UB, a były żołnierz NSZ, Wyszomirski (grany przez Piotra Nowaka).

Jeżeli chodzi o warstwę realizacyjną, to mimo paru scen, gdzie widać braki w budżecie, i nadmiaru „slow motion” na początku, film jest zrealizowany poprawnie. W przeciwieństwie do „Kamieni na szaniec” Roberta Glińskiego, gdzie miałem wrażenie, że oglądam wojenną wersję W-11, to przedstawiony w „Roju” świat powojennego Mazowsza jest realny i wiarygodny. Wielbiciele militariów na pewno znajdą jakieś błędy czy niedopatrzenia, ale jeżeli nie idzie się do kina, aby obejrzeć strzelające StG44, a na interesujące historie z ciekawymi bohaterami, to wyjdzie się zadowolonym.

Czy film warto zobaczyć? Zdecydowanie i bezapelacyjnie tak. Chociażby dlatego, że jest to pierwszy obraz traktujący o jednym z najtrudniejszych i niełatwych w jednoznacznej ocenie okresów naszej historii. Opowiada o czasach, gdy dwie różne wizje Polski – ta stara, przedwojenna i ta nowa, przywieziona ze wschodu na lufach czołgów, starły się w śmiertelnym boju. Gdy Polak strzelał do Polaka, zamykał go w więzieniach, torturował i zabijał za poglądy, za wierzenia i za wyznawane wartości.

Trochę szkoda, że film trafił do kin dopiero teraz, ale dzięki temu że jest, że mimo krzywd, jakie wyrządzono mu w okresie powstawania, możemy go oglądać w naszych kinach, to jest szansa, że powstaną następne obrazy traktujące o walkach podziemia antykomunistycznego. Filmy, które dokonają ostatecznego rozrachunku z mitem „band leśnych”, za które Żołnierze Wykleci byli przez lata uznawani, ale również zmierzą się z mitem nieskazitelnych moralnie partyzantów walczących z komuną. Mam nadzieję, że „Historia Roja” to zaledwie początek drogi do zrozumienia, że nasza historia nie jest, nie była i nigdy nie będzie dwuwymiarowa i czarno-biała.

I koniecznie zostańcie, aby przeczytać napisy końcowe, bo warto posłuchać piosenki, która wtedy rozbrzmiewa.

Dawid Karbowiak , pasjonat wojskowości, współpracownik portali poświęconych siłom specjalnym

dodaj komentarz

komentarze


„Jaguar” grasuje w Drawsku
 
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Ostre słowa, mocne ciosy
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
„Szpej”, czyli najważniejszy jest żołnierz
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Olimp w Paryżu
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Zmiana warty w PKW Liban
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Aplikuj na kurs oficerski
Karta dla rodzin wojskowych
„Szczury Tobruku” atakują
Wojsko otrzymało sprzęt do budowy Tarczy Wschód
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
Polskie „JAG” już działa
Jaka przyszłość artylerii?
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Wybiła godzina zemsty
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Setki cystern dla armii
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Mniej obcy w obcym kraju
Transformacja wymogiem XXI wieku
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Transformacja dla zwycięstwa
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Jesień przeciwlotników
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Norwegowie na straży polskiego nieba
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Wojskowi kicbokserzy nie zawiedli
Użyteczno-bojowy sprawdzian lubelskich i szwedzkich terytorialsów
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Co słychać pod wodą?
Pożegnanie z Żaganiem
Czworonożny żandarm w Paryżu
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Terytorialsi zobaczą więcej
Olympus in Paris
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Bój o cyberbezpieczeństwo
Zyskać przewagę w powietrzu
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ogień Czarnej Pantery
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Rosomaki w rumuńskich Karpatach

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO