Istniejące od 1993 roku Polskie Lobby Przemysłowe imienia Eugeniusza Kwiatkowskiego zaapelowało do kierownictwa Ministerstwa Obrony Narodowej, aby przyspieszyć decyzje w sprawie zakupu systemów rakietowych „Wisła” i „Narew”. PLP argumentuje swój apel tym, że stan naszej obrony przeciwlotniczej jest wysoce niezadowalający, a obrona przeciwrakietowa nie istnieje wcale. Zgadzam się z tą tezą. Mam jednak sporo zastrzeżeń do wizji Lobby Przemysłowego, jak powinien być realizowany program „Tarczy Polski”.
Polskie Lobby Przemysłowe imienia Eugeniusza Kwiatkowskiego to działająca od ponad 20 lat niezależna organizacja społeczna, zrzeszająca przedstawicieli trzech grup społecznych bezpośrednio związanych z przemysłem: naukowców, menadżerów oraz związkowców. Co ważne, choć PLP nie jest ukierunkowane na jedną, konkretną gałąź naszego przemysłu, to koncentruje swoje działania na tych „strategicznych”, w tym przede wszystkim szeroko pojętej zbrojeniówce.
W mojej ocenie największą słabością PLP jest jego nazwa. Słowo „lobby” ma bowiem dzisiaj w Polsce bardzo negatywny wydźwięk, przez co prace członków PLP są bardzo często kojarzone z działaniami „na czyjąś korzyść materialną”. Na usprawiedliwienie PLP mogę tylko dodać, że gdy ono powstawało w 1993 roku, słowo „lobby” było jeszcze neutralne, a nawet więcej – brzmiało nowocześnie, zachodnio.
PLP sformułowało do tej pory kilkaset opinii, opracowań i stanowisk oraz ekspertyz, dotyczących gospodarki, poszczególnych branż oraz obronności. Za każdym razem stanowiły one ważny głos w dyskusji nad danym zagadnieniem. Tym razem PLP pochyliło się nad problemem obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej naszego kraju.
Generalnie zgadzam się z postawioną przez specjalistów z PLP tezą, że obecnie nasz parasol przeciwlotniczy jest więcej niż dziurawy, a system obrony przeciwrakietowej nie istnieje wcale. PLP w rozesłanym dzisiaj do mediów stanowisku apeluje o jak najszybsze zakupy systemów obrony przeciwlotniczej „Wisła” i „Narew” oraz radzi, jak to zrobić.
Niestety, nie do końca zgadzam się z ich propozycjami. Najwięcej moich wątpliwości budzi stwierdzenie, iż: „Wybór (mowa o systemie „Wisła” – red.) oferty powinien być dokonany wspólnie przez Siły Zbrojne i Konsorcjum PGZ „Wisła”, które skupia 11 polskich przedsiębiorstw i współpracuje z ośrodkami naukowymi”.
Uważam, że Polska Grupa Zbrojeniowa, stając kilka lat temu do wyścigu o system rakietowy „Wisła” w konsorcjum z francuskim MBDA, do końca postępowania będzie już niestety obarczona podejrzeniami o brak obiektywizmu wobec innych, niefrancuskich ofert. Może są to bezpodstawne obawy, ale gdy ktoś przegrał walkę o czyjąś „rękę”, naprawdę trudno uwierzyć, że sprawiedliwie oceni kandydata, który go pokonał. Tym bardziej, że jego negatywna ocena może zaowocować eliminacją konkurenta i on znów dostanie szansę na zwycięstwo.
Dlatego wybór w programie „Wisła” powinien być bezwzględnie dokonany wyłącznie przez żołnierzy, a opinie PGZ traktowane z odpowiednim – z racji historii postępowania – dystansem.
Zdecydowanie zgadzam się za to z przedstawicielami PLP, iż pozyskanie zestawów „Wisła” to ogromna szansa dla krajowego przemysłu na zdobycie licencji na technologię rakietową, niezbędną do samodzielnej realizacji programu „Narew”. O ile bowiem w „Wiśle” nie dysponujemy ani radarami, ani pociskami, o tyle w przypadku pocisków krótkiego zasięgu mamy już w opracowaniu niezbędne radary. Natomiast sieć dowodzenia jesteśmy w stanie stworzyć sami, a pociski produkować, gdy dostaniemy odpowiednie know-how.
Czy jednak powinno to robić konsorcjum PGZ „Narew”, jak sugeruje PLP? Mam wątpliwości, czy nie lepiej byłoby, aby po audycie „Planu modernizacji technicznej na lata 2012–2022” nowe kierownictwo MON zbudowało takie konsorcjum od nowa. Może się bowiem okazać, że przy programach zbrojeniowych przyznawanych Bumarowi, a później PGZ, nie wszystko jest tak transparentne, jak zapewniano do tej pory.
Na pewno ciekawym pomysłem PLP jest rozbudowanie morskiej odnogi „Tarczy Polski” wzorem Amerykanów. Oczywiście w mniejszej, polskiej skali.
komentarze