Błąd ludzki czy wadliwa konstrukcja pocisków? Wojskowa komisja bada przyczyny wypadku, jaki zdarzył się we wrześniu na poligonie w Świętoszowie. Z powodu pożaru, który wybuchł w czołgu Leopard, trzech żołnierzy zostało rannych, a czwarty w wyniku obrażeń zmarł w szpitalu. Raport na temat przyczyn zdarzenia ma zostać przedstawiony do końca miesiąca.
Dochodzenie w sprawie okoliczności wypadku prowadzi wrocławska Wojskowa Prokuratura Okręgowa, a czynności śledcze na jej zlecenie wykonują żandarmi z Żagania.
Równoległe prace prowadzi komisja złożona z przedstawicieli Inspektoratu Wojsk Lądowych Dowództwa Generalnego, Inspektoratu Wsparcia oraz 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej. – Dążymy do ustalenia, czy nie zostały na przykład złamane procedury i czy sprzęt, którego używali żołnierze na poligonie, był w pełni sprawny – mówi ppłk Artur Goławski, rzecznik prasowy Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.
Choć wojskowi badający przyczyny wypadku nie ujawniają żadnych szczegółów sprawy, Dowództwo Generalne przyznaje, że pod uwagę są brane dwie główne hipotezy: ludzki błąd w czasie przygotowania i prowadzenia ćwiczeń albo wadliwa konstrukcja ćwiczebnej amunicji.
Pożar na poligonie
Do wypadku w Świętoszowie doszło 17 września. Szkolili się tam żołnierze 10 Brygady Kawalerii Pancernej. Podczas ćwiczeń ogniowych wybuchł pożar czołgu Leopard 2A4. Rannych zostało czterech żołnierzy załogi. Wszyscy trafili do szpitala w Nowej Soli. Jeden z nich jeszcze tego samego dnia wrócił do domu. Najciężej poszkodowanego szer. Michała Pawlichę po kilkunastu dniach przetransportowano do Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej. Tam 23-latek miał kontynuować leczenie. Jednak 9 października nad ranem żołnierz zmarł w wyniku obrażeń. Został pochowany z wojskowymi honorami na cmentarzu w Kożuchowie.
Amunicja w trakcie badań
W dniu wypadku na potrzeby śledztwa został zabezpieczony czołg Leopard 2 A4 z 10 Brygady. Ze względów bezpieczeństwa gen. broni Mirosław Różański, dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych zdecydował, by wstrzymać używanie amunicji szkolnej z partii, z której tego dnia korzystano podczas ćwiczeń. Chodzi o kilka tysięcy sztuk pocisków kalibru 120 mm firmy Mesko, producenta amunicji dla polskiej armii.
Inne partie pocisków, mających atesty do użycia, zostały już sprawdzone. Strzelanie testowe z ich użyciem przeprowadzili dowódcy z 11 Dywizji Kawalerii Pancernej. Z tej amunicji mogą więc korzystać żołnierze, którzy na poligonach ćwiczą nadal w Leopardach. – Wad czołgów Leopard dotychczasowe prace komisji nie ujawniły. Dlatego zostały one dopuszczone do użytkowania – mówi ppłk Goławski.
Wicepremier Tomasz Siemoniak zapewnia: – Jestem zdeterminowany, żeby sprawę wyjaśnić. Gwarantuję, że opinii publicznej przekażemy pełną informację. Wyciągniemy wnioski, żeby takie sytuacje się nie powtórzyły. Żołnierze muszą być pewni, że amunicja i procedury są takie, jak należy – mówił minister obrony dwa temu w TVN24.
Prace wojskowej komisji mają potrwać do końca października. Raport zostanie upubliczniony.
autor zdjęć: kpt. Justyna Balik, kpt. Adrianna Wołyńska
komentarze