Gdyby nie oni, nie byłoby komandosów w Lublińcu. Prawdopodobnie nie byłoby Formozy, GROM-u i Agatu. Historia pierwszej polskiej jednostki specjalnej stała się inspiracją do filmu dokumentalnego o 1 Batalionie Szturmowym z Dziwnowa. Ekipa właśnie zakończyła zdjęcia na poligonie drawskim, gdzie tajna jednostka ćwiczyła 40 lat temu.
Pomysł powstania dokumentu poświęconego tej jednostce narodził się trzy lata temu. Dominik Pijański zaczął wtedy rejestrować rozmowy z byłymi żołnierzami z Dziwnowa, następnie z zespołem Comcam.pl postanowili zrobić z tego film. Nadali mu tytuł „4101 Dziwnów”.
Tajna, zasłużona
Od początku wsparcia ekipie filmowej udzielają dawni komandosi działający w stowarzyszeniach Byłych Żołnierzy 1 Batalionu Szturmowego oraz Żołnierzy Wojsk Specjalnych „Grupa Raptor”.
Specjalsi z Dziwnowa musieli posiadać umiejętności każdej z wymienionych, obecnych jednostek komandosów: przeprowadzali szybkie akcje desantowe, rozpoznanie, byli wyszkoleni w walce wręcz, a nawet w minowaniu i wysadzaniu nieprzyjacielskich portów istniejących na morskiej trasie do Jutlandii.
Zanim powstała formacja w Dziwnowie, 26 Batalion Rozpoznawczy numer 4101 utworzono w Krakowie w 1961 roku. Trzy lata później został przeniesiony do Dziwnowa, gdzie rozkazem ministra obrony narodowej z 8 maja 1964 roku zmienił nazwę na 1 Batalion Szturmowy. Jednostka liczyła wtedy: 24 oficerów, 38 podoficerów i 360 żołnierzy służby zasadniczej. Batalion zajął w Dziwnowie budynki po byłych koszarach SS nad rzeką Dziwną.
Podlegał bezpośrednio ministrowi obrony, a w wypadku wojny, której wybuch w tym czasie wydawał się bardzo realny, mieli uderzyć na kapitalistyczną Jutlandię i tam czekać na przybycie wojsk zmechanizowanych.
– To była jednostka w czasach Układu Warszawskiego, której przeznaczenie i zadanie były tajne – mówi reżyser Dominik Pijański. – Takie były czasy i takie były uwarunkowania polityczne. Ale gdyby nie było 1 Batalionu Szturmowego, nie byłoby komandosów w Lublińcu, prawdopodobnie nie byłoby Formozy, być może nie powstałby GROM. I właśnie dlatego należy się mu taki dokument, inaczej szybko ta historia popadłaby w zapomnienie – podkreśla.
Odtworzyli morderczy trening
Niestety filmowe materiały archiwalne poświęcone jednostce o tajnych zadaniach praktycznie nie istnieją. Aby mieć czym zilustrować dokument, realizatorzy postanowili więc odtworzyć elementy szkolenia w konwencji archiwalnej. Z pełną dbałością o szczegóły umundurowania, sprzętu czy miejsca.
Pomysł spodobał się generałowi broni Mirosławowi Różańskiemu, dowódcy generalnemu rodzajów sił zbrojnych. Krótko odpowiedział twórcom dokumentu proszącym o wsparcie: – Robimy to.
Dzięki temu producent filmu mógł w ostatni weekend nakręcić plenerowe zdjęcia na poligonie w Jaworzu, dokładnie tam, gdzie morderczy trening przechodzili w latach 70. i 80. XX wieku pierwsi polscy komandosi.
Odtwórcy ich ról przechodzili trening siłowy i wytrzymałościowy. Nurkowie w Jeziorze Głębokim ćwiczyli przechodzenie przez podwodny tor przeszkód. Na torze naziemnym żołnierze pokonywali ściany, wspinali się po oponach czy przebiegali po szczebelkach prowizorycznego mostu nad mokradłami.
Filmowców wsparła Komenda Poligonu Drawskiego. W zdjęciach wzięli udział żołnierze i pojazdy 12 Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej. A także ochotnicy z grup rekonstrukcyjnych i stowarzyszeń oraz pasjonaci historii, często czynni żołnierze Wojska Polskiego, ubrani i wyposażeni dokładnie tak, jak komandosi 1 BSz. Także sprzęt – od broni, przez pojazdy, po kuchnię polową – odzwierciedlał warunki, w jakich kiedyś się szkolili komandosi. Pieczę nad realizmem zdjęć sprawowali oczywiście byli żołnierze 1 Batalionu z Dziwnowa.
Wspomnienia komandosów
Ale film „4101 Dziwnów” to przede wszystkim historia opowiedziana przez żołnierzy tej jednostki. Pijański i zespół Comcam.pl zdążyli nagrać wspomnienia nieżyjących już komandosów, m.in. Tadeusza Nowaka. Syn tego byłego żołnierza 4101 dziś jest oficerem w Jednostce Wojskowej Komandosów z Lublińca, która nosi ten sam numer 4101, bo jest kontynuatorką i spadkobiercą tradycji z Dziwnowa. Komandosi opowiadają filmowcom o szkoleniu, skokach spadochronowych, tzw. bytowaniu, dywersji, desantowaniu z luków torpedowych okrętów podwodnych. Wspominają udział wojska w interwencji Układu Warszawskiego w 1968 roku w Czechosłowacji oraz szkolenia na sprzęcie… NATO. Sprowadzano go m.in. z komunistycznego Wietnamu, gdzie armia USA w latach 60. i 70. walczyła w tzw. drugiej wojnie indochińskiej.
Dokument o JW 4101 jest przedsięwzięciem niekomercyjnym. Powstaje bez dotacji i sponsorów, jest finansowany ze środków własnych jego realizatorów. Jak zapowiada reżyser, film powinien być gotowy jeszcze w tym roku. Dostaną go wszyscy byli żołnierze 1 Batalionu Szturmowego. Będzie też dostępny dla szerszej grupy odbiorców, bo celem ekipy jest propagowanie historii.
autor zdjęć: ComCam.pl
komentarze