„Zniszczyć i wziąć do niewoli siły zbrojne Polski” – to fragment rozkazu nr 01, jaki otrzymali żołnierze Frontu Białoruskiego w 1939 roku. 17 września do realizacji tego zadania ruszyło kilkaset tysięcy czerwonoarmistów. W telegramie do Adolfa Hitlera Józef Stalin napisał, że napaść na Polskę to znak „przypieczętowanej krwią przyjaźni narodów Niemiec i Związku Radzieckiego”.
Od 1 września Wojsko Polskie walczyło przeciwko wojskom koalicji hitlerowskiej, tzn. przeciwko armiom niemieckiej i słowackiej. Od 3 września teoretycznie istniała koalicja antyhitlerowska w składzie: Polska, Francja i Wielka Brytania. Jednak Polacy nie doczekali się odciążającego front polski uderzenia francuskich sprzymierzeńców. Za to Wehrmacht otrzymał 17 września wsparcie ze strony swojego trzeciego sojusznika – Związku Radzieckiego. Od 6 września „miłująca pokój” Robotniczo-Włościańska Armia Czerwona prowadziła skrytą mobilizację i koncentrację sił dwóch frontów (Białoruskiego i Ukraińskiego) w sile 28 dywizji strzeleckich, 7 dywizji kawalerii i 10 brygad pancernych.
Fronty Białoruski i Ukraiński w natarciu
Historycy Albin Głowacki i Natalia S. Lebiediewa, współpracujący w ramach polsko-rosyjskiej komisji do spraw trudnych, szacują, że oba fronty, w momencie agresji, liczyły razem 470 tysięcy żołnierzy, 4850 czołgów, 5500 samochodów pancernych oraz 2000 samolotów (dla porównania Wehrmacht na początku wojny wykorzystał 2800 czołgów). Jednak nie była to ostateczna liczba czerwonoarmistów walczących z polskimi oddziałami. Stan radzieckich wojsk zwiększał się w następnych dniach; w związku z trwającą cały czas mobilizacją. Sowietów zasilały też tzw. grupy operacyjne NKWD z zadaniami specjalnymi (eliminowanie działalności wywrotowej, dokonywanie aresztowań oraz przejmowanie więzień). Dla Frontu Ukraińskiego formował je ludowy komisarz spraw wewnętrznych Ukraińskiej SRR, Iwan Sierow, pracując tym samym na krzyż Virtuti Militari, przyznany mu przez Bieruta siedem lat później. Podczas agresji uruchomiono również dotychczasowe radzieckie „aktywa” na terenie Polski, czyli bandy dywersyjne złożone z przedstawicieli mniejszości narodowych oraz renegatów (komunistów). Atakowały one mniejsze oddziałki wojska polskiego i mordowały wziętych do niewoli żołnierzy.
Radziecki plan kampanii wojennej został szczegółowo przygotowany. Wojskom wydano rozkazy: „najbliższe zadanie Frontu: zniszczyć i wziąć do niewoli siły zbrojne Polski, operujące na wschód od granicy litewskiej i linii Grodno-Kobryń” (rozkaz bojowy nr 01 Frontu Białoruskiego). Z kolei zadanie dla Grupy Konno-Zmechanizowanej tego Frontu brzmiało: „potężnym uderzeniem rozgromić wojska nieprzyjaciela i nacierać w kierunku Nowogródek – Wołkowysk […]; z końcem 18 września wyjść na rzekę Mołczadź […], potem nacierać na Wołkowysk z osłoną od strony Baranowicz”. Gdyby celem było wyzwolenie i obrona ludności białoruskiej i ukraińskiej, jak wmawiała światu radziecka propaganda, wystarczyłoby wyprzeć Wojsko Polskie z Kresów do Rumunii i na Węgry. Radzieckiej władzy zależało jednak na miażdżącym zwycięstwie nad polską armią.
17 września w radzieckiej prasie wybitny pisarz Aleksy Tołstoj stwierdził: „Jesteśmy neutralni na sposób sowiecki, nie na modłę neutralnej burżuazji, która wypycha sobie kieszenie pieniędzmi splamionymi krwią… Nasi bracia za granicą, wczoraj jeszcze niewolnicy, jutro przekonają się, że w przyszłości będą żyć dostatnio i szczęśliwie”.
KOP na granicy
W momencie radzieckiej agresji Wojsko Polskie miało około 600 tysięcy żołnierzy, z tego 250 tysięcy nadal walczyło z Wehrmachtem. Ta liczba także zmieniała się z każdym dniem – w Polsce również cały czas była prowadzona mobilizacja. Niestety, nie znaczy to, że to wojsko było zgrane i uzbrojone. Na Kresach rozlokowane były liczne Ośrodki Zapasowe piechoty, kawalerii i artylerii, cały czas pracujące nad formowaniem pododdziałów marszowych w celu uzupełniania walczących dywizji i brygad. Wschodnią granicę państwa ochraniał Korpus Ochrony Pogranicza, lecz po mobilizacji i wystawieniu czterech dywizji piechoty, uzupełniony rezerwistami, był to już tylko cień dawnego KOP-u. Jako pierwsze opór stawiły zaatakowane o 5.00 rano strażnice Korpusu. Do 20 września broniły się załogi fortyfikacji na „linii Sosnkowskiego” ze składu pułku „Sarny”.
Plutonem fortecznym „Tynne” z 4 kompanii dowodził ppor. rez. Jan Bołbott (kolega szkolny Czesława Miłosza i absolwent Wydziału Prawa KUL). Po kilku godzinach walki por. Bołbott naliczył na przedpolu ponad 100 poległych czerwonoarmistów. Trwał na stanowisku mimo braku nadziei na pomoc. Nie usłuchał wezwania do poddania się. Zginął wraz ze swoimi żołnierzami w wysadzonym przez radzieckich żołnierzy schronie. W historiografii PRL-u ta walka nie istniała, ponieważ żołnierze ppor. Bołbotta bili się w niewłaściwym miejscu i z niewłaściwym przeciwnikiem, który przecież nie atakował, a jedynie „wkraczał”. Inni żołnierze z tego samego pułku broniący pod dowództwem kpt. Raginisa fortyfikacji na odcinku „Wizna” mieli pod tym względem więcej szczęścia. Rosjanie docenili walkę żołnierzy ppor. Bołbotta zapisem w „Dzienniku działań bojowych Kijowskiego Specjalnego Okręgu Wojskowego” pod datą 19.09.1939 roku: „Na odcinku Tynne, Bohusze nieprzyjaciel w oparciu o betonowy schron bojowy Rejonu Umocnionego [RU] Sarny powstrzymuje postęp prawego skrzydła Frontu”. W 1989 roku por. Bołbott został pośmiertnie odznaczony krzyżem Virtuti Militari przez prezydenta Kaczorowskiego.
Do 22 września broniła się załoga Grodna w sile dwóch batalionów piechoty, odpierając kilka natarć czołgów. Żołnierze radzieccy użyli tam po raz pierwszy „żywej tarczy” w postaci ciężko rannego 13-letniego chłopca, Tadka Jasińskiego, przywiązanego do pancerza czołgu. Obrońcy z kolei po raz pierwszy na większą skalę użyli „koktajli Mołotowa” do niszczenia czołgów. W odwecie za poniesione straty po zakończeniu walk żołnierze radzieccy zamordowali ponad trzysta osób.
Związek Radziecki nie uważał się za prawnego następcę Rosji i nie uznawał jej zobowiązań wynikających z podpisania konwencji haskiej dotyczącej praw i zwyczajów wojny lądowej. Konwencja ta omawia zasady dotyczące jeńców wojennych. Armia Czerwona nie miała struktur odpowiedzialnych za jeńców wojennych. Jeśli nie zostali zamordowani na miejscu, byli przekazywani do dyspozycji wojsk NKWD. Według wielu relacji walki poszczególnych odosobnionych oddziałów trwały do kilku godzin, ale mordowanie jeńców przeciągało się do następnego dnia.
Działanie w układzie sojuszniczym wymaga koordynacji i współdziałania. Zgodnie z dyrektywą ludowego komisarza obrony z 22 września „w wypadku zwracania się przedstawicieli niemieckich do dowództwa Armii Czerwonej o udzielenie pomocy w likwidacji polskich jednostek lub band, utrudniających ruchy niewielkich jednostek niemieckich, dowództwo Armii Czerwonej, w razie konieczności, przydzieli niezbędne siły zabezpieczające likwidację przeszkód znajdujących się na drodze ruchów”.
Faktycznie oznaczało to udzielenie wsparcia bojowego Wehrmachtowi w walce z Polakami. Do współdziałania z Wehrmachtem doszło podczas oblężenia Lwowa oraz w rejonie Hrubieszowa, Sokala i Zamościa, gdzie 8 korpus strzelecki Armii Czerwonej razem z jednostkami Wehrmachtu walczył z resztkami 1, 5 i 41 DP.
Generał Langner poddał Lwów Armii Czerwonej. Zgodnie z warunkami kapitulacji żołnierze polscy mieli mieć możliwość przejścia na Węgry, zostali jednak aresztowani i wysłani do obozu w Kozielsku. Podobnie, wobec załogi Modlina, zachowali się Niemcy, aresztując zwolnionych wcześniej obrońców. Zarówno „słowo honoru oficera radzieckiego” jak i „słowo honoru oficera niemieckiego” okazało się być takim samym oksymoronem.
Jedni polegli w walce, inni zostali podstępnie zamordowani
Straty wojenne Armii Czerwonej ocenia się na około 2500-3000 zabitych i około 8000-10000 rannych. Straty polskie z powodu agresji Związku Radzieckiego obejmują poległych i rannych podczas walk z Armią Czerwoną oraz zamordowanych przez żołnierzy radzieckich, grupy operacyjne NKWD, bandy terrorystyczno-dywersyjne i bojówki nacjonalistyczne. Ogółem ocenia się je na 6000-7000 tysięcy zabitych i około 10000 rannych.
W wielu miastach spotkanie sojuszników uczczono wspólnymi defiladami. W Grodnie defiladę odbierał gen. Czujkow w towarzystwie generałów Wehrmachtu. W Brześciu sojusznicze wojska defilowały przed gen. Guderianem i kombrigiem Kriwoszeinem. Podobną defiladę zorganizowano w Pińsku.
Wódz III Rzeszy na odprawie dowództwa Wehrmachtu stwierdził, że Niemcy graniczą z przyjaznym państwem i nie obawiają się wojny na dwa fronty. Z kolei radziecki przywódca w telegramie do Adolfa Hitlera pisał: „Przypieczętowana krwią przyjaźń narodów Niemiec i Związku Radzieckiego ma podstawy, aby była długotrwała i mocna”.
komentarze