Widzieli śmierć kolegów. Stracili zdrowie. Przeżyli traumę podczas misji zagranicznych. Dziś przechodzą kryzys psychiczny i rodzinny. Spotykają się na warsztatach terapeutycznych, żeby pomóc sobie i innym. – Wymiana doświadczeń między tymi, którzy poradzili sobie z traumą i osobami wciąż się z nią borykającymi, to nieoceniony element terapii – mówi psycholog Angelika Szymańska.
Sierżant Krzysztof Czapla z 10 Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie przyjechał na warsztaty do Lądka-Zdroju z żoną Jolantą. Na misjach w Kosowie, Iraku oraz dwóch zmianach w Afganistanie spędził, z krótkimi przerwami, niemal cztery lata. – Nauczyłam się radzić sobie sama. Problem w tym, że gdy ludzie nie przebywają ze sobą na co dzień, oddalają się od siebie – przyznaje Jolanta. Krzysztof doszedł do wniosku, że rodzinie potrzebna jest pomoc psychologa, by odbudować dawne relacje w małżeństwie. – Koledzy wracali z warsztatów terapeutycznych mocno podbudowani, więc namówiłem żonę i przyjechaliśmy do Lądka – mówi żołnierz. Decyzji nie żałuje. Oboje z żoną nie mają wątpliwości: z takiej pomocy powinny skorzystać wszystkie rodziny żołnierzy będących na misji w bojowym pododdziale.
Tygodniowe warsztaty psychologiczno-terapeutyczne zorganizowało Stowarzyszenie Rannych i Poszkodowanych w Misjach poza Granicami Kraju. Koszt pokrywa MON. Właśnie zakończyła się lipcowa edycja warsztatów, kolejna będzie jesienną. I już są pierwsi chętni, zachęceni takimi opiniami, jakimi dzieli się małżeństwo Czaplów. Wszyscy zaangażowani w organizację warsztatów znają problemy weteranów. Ich koordynatorem jest st. plut. w st. spocz. Janusz Raczy, dziś wiceprezes Stowarzyszenia, ale dekadę temu sam przeżył traumę podczas misji w Iraku. W 2004 roku został ciężko ranny. W trakcie warsztatów ma na głowie sporo spraw organizacyjnych, więc nie zawsze może wziąć udział w zajęciach grupowych, ale stara się korzystać z terapii indywidualnej. – Pracują z nami psycholodzy z jednostek wojskowych, którzy z autopsji, a nie z telewizji, znają życie na misjach – podkreśla. Zaznacza, że Stowarzyszenie pamięta również o rodzicach poległych żołnierzy i oferuje im terapię. – Bo wiemy, jak ważne są dla nich te spotkania i integracja ze środowiskiem wojskowym – dodaje.
Rodzice poległych żołnierzy to zatem jedna z czterech grup, na jakie podzielono 70 uczestników warsztatów. Jedna gromadzi weteranów singli, a dwie – wojskowe pary: weteranów z żonami lub z partnerkami.
Dwie trzecie uczestników przyjechało na warsztaty po raz pierwszy. Tak jak ppor. Przemysław Kowalski, który przechodzi terapię z grupą singli. Na co dzień pracuje jako szef służby żywnościowej w 31 Wojskowym Oddziale Gospodarczym w Zgierzu. Ma status weterana poszkodowanego, ponieważ został ranny, gdy wpadł w zasadzkę talibów. Na jego oczach zginął kolega i dowódca por. Łukasz Kurowski. Było to podczas I zmiany PKW w Afganistanie. A wspomnienia wciąż bolą. Cierpi na bezsenność. Stale wraca do niego pytanie, czy mógł zrobić coś więcej, by uratować kolegę. Ciągle widzi jego śmierć. – Rodzina zauważyła, że się zmieniłem i że dzieje się ze mną coś złego. Od psychologa w jednostce – a służyłem wówczas w 25 Brygadzie Kawalerii Powietrznej – dowiedziałem się o warsztatach terapeutycznych, więc skorzystałem z takiej możliwości – opowiada ppor. Kowalski. Stara się przekazywać swoją wiedzę i doświadczenie innym.
To też pomaga w terapii. Sierż. rez. Szymonowi Mutwickiemu warsztaty i koledzy z grupy terapeutycznej pomogli „poukładać sobie wszystko w głowie”. – Zrozumiałem, że nie trzeba zapomnieć o tym, co było, tylko pogodzić się z tym, że już nie będzie tak jak dawniej. Uwierzyłem, że może być normalnie. Gdy patrzyłem na problemy innych, moje własne nie wydawały mi się już tak wielkie – przyznaje.
Psycholog Angelika Szymańska podkreśla, że możliwość podzielenia się wspomnieniami z członkami grupy jest ważna. W cywilnym środowisku żołnierze niechętnie poruszają tematy związane z ich przeżyciami podczas misji. Z nimi wiążą się bowiem ogromne emocje, a weterani spotykają się z brakiem zrozumienia wśród bliskich. Na warsztatach zaś przebywają wśród kolegów mających podobne doświadczeniach i mówią, co czują, bez obaw, że zostaną negatywnie ocenieni, zbagatelizowani lub że ich problemy potraktowane zostaną trywialnie. Z kolei dla rodzin żołnierzy taka terapia to często jedyna okazja do zrozumienia problemów, które są konsekwencją udziału w misji. – Niezrozumienie, brak wsparcia najbliższych, przytłaczające wspomnienia związane z utratą kolegów, utratą zdrowia, konfrontacja ze śmiercią są przyczyną kryzysu psychologicznego. Wymiana doświadczeń między uczestnikami, którzy poradzili sobie z traumą, a tymi, którzy do tej pory borykają się z jej następstwami, stanowi nieoceniony element terapeutyczny – zaznacza.
Spotkania pozwalają też dotrzeć do tych uczestników zagranicznych operacji, którzy wymagają specjalistycznej pomocy psychologicznej.
autor zdjęć: Szymon Mutwicki
komentarze