Polskie firmy i ośrodki badawczo-rozwojowe mają wystarczające doświadczenie oraz potencjał kadrowy i techniczny, by uczestniczyć w budowie okrętów dla Marynarki Wojennej. Jednak najlepiej, by dla poszczególnych projektów tworzyły zgodnie współpracujące konsorcja. Wtedy łatwiej będzie im spełnić wymogi MON – pisze poseł Jerzy Budnik (PO) z sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Cieszę się bardzo, że program modernizacji floty Marynarki Wojennej z fazy analitycznej wszedł wreszcie w fazę realizacji. Jako poseł Komisji Obrony Narodowej z Pomorza, znający dobrze, co tu dużo mówić, nienajlepszy stan obecnej floty, usilnie zabiegałem o to od lat.
O tym, że nastąpił długo oczekiwany przełom, świadczy nie tylko bliskie już przekazanie do użytku, zwodowanego niedawno okrętu patrolowego „Ślązak”, który został zbudowany w Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni. Potwierdzeniem tego jest przede wszystkim zapowiedziane już na sierpień tego roku zwodowanie, w gdańskiej stoczni Shipbuilding, pierwszego z trzech niszczycieli min kryptonim „Kormoran II”. Inspektorat Uzbrojenia MON rozpoczął też procedurę zakupu trzech okrętów patrolowych z funkcją niszczenia min kryptonim „Czapla” oraz trzech okrętów obrony wybrzeża kryptonim „Miecznik”. Niedługo ta sama procedura rozpocznie się w stosunku do trzech okrętów podwodnych.
Ważne jest to, że resort przeznaczył na ten cel odpowiednie środki. MON podtrzymuje też wcześniejszą deklarację, że jednym z warunków udzielenia zamówienia na budowę tych okrętów, oprócz terminu realizacji i kosztu, będzie stopień i zakres „polonizacji", czyli udziału w tych przedsięwzięciach polskich firm i dostawców. To duża szansa na powstanie nowych miejsc pracy, na rozwój naszego przemysłu stoczniowego i jego rozsianych po całym kraju kooperantów.
Skorzystać na tym powinny także rodzime ośrodki naukowo-badawcze, jak Akademia Marynarki Wojennej, Politechnika Gdańska, Centrum Techniki Morskiej czy Centrum Techniki Okrętowej.
Uważam, że mają one wystarczające doświadczenie oraz potencjał kadrowy i techniczny, by sprostać temu zadaniu, ale najlepiej by dla poszczególnych projektów tworzyły zgodnie współpracujące konsorcja. Wtedy łatwiej będzie im spełnić wymogi ministerstwa obrony. A ponieważ zamówione okręty mają być najnowszej generacji, dla jednych i drugich to niepowtarzalna szansa na postęp technologiczny na najwyższym światowym poziomie, co może w przyszłości zaowocować kolejnymi, atrakcyjnymi zamówieniami. Przecież w programie modernizacji MW jest jeszcze budowa innych okrętów, m.in. ratowniczych, rozpoznania radiolokacyjnego, hydrologicznego, wsparcia logistycznego, wsparcia operacyjnego czy też zbiornikowca. Dlaczego i one nie miałyby być budowane w polskich stoczniach? A może na zamówieniach krajowych się nie skończy?
komentarze