Zaledwie kilkadziesiąt metrów od miejsca, gdzie 2 lipca w Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni zwodowano i ochrzczono patrolowiec „Ślązak”, stał zacumowany trałowiec ORP „Wdzydze”, który obecnie przechodzi remont i modernizację. Wspominam o tym dlatego, że to właśnie ta jednostka 21 lat i 8 dni wcześniej na tym samym stoczniowym podnośniku otrzymała swoje imię. Myślałem już, że nie doczekam momentu, gdy nowy okręt dla Marynarki Wojennej stanie się faktem. To bardzo długi okres, tym bardziej że zaniedbania w doposażeniu floty wojennej to nie kwestia ostatnich kilkunastu lat – pisze kmdr Janusz Walczak, oficer Marynarki Wojennej RP.
Można spokojnie powiedzieć, że Marynarka Wojenna nie jest dofinansowana od pół wieku. Czy to się zmieni? Opracowany plan modernizacji Marynarki przewiduje bardzo duże inwestycje w odbudowanie potencjału morskiego rodzaju sił zbrojnych. Oczywiście rodzi się pytanie: czy przez ostatnie 50 lat nie było ambitnych planów? Owszem, były, ale nie zostały zrealizowane. Czy w takim razie obecnie można mieć nadzieję na przyszłość? Dla mnie wodowanie „Ślązaka” jest tego dowodem.
Wkrótce zwodowany zostanie kolejny okręt. Pierwszy z serii niszczycieli min projektu „Kormoran II” spłynie na wodę pod koniec sierpnia w stoczni w Gdańsku. To także bardzo oczekiwana i przez wiele lat ignorowana przez decydentów inwestycja w siły morskie. Już zapadły decyzje związane z dostarczeniem Marynarce Wojennej sześć kolejnych okrętów – trzy z nich to okręty obrony wybrzeża, czyli de facto korwety, projektu „Czapla”. Pozostałe trzy to jednostki patrolowe projektu „Miecznik”. Program został trochę opóźniony w stosunku do planów – podpisanie umów ma nastąpić w drugim kwartale 2016 roku z uwagi na skierowanie projektu do krajowego przemysłu.
Najdroższe, najnowocześniejsze, najbardziej wyczekiwane
Najdroższy i najbardziej wyczekiwany przez Marynarkę Wojenną projekt to nowe okręty podwodne. Projekt nosi kryptonim „Orka” i przewiduje dostarczenie trzech bardzo nowoczesnych jednostek, zaopatrzonych w siłownie pozwalające na kilkunastodniowe nieprzerwane zanurzenie. Okręty mają też być wyposażone w rakiety manewrujące dalekiego zasięgu, co w rozumieniu bezpieczeństwa państwa przenosi ich znaczenie z poziomu operacyjnego na strategiczny. Podpisanie umowy powinno nastąpić w przyszłym roku.
Marynarka Wojenna potrzebuje też całej gamy jednostek wsparcia, pomocniczych i specjalistycznych takich, jak: jednostki rozpoznawcze, ratownicze, tankowce, hydrograficzne czy kutry transportowe. Te ostatnie zaczną być dostarczane już w 2016 roku, pozostałe jednostki od roku 2018. W przyszłym roku powinny rozpocząć się dostawy holowników, bez których żaden, nawet najnowocześniejszy okręt, nie może się obejść. Szukając analogii, nasunął mi się taki przykład, że kupując nowoczesne samoloty transportowe dla eskadry w Krakowie, kupiono także, jako niezbędne wyposażenie, kilka nowych ciągników, które służą jako holowniki różnych mobilnych urządzeń lotniskowych, a w końcu także mogą holować samoloty.
Poza okrętami siły morskie potrzebują jeszcze wymiany śmigłowców. Maszyny w pierwszej kolejności mają trafić do wojsk specjalnych i do Marynarki Wojennej. Powinno to nastąpić w 2017 roku. Lotnictwo morskie oczekuje śmigłowców ratowniczych oraz maszyn do poszukiwania i zwalczania okrętów podwodnych. Wskazany do zakupu Caracal zapewnia obie te wersje oraz daje bardzo ważne nad morzem właściwości: zapas mocy oraz znaczny zasięg. Lotnictwo morskie powinno otrzymać także dwa samoloty patrolowe i zwalczania okrętów podwodnych. Perspektywa wyposażenia MW w morskie wersje samolotów CASA C295 to bardzo dobra wiadomość w kontekście potencjału obronnego na Bałtyku.
Bezzałogowce niezbędne do służby na morzu
Marynarka Wojenna wymaga również inwestycji w infrastrukturę na lądzie i rozwiązania mobilne. Robotyzacja na morzu jest faktem i zanim jeszcze zaczęto myśleć o bezzałogowych statkach latających, takie roboty były wykorzystywane na morzu, także w Polsce. Ta dziedzina wymaga oczywiście rozwoju i nowych technologii. Bezzałogowe systemy poszukiwania i zwalczania min, roboty do prac ratowniczych, bezzałogowe jednostki ochrony portów i kotwicowisk, systemy rozpoznawcze czy roboty hydrograficzne to niezbędny element bezpieczeństwa na morzu, który eliminuje ryzyko dla ludzi, redukuje koszty oraz zwiększa efektywność. Sojusz Północnoatlantycki mocno dofinansował w Polsce modernizację nabrzeży portowych, infrastruktury paliwowej i energetycznej. To wzmacnia możliwości wykorzystania zdolności naszego kraju jako państwa przyjmującego wojska NATO.
Jak widać plany są kompleksowe i skoro rozpoczęto tego lata namacalnymi dowodami modernizację sił morskich, to chciałbym być optymistą również co do pozostałych projektów. Jednak muszę wspomnieć o refleksji, która naszła mnie 1 lipca. Na dzień przed wodowaniem „Ślązaka”, czekając na przepustkę, by wziąć udział w próbie generalnej w Stoczni Marynarki Wojennej, obejrzałem dokładnie tablicę, gdzie wywieszone są informacje o przetargach organizowanych przez Stocznię Marynarki Wojennej. Z powodu braku ofert nie rozstrzygnięto żadnego przetargu na dostawę usług, części zamiennych lub remont silników okrętowych wspomnianego na początku trałowca ORP „Wdzydze”. Tym smutniejsze, że siłownia powstała w Polsce, polskie są także konstrukcja i produkcja. Niestety, prymitywna ekonomia zwyciężyła nad perspektywicznym myśleniem o bezpieczeństwie państwa i producent silników Wola M-401 – zakład PZL-Wola przestał istnieć, a to, co pozostało, trafiło prawdopodobnie na złom i do skupu makulatury. Doceniam chęć polskiego przemysłu do uczestniczenia w modernizacji technicznej Marynarki Wojennej, ale nasuwa się pytanie, ile w tym marketingowych obietnic, a ile perspektywicznej i realnej oceny zdolności.
komentarze