Wojny nie wygrywa się sprzętem, ale ludźmi. Tymi, którzy ten sprzęt umieją skutecznie wykorzystywać. Liczą się wiedza i kompetencje, nie stanowiska. Co więcej, lepiej wyposażony, dobrze wyszkolony i motywująco, zróżnicowanie wynagradzany żołnierz jest lepszą gwarancją naszego bezpieczeństwa. Najwyższy czas pomyśleć o żołnierzach, którzy w przyszłości, używając takiego samego sprzętu wojskowego, jak ich koledzy w Niemczech czy Francji, nie będą musieli zadawalać się nieproporcjonalną częścią ich poborów, wykonując te same obowiązki obronne, na takim samym sprzęcie – pisze Jarosław W. Lasecki (PO), członek senackiej Komisji Obrony Narodowej.
Senat znowelizował wczoraj ustawę o przebudowie i modernizacji technicznej oraz finansowaniu Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej. Była ona bardzo oczekiwana już w 2001 roku, ale dzisiaj wydaje się być jeszcze bardziej potrzebna. Po prawie 15 latach jej funkcjonowania widzimy, jak była i nadal jest ważna. Ważna, bo stwarza podstawy do zwiększenia naszego poziomu obronności w dzisiejszych czasach, kiedy za naszą granicą toczy się wojna. Zwiększenie wydatków z poziomu 1,95 proc. do 2 proc. PKB, to nie tylko wypełnienie naszych NATO-wskich zobowiązań. To także realne zwiększenie możliwości wyposażenia polskiej armii w nowoczesny sprzęt, zdolny obronić nasz kraj przed potencjalnym zagrożeniem.
W obliczu wydatków na obronność innych państw NATO nie będziemy wyglądać źle z nowym wskaźnikiem. Chociażby dlatego, że z 2 procentami PKB wydatków na obronność będziemy na poziomie USA, które w 2015 roku wydadzą właśnie dokładnie 2 proc. Tyle tylko, że USA w realnych pieniądzach będą mieli 63 razy więcej na obronność niż my. Procentowo będziemy znacznie lepsi od Niemców, którzy wydadzą w 2015 roku 1,6 proc. i Francji, która w 2105 roku wyda 1,1 proc. PKB. Ale przecież nie chodzi tutaj o ściganie się na procenty. Bo co prawda te 1,6 proc. Niemiec jeszcze daleko odstaje od przyjętych w Newport 2 proc. dla wszystkich członków NATO, także od naszych polskich 2 proc. Biorąc pod uwagę fakt, że Niemcy wydają prawie 35 mld euro na obronność, daje to kwotę cztery razy większą niż w Polsce. Zwiększenie wydatków zbrojeniowych Niemiec do poziomu 2 proc. PKB mogłoby się nie spodobać, zwłaszcza Wielkiej Brytanii czy Francji, gdyż mogłoby je pozbawić roli lidera w wydatkach zbrojeniowych w Europie z odpowiednio 54 mld i 39 mld euro i obudzić niedobre resentymenty sprzed drugiej wojny światowej. A zatem same procenty nie oddają jeszcze prawdziwego obrazu zdolności obronnej.
Nowoczesny sprzęt kupowany jest za pieniądze – nie za procenty. Ten sprzęt zaś musi być obsługiwany przez dobrze wyszkolonych i dobrze zmotywowanych ludzi. Wojny nie wygrywa się sprzętem, ale tymi, którzy ten sprzęt umieją skutecznie wykorzystywać. Dlatego jednocześnie z modernizacją techniczną powinniśmy już dzisiaj intensywnie pomyśleć o nowoczesnym sposobie modernizacji kapitału ludzkiego w wojsku.
Być może to dobry czas do patriotycznej i kompetencyjnej modernizacji kadry naszej armii. Lepiej wyposażony, dobrze wyszkolony i motywująco, zróżnicowanie wynagradzany żołnierz jest lepszą gwarancją naszego bezpieczeństwa. Najwyższy czas pomyśleć już o żołnierzach, którzy w przyszłości, używając takiego samego sprzętu wojskowego, jak ich koledzy w Niemczech czy Francji, nie będą musieli zadawalać się nieproporcjonalną częścią ich poborów, wykonując te same obowiązki obronne, na takim samym sprzęcie. No chyba, że te obowiązki obronne będziemy chcieli przedefiniować, stawiając na obywatelską obronę terytorialną. Tylko po co wtedy było kupować tak drogi, nowoczesny, zagraniczny sprzęt?
komentarze