W kolejnym tygodniu ćwiczeń postawiono na indywidualne treningi i na długo wyczekiwane strzelanie. Trenowaliśmy na symulatorze Cyklop, wykonaliśmy strzelanie ćwiczebne do tarcz, a potem strzelanie przygotowawcze i bojowe. Mieliśmy udany dzień także dlatego, że wypadliśmy tak samo dobrze jak kadra zawodowa kompanii – pisze Mikołaj Klorek, relacjonując ćwiczenia rezerwy w 6 Batalionie Dowodzenia Sił Powietrznych w Śremie. Kapral podchorąży rezerwy pracuje w Poznaniu jako historyk.
Śrem, 22 czerwca
Poniedziałek rano, część rezerwistów po wolnej niedzieli dopiero przed pobudką wraca na ćwiczenia. Rozpoczyna się nowy tydzień, już nie poligonowy, a nastawiony bardziej na wyszkolenie indywidualne, w tym na wyczekiwane treningi strzeleckie.
Na pierwszy ogień poszli podoficerowie rezerwy, którzy razem z kadrą odbyli strzelanie bojowe z etatowego pistoletu P-83. Szkolenie odbyło się na strzelnicy Helenki. Tam też szeregowi kompanii przeszli ćwiczenia przygotowawcze do strzelania z karabinka Beryl i PMu, a rezerwiści zmierzyli się ze strzelaniem bojowym.
Film: Mikołaj Klorek
Muszę znaczyć, że dla całej piątki ćwiczących podoficerów rezerwy była to nowość, gdyż ostatnio strzelali stacjonarnie do tarczy. Na szczęście kierownik strzelania, chorąży z trzydziestoletnim stażem, wraz z dowódcą kompanii podeszli do tematu metodycznie i bardzo pragmatycznie.
Najpierw wykonaliśmy ćwiczenia na symulatorze Cyklop, strzelanie ćwiczebne do tarcz, a potem przyszła kolej na strzelanie przygotowawcze i bojowe według obowiązujących zasad. To pozwoliło nam się dobrze zapoznać z bronią i wykonać wszelkie czynności z zadowalającym rezultatem i – co szczególnie ważne – bezpiecznie! My, podoficerowie, dzień mieliśmy udany także dlatego, że wypadliśmy tak samo dobrze jak kadra zawodowa kompanii.
Śrem, 23 czerwca
Wtorek okazał się dniem zaliczeń i egzaminów. Po udaniu się na przykoszarowy plac ćwiczeń Helenki towarzystwo zostało podzielone na trzy grupy szkoleniowe. Zaczęło się wyrabianie norm.
Na pierwszy ogień ćwiczenia z poruszania się w terenie oraz czołganie. Na tym etapie szkolenia najbardziej zostali wymęczeni żołnierze obsługujący ciężką broń kompanijną, czyli karabiny maszynowe i granatniki przeciwpancerne.
Później wszyscy chwycili za łopaty saperskie i rozpoczęli zaliczenie punktu szkolenia nazywanego szczeliną OPL. Niestety, omawiany przedmiot trzeba było wykopać samodzielnie. Na szczęście trwało to krócej niż planowane cztery godziny, ale później i tak trzeba było to wszystko jeszcze zakopać. Na koniec pozostało nam zaliczenie obrony przeciwchemicznej, czyli zakładanie masek i nieśmiertelnych strojów ochronnych OP-1.
Po powrocie na kompanię odbyła się dalsza część szkolenia przygotowawczego do strzelania, tym razem z PK i RPG7. Tutaj na arenę wkroczył chorąży Kaźmierczak, szef 5 Kompanii, znany czytelnikom ze zeszłorocznego bloga relacjonującego ćwiczenia rezerwy. Chorąży okazał się także specjalistą od szkolenia z tego rodzaju broni. Żarty się zatem skończyły, a strzelania bojowe coraz bliżej.
autor zdjęć: Mikołaj Klorek
komentarze