Rosja szuka pretekstu, by wypowiedzieć traktat o całkowitej likwidacji rakiet pośredniego zasięgu. Jest to umowa międzynarodowa podpisana w 1987 roku między Stanami Zjednoczonymi i Związkiem Sowieckim. Porozumienie zakładało likwidację przez strony układu wszystkich odpalanych z lądu pocisków balistycznych i manewrujących o zasięgu od 500 do 5500 km, zarówno z głowicami nuklearnymi, jak i konwencjonalnymi – pisze Tadeusz Wróbel, publicysta „Polski Zbrojnej”.
Rosja wszelkimi sposobami próbuje zablokować powstanie pierwszych stałych amerykańskich baz wojskowych w państwach Europy Środkowej, a takimi będą instalacje systemu obrony przeciwrakietowej w Polsce i Rumunii. Od kilku lat rosyjscy politycy i wojskowi próbowali straszyć, że w kontrreakcji na pojawienie się pocisków przeciwrakietowych w Redzikowie rozmieszczą pociski krótkiego zasięgu Iskander w enklawie kaliningradzkiej.
Co Rosja zarzuca Stanom Zjednoczonym…
Rosjanie grożą także jednostronnym wypowiedzeniem traktatu o likwidacji rakiet pośredniego zasięgu. Umowa, podpisana 8 grudnia 1987 roku w Waszyngtonie przez prezydenta USA Ronalda Reagana i I sekretarza KC KPZR Michaiła Gorbaczowa, była jednym z symboli wygasającej zimnej wojny. Pierwszy raz o wypowiedzeniu traktatu, w razie rozmieszczenia elementów tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach, wspomniał 14 lutego 2007 roku szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji generał Jurij Bałujewski.
Rosjanie twierdzą, że z wyrzutni pocisków SM-3 przeznaczonych do zwalczania rakiet balistycznych będzie można wystrzeliwać manewrujące Tomahawki. Ten zarzut wynika z tego, że w Polsce i Rumunii mają być rozmieszczone wielofunkcyjne, wielopociskowe pionowe wyrzutnie Mk41 VLS, podobne do tych, które są montowane na okrętach wojennych. W tym przypadku rzeczywiście można z nich wystrzeliwać oba typy pocisków. Jednak Amerykanie podają, że lądowa wersja Mk 41 nie będzie miała tej zdolności.
Wcześniej Moskwa sygnalizowała, że w jej ocenie naruszeniem traktatu z 1987 roku są amerykańskie uzbrojone bezzałogowe statki powietrzne. Inny zarzut dotyczył tego, że Amerykanie w pociskach-celach wykorzystywanych w testach systemów przeciwrakietowych stosują m.in. zmodyfikowane silniki z wycofanych rakiet średniego zasięgu Minuteman II. Jeden z nich o nazwie Hera ma zasięg około 1000 km.
… co Stany Zjednoczone zarzucają Rosji
Z drugiej strony Stany Zjednoczone również mają wątpliwości co do przestrzegania przez Rosję zapisów traktatu z 1987 roku. Powodem są niejasności dotyczące pocisku balistycznego RS-26. Oficjalnie strona rosyjska podaje, że to rakieta międzykontynentalna o zasięgu ponad 5500 km. Jednak wątpliwości pojawiły się po testach RS-26 przeprowadzonych w latach 2012–2013 na znacznie krótszych dystansach. Otóż pociski wystrzelone z poligonu Kapustni Jar w obwodzie astrachańskim trafiały w cele na poligonie Sary Szagan, położonym na zachód od jeziora Bałchasz, po pokonaniu nieco ponad 2000 km. Inną konstrukcją, poza RS-26, która niepokoi USA, jest pocisk manewrujący R-500, który może być wystrzeliwany z wyrzutni dla Iskanderów. Co prawda testowano go na dystansie 360 km, ale według amerykańskich analiz jego zasięg jest kilka razy większy. Istnieją również podejrzenia, że Rosjanie testowali odpalanie z wyrzutni na lądzie morskiego pocisku manewrującego średniego zasięgu S-10 Granat (SS-N-21). Jest to o tyle prawdopodobne, że w roku podpisania traktatu zakazującego używania rakiet pośredniego zasięgu do służby wszedł jego lądowy wariant RK-55, który Rosjanie musieli niebawem wycofać.
Prezydent Władimir Putin 10 lutego 1987 roku pierwszy raz publicznie stwierdził, że traktat z 1987 roku jest niekorzystny dla Rosji. Były amerykański sekretarz obrony USA Robert Gates napisał w swoich wspomnieniach, że w 2007 roku minister obrony Siergiej Iwanow podczas rozmów dwustronnych wskazywał, że tylko ich kraje nie mają takiej broni, podczas gdy dysponują nią państwa położone w bliskim sąsiedztwie Federacji Rosyjskiej: Chiny, Korea Północna, Pakistan, Indie i Iran.
Imperium na nuklearnych nogach
Czy Rosja chce znowu mieć w swym arsenale rakiety średniego i pośredniego zasięgu tylko dlatego, że mają je kraje azjatyckie? Innym powodem jest z pewnością rywalizacja militarna z Zachodem. Otóż z prostej kalkulacji wojskowej wynika, że rakiety o tych zasięgach są względnie tanim sposobem rekompensowania sobie przez Rosję jej względnej słabości technologicznej, jeśli chodzi o broń konwencjonalną, oraz przewagi liczebnej wojsk państw członkowskich NATO.
Uwierający Rosję traktat wskazuje także, jak strategiczne znaczenie mają w jej polityce rakiety balistyczne, zdolne do przenoszenia głowic nuklearnych. Ostatnio Władimir Putin zapowiedział zwiększenie o 40 liczby pocisków międzykontynentalnych. W odróżnieniu od USA, Rosja po zakończeniu zimnej wojny, nawet będąc w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej, dalej rozwijała technologie rakiet balistycznych. Politycy bowiem i wojskowi w Moskwie mieli świadomość, że tylko arsenał nuklearny zapewni im utrzymanie statusu mocarstwa na arenie międzynarodowej.
komentarze