Indie dążą do rozbudowy i unowocześnienia swego przemysłu obronnego. Ich władze rozszerzają współpracę z miejscowymi firmami i próbują przyciągnąć inwestorów z zagranicy licząc na napływ nowoczesnych technologii. Wszystko to ma doprowadzić do tego, że Indie nie będą w tak dużym stopniu uzależnione od importu uzbrojenia – pisze Tadeusz Wróbel, dziennikarz Polski Zbrojnej.
Indie podobnie jak Polska dążą do tego, aby kontrakty zbrojeniowe podpisane z zagranicznymi dostawcami były w jak największym stopniu realizowane w kraju. Przy ich zawieraniu Hindusi stosują zasadę „Make in India”. Zagraniczna firma, aby zdobyć zamówienie, musi zgodzić się, że tylko niewielka transza uzbrojenia zostanie wyprodukowana w jej zakładach, np. w Europie, USA czy Rosji. Większość produkcji, po transferze technologii, ma się odbywać w zakładach indyjskich.
Władze w New Delhi odchodzą jednak od wieloletniej praktyki preferowania przy zamówieniach obronnych firm kontrolowanych przez państwo. Pierwszy wyłom stanowiły zlecenia dla prywatnych stoczni. Powodem było to, że państwowe stocznie miały tyle zamówień, że nie były zdolne realizować kolejnych.
Preferowanie sektora państwowego w branży lotniczej doprowadziło do sytuacji, w której wytwórnia Hindustan Aeronautic Limited (HAL) stała się monopolistą, jeśli chodzi o produkcję samolotów wojskowych. Teraz nastąpił przełom. Pierwszy raz wojskowe samoloty wyprodukuje i dostarczy siłom powietrznym podmiot prywatny. Zamówienie dotyczy 56 średnich samolotów transportowych. Zgodnie ze wspomnianą wcześniej zasadą 16 maszyn C-295 wyprodukują znajdujące się w Hiszpanii zakłady Airbus Defence and Space. Pozostałe 40 maszyn zostanie wyprodukowanych w Indiach przez Tata Advanced Systems. To tylko jeden z wielu podobnych projektów. W ten sposób mają być również realizowane kontrakty m.in. na nowe śmigłowce wielozadaniowe.
Hindusi zwiększyli też poziom udziałów, jaki w ich firmach mogą mieć zagraniczni dostawcy uzbrojenia. Teraz jest to 49 procent. Jednak nie brak głosów, że jeśli Indie chcą naprawdę zyskać najnowsze technologie, to trzeba dać cudzoziemcom udziały większościowe. Bowiem mając kontrolę nad daną firmą będą bardziej skłonni wprowadzać najnowocześniejsze technologie i rozwiązania. Potwierdzeniem tego może być to, że w przypadku niektórych postępowań zakupowych resortu obrony zainteresowanie wyraził zaledwie jeden zagraniczny producent. Innym środkiem zachęcającym biznes do inwestowania w Indiach mają być niższe podatki na produkcję obronną.
Jest kilka powodów, dla których władze Indii chcą wprowadzić zmiany w branży zbrojeniowej. Z pewnością jednym z nich jest niewydolność sektora państwowego. Potwierdzeniem tego jest trwająca nawet kilkadziesiąt lat realizacja programów zbrojeniowych, na przykład dotyczących samolotu bojowego Tejas czy czołgu Arjun. Kłopotliwą kwestią jest też niska jakość krajowej produkcji.
Przede wszystkim Hindusi chcą ograniczyć swoje uzależnienie od importu uzbrojenia i sprzętu wojskowego. Obecnie jak sami przyznają dostawy zagraniczne zapewniają około 60 procent potrzeb obronnych. Indie, które mają trzecie co do wielkości siły zbrojne na świecie, w których służy 1,3 mln żołnierzy, są jednym z największych importerów uzbrojenia na świecie. Według IHS Jane 360 in its Global Defence Trade Report w ubiegłym roku uplasowały się na drugim miejscu, za Arabią Saudyjską, z kwotą 5,56 mld dolarów. Natomiast Sztokholmski Międzynarodowy Instytut nad Pokojem podaje, że w latach 2010-2014 Indie wchłonęły aż 15 procent globalnego importu uzbrojenia. To trzy razy więcej niż zajmujący następne miejsca Saudyjczycy i Chińczycy.
Dla kraju, który nie należy do krezusów, import broni jest wyczerpujący finansowo. Uzależnienie od uzbrojenia zagranicznego może mieć też inne negatywne konsekwencje, takie jak podatność na naciski polityczne czy embarga. Dlatego Indie poważnie zabrały się za porządki w swym przemyśle obronnym.
komentarze