Pomysł marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego o zorganizowaniu dla posłów przeszkolenia wojskowego zaakceptowało niespełna 50 posłów. W czasie bardzo niejasnej sytuacji na wschodzie Ukrainy i destabilizacji w naszej części świata tylko co dziewiąty parlamentarzysta zdecydował się na jednodniowe założenie munduru z orłem na berecie i biało-czerwoną flagą na rękawie. Tylko tylu dało przykład... – pisze Bogusław Politowski, dziennikarz polski-zbrojnej.pl.
Większość przedstawicieli narodu nie zrozumiała, że w przeszkoleniu nie chodziło o wylanie litrów potu, przeczołganie ich, lecz zwrócenie uwagi na sprawę obronności kraju, o przykład idący z góry...
W komentarzu sprzed kilku tygodni obawiałem się, że propozycja ubrania posłów w kamasze zamieni się w medialny show. Sygnalizowałem wówczas, że marszałek ze swojego pomysłu nie tylko przez media będzie rozliczany. Wyraziłem przekonanie, że jeżeli zapowiedziane szkolenie zostanie zorganizowane w sposób poważny, będzie efektywne, pozwoli posłom poznać „zapach żołnierskiego potu”, zyska poklask, uznanie społeczne i będzie bardzo cennym przykładem dla wielu, szczególnie młodych ludzi, że warto skorzystać z propozycji wojska i takie przeszkolenie odbyć.
Przestrzegałem jednocześnie, że jeśli wyjazd na poligon zamieni się w majówkę, plenerową wycieczkę połączoną z wizytą na trybunie i zjedzeniem grochówki, stanie się dla ludzi znakiem, że wysiłek obronny nie jest wymagany od wszystkich i nie trzeba do tego podchodzić zbyt poważnie.
Nie wiem, czy za sprawą tych słów, czy w poczuciu powagi, jaka powinna towarzyszyć sprawom obronności granic kraju, wyjazd posłów na jednodniowe przeszkolenie został zorganizowany z zachowaniem powagi. Parlamentarzystom przygotowano „zestaw szkoleniowy”, który dał im możliwość poznania codziennego żołnierskiego wysiłku. Na dodatek w przypadku zajęć z udzielania pierwszej pomocy te umiejętności mogą się im przydać w codziennym życiu.
Szkolenie przeprowadzono bez fanfar, zbyt wielu kamer, błysków fleszy. I dobrze. Nie było show i uczestnicy szkolenia nie musieli robić niczego na pokaz. Przedstawiciele mediów nie peszyli wojskowych instruktorów, nie przeszkadzali w zajęciach. Żołnierze zaangażowani w szkolenie przeprowadzili je w poczuciu, że robią coś ważnego i nie uczestniczą w humorystycznym spektaklu, lecz przekazują swoje umiejętności i wiedzę komuś, kto jej chce.
Zdaję sobie sprawę, że jeden dzień w wojsku nie zmieni nagle charakterów ludzi, nie zaszczepi w nich na stałe chęci do zgodnej współpracy i wzajemnego poszanowania. Nie wierzę, że w Sejmie z tego powodu skończą się nagle prowadzone zbyt często czcze dyskusje i spory, a uczestnicy szkolenia staną się bardziej konkretni i będą lepiej reprezentować naród.
Wiem jednak, że z chwilą ubrania munduru wielu z nich poczuło nagle, że w żołnierskim rzemiośle nie ma miejsca na dywagacje, spory i złośliwości. Przekonali się, że to profesja odpowiedzialna, ważna, wymagająca wysiłku i niebezpieczna. Jak sądzę, zrozumieli, że człowiek w mundurze być może w większym stopniu niż oni jest reprezentantem narodu. A może nawet lepszym, bo od żadnej grupy społecznej nie oddzielają go barwy polityczne.
Brawo panie marszałku, brawo posłowie – uczestnicy szkolenia, brawo wojskowi, którzy w ten a nie inny sposób szkolenie przygotowaliście i przeprowadziliście. Oby było ich więcej.
komentarze