Trudno oprzeć się wrażeniu, że panie są nadal postrzegane przez pryzmat takich postaci jak Krzysia Drohojowska z „Pana Wołodyjowskiego”. W konsekwencji muszą starać się o wiele bardziej niż mężczyźni, by udowodnić swoją wartość. Paradoksalnie, muszą być lepsze, by były traktowane… na równi – pisze ppłk Andrzej Łydka z Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, znawca i miłośnik historii wojskowości. Przy okazji Dnia Kobiet krótkie przypomnienie, że panie służące w wojsku to w Polsce długoletnia tradycja.
Rolę Polek w społeczeństwie chyba pierwsi dostrzegli Rosjanie. A konkretnie ci, którzy byli odpowiedzialni za to, „aby porządek panował w Warszawie”. Car Aleksander II w instrukcji dla W.Ks. Konstantego zaznaczył: „Wiesz, jak wielką rolę odgrywają u nich damy i jak one ostatnio, prawie wszystkie bez wyjątku, jawnie okazywały swą nienawiść do wszystkich Rosjan. Nie mam nadziei na szybką ich przemianę”. Według opinii rosyjskiego historyka Nikołaja Berga wyrobionej 30 lat później na podstawie doświadczeń powstania styczniowego: „Polki w ogólności są przystojne, wszystkie wrą i kipią, prawdziwie małe ruchome wulkaniki! Kobieta polska jest cała wyobraźnią, promieniem, modlitwą! Pełna to charakteru i odwagi ta polska kobieta! Powiewne te i pełne wdzięku istoty odgrywają ważną rolę w życiu Polaków w ogólności, w powstaniach zaś biorą udział ze szczególnym zapałem, odwagą i prawdziwym poświęceniem. Wszystkie są ożywione tym samym duchem”.
Polka – wieczny spiskowiec
Berg oceniał również, że Polka „stanowi […] najbardziej zapalny żywioł w polskim społeczeństwie”. Ostrzegał Rosjan przed wrodzoną Polkom skłonnością do konspirowania: „Kobieta polska jest wiecznym, nieubłaganym i niewyleczonym spiskowcem”. Uważał Polki za najbardziej niebezpieczną część społeczeństwa. Sądził, że to stosunek Polek do Rosjan i istniejącej władzy zdecyduje o dalszych losach panowania carskiego w Polsce.
Czterdzieści lat później nie było tygodnia, aby w Warszawie i w innych miastach Priwislanskogo Kraja nie wybuchały bomby podkładane czy rzucane przez bojowców Organizacji Bojowej PPS. Nieustannie dochodziło do sytuacji, gdy od strzałów z „brauningów” ginęli jacyś funkcjonariusze Cesarstwa Rosyjskiego. Potrzeby logistyczne organizacji były duże i wymagały zgranej, zsynchronizowanej i zorganizowanej pracy wielu mężczyzn i kobiet. Wiele z pań wspierało pracę bojowców jako tzw. dromaderki przemycające broń, amunicję, ładunki wybuchowe oraz pieniądze i „bibułę” przez granicę Królestwa. Wykorzystywały blokadę kulturową, która zabraniała rosyjskim celnikom i policjantom rewidować kobiety.
Jedną ze wspomnianych „dromaderek” była panna Aleksandra Szczerbińska, późniejsza marszałkowa Piłsudska. W 1908 roku brała udział razem z „Ziukiem” w rozpoznaniu możliwości napadu na bank państwowy w Kijowie. Od napadu ostatecznie odstąpiono. W zamian przeprowadzono akcję ekspropriacyjną na małej stacji w Bezdanach pod Wilnem na pociąg wywożący w wagonie pocztowym podatki z Królestwa do Petersburga. W tej akcji, oprócz czterech przyszłych premierów, brała również udział Aleksandra Szczerbińska.
„Kazik Żuchowicz”, czyli kobieta na linii frontu
Kilka lat później w 1 Brygadzie Legionów, jakkolwiek złożonej z samych mężczyzn („szaleńców” jak ich nazywano), istniał oddział wywiadowczy, składający się z pań, dowodzony przez Zofię Zawiszankę. Zresztą w szeregach legionistów też można było znaleźć zakamuflowane kobiety pełniące ciężką liniową służbę na równi z mężczyznami. Przykładem niech będzie Wanda Gertz służąca w pułku artylerii Legionów jako kanonier „Kazik Żuchowicz”. W obronie Wilna była komendantką batalionu Ochotniczej Legii Kobiet. Z opinii z 1921 roku: „Bardzo ideowa, przejęta obowiązkiem i umiłowana w służbie wojskowej. Taktowna i troskliwa o podwładnych jako dowódca oddziału. Zdolności fizyczne b. duże. Inteligencja b. duża. Jako organizator wykazała bardzo wielkie zdolności i dużo doświadczenia. Stanowcza i energiczna, umie wpłynąć na podwładnych i utrzymać silną dyscyplinę w oddziale. Zdolności wychowawcze duże. Ogólna wartość służbowa bardzo duża. Nadaje się w pełni na stanowisko dowódcy batalionu”.
Tak znaczący udział kobiet w pracy niepodległościowej był powodem, że w nowo powstałej Polsce na mocy jednego z pierwszych dekretów Naczelnika Państwa uzyskały one prawa wyborcze na równi z mężczyznami już 28 listopada 1918 roku. Niestety, nie wiedzieć czemu, nie jest to fakt zbyt szeroko rozpropagowany przez nasze środki przekazu w społeczeństwie. W takich postępowych krajach Zachodu, stawianych nam przez niektóre media i ruchy społeczne za wzór, jak Wielka Brytania i Francja kobiety uzyskały prawa podobne do obowiązujących w „zaściankowej i zacofanej” Polsce odpowiednio dopiero w latach 1928 i 1944. I kto tu kogo ma naśladować i kto od kogo ma się uczyć?
Co dziesiąty żołnierz AK był kobietą
W Armii Krajowej kobiety żołnierze stanowiły ok. 10 procent stanów osobowych (dla porównania obecnie w Siłach Zbrojnych RP kobiety to niespełna 4 proc. wojska). Utworzono Wojskową Służbę Kobiet, której komendantką była płk Maria Wittek „Maria”, dama orderu VM za obronę Lwowa (od 1991 r. gen. bryg. WP). W rozkazie z października 1941 r. komendant ZWZ pisał, iż „kobiety pozostające w czynnej służbie wojskowej w okresie konspiracji są żołnierzami znajdującymi się w obliczu nieprzyjaciela”. Różnic w traktowaniu nie było. Przykładowo, Teresa Delekta „Teresa” najpierw zorganizowała sieć WSK w Obwodzie ZWZ Olkusz, a następnie została szefem Oddziału V-k (łączność konspiracyjna) Komendy Okręgu Śląsk ZWZ-AK.
Nie można nie wspomnieć o jedynej kobiecie wśród cichociemnych, kurierce i emisariuszce Elżbiecie Zawackiej „Zo” (od 2006 r. gen. bryg. WP). Według opinii bystrego obserwatora, jakim był Jan Nowak-Jeziorański, „Zo” „uchodziła za człowieka ostrego i wymagającego od innych, ale najbardziej od samej siebie. Jej oddanie służbie graniczyło z fanatyzmem”.
Trzeba zaznaczyć, że kobiety w Armii Krajowej nie zajmowały się wyłącznie łącznością konspiracyjną czy kolportażem wydawnictw i ulotek. Panie tworzyły oddział „DYSK” – Dywersja i Sabotaż Kobiet. Na ich czele stała wspomniana wyżej Wanda Gertz „Kazik”. W kadrze dowódczej DYSK-u znalazły się panie, które miały za sobą służbę w Polskiej Organizacji Wojskowej w poprzedniej wojnie.
W Afganistanie też służyły kobiety
Czy panie Gertzówny, Delekty, Zawackie i Wittekówny odeszły bezpowrotnie w przeszłość? Sądzę, że nie. Można je odnaleźć w każdej generacji. Przykład z ostatnich lat. Jest X zmiana PKW ISAF, rok 2011. Zaopatrzenie do bazy Giro dociera jedynie drogą powietrzną. Droga dojazdowa jest nieprzejezdna – wręcz nafaszerowana IED (Improvised Explosive Device). W gwarze żołnierskiej mówi się o niej „IED-Strasse”. Obsada bazy złożona jest z grupy rozpoznawczej polskich sił zadaniowych. Jednym z plutonów dowodzi ppor. Ewa Arciszewska. Przełożeni przekazują jej propozycję służby w sekcji sztabu PSZ w FOB Ghazni. W porównaniu z bazą Giro FOB Ghazni jawi się jako bezpieczna, rozległa, cywilizowana metropolia. Cóż, społeczeństwo akceptuje weteranów inwalidów, ale chyba jeszcze nie jest przygotowane na weteranki inwalidki. A jednak podporucznik zdecydowanie odmawia.
„Tu, w Giro, jest mój pluton z kraju. To są moi ludzie. Ja jestem ich dowódcą. Ja ich szkoliłam i przygotowywałam. Ja za nich odpowiadam. Ja będę nimi dowodzić. Teraz tutaj i potem, po powrocie do kraju” – podkreśla. Dowódca PKW zgodził się, aby oficerowi nie zmieniać przydziału.
Jak można wywnioskować z obserwacji licznych dyskusji o służbie wojskowej kobiet, panie dalej są postrzegane przez pryzmat postaci Krzysi Drohojowskiej z „Pana Wołodyjowskiego”. Zgadzam się z obserwacją por. Arciszewskiej, że w konsekwencji żołnierze kobiety nadal są zmuszane, aby udowadniać swoją wartość, przez co muszą być o wiele lepsze, aby były traktowane... na równi. Mogą to potwierdzić moje byłe podwładne z misji w Iraku i Afganistanie.
Z najlepszymi życzeniami dla wszystkich Pań.
komentarze