W tym roku w Polsce odbędą się zakrojone na szeroką skalę ćwiczenia z udziałem wojsk NATO. W ramach Saber Strike 2015 na terenie Polski i pozostałych państw bałtyckich będą się szkolić żołnierze m.in. z USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Francji. Odbędą się też duże manewry morskie Baltops oraz Dragon, czyli największe ćwiczenia dla wojsk lądowych. Organizacja na taką skalę ćwiczeń z udziałem NATO to wstęp do umocnienia tymczasowych sił natychmiastowego reagowania tzw. szpicy, która ma zapewniać bezpieczeństwo wschodniej flanki Sojuszu – ocenia gen. broni Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych, były wiceminister obrony narodowej.
Polska jest bardzo dobrym miejscem na organizację ćwiczeń wojsk NATO. Mamy świetne poligony, na których mogą odbywać się manewry wszystkich rodzajów sił zbrojnych – wojsk lądowych, sił powietrznych i marynarki. Organizowanie ćwiczeń w państwach bałtyckich jest korzystne dla obu stron. NATO musi przecież gdzieś ćwiczyć współpracę z sojusznikami. Z kolei dla państw naszego regionu duże, międzynarodowe manewry, w których biorą udział amerykańscy, brytyjscy, niemieccy czy francuscy wojskowi zwiększają nasze bezpieczeństwo. Niewątpliwie takie ćwiczenia mają potencjał odstraszania i być może skłonią prezydenta Władimira Putina, by wygasił konflikt rosyjsko-ukraiński. Miejmy nadzieję, że uda się też ostudzić ambicje Moskwy, by w przyszłości ingerować w sprawy np. Łotwy, Estonii czy Litwy.
Czy więcej żołnierzy NATO będzie ćwiczyć u nas niż w ubiegłym roku? To jest jeszcze przedmiotem ustaleń, ale i najważniejsze jest to, by ćwiczenia odbywały się z udziałem wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Pojawia się też pytanie, czy zwiększy się częstotliwość ćwiczeń wojsk NATO w naszym regionie, jeśli Polska zaangażuje się w koalicję przeciwko Państwu Islamskiemu. Oczywiście może tak się stać. Jestem zresztą przekonany, że nasz kraj nie uniknie zaangażowania w działania przeciwko islamskim rebeliantom w Syrii. Jesteśmy przecież państwem członkowskim NATO, a członkowie Sojuszu – z inicjatywy USA – od kilku miesięcy prowadzą taką operację. Należymy też do Unii Europejskiej, a południowe kraje Unii są poważnie zaniepokojone sytuacją na Bliskim Wschodzie. Naloty na pozycje islamistów, organizowane przez Amerykanów, na razie nie rozwiązują problemu i Państwo Islamskie zdobywa kolejne terytoria. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że skrajni islamiści zdobędą władzę także w Afryce. Terroryści z ugrupowania Boko Haram od dawna domagają się utworzenia na tym kontynencie państwa islamskiego. Zamachy, których dokonują w Nigerii, są coraz brutalniejsze. W ostatnim zginęło około 2 tysiące osób, głównie cywilów. Nie lepiej wygląda też sytuacja w Libii, pogrążonej w chaosie po obaleniu Kadafiego.
Ekspansja radykalnych islamistów w coraz większym stopniu zagraża Unii Europejskiej. I chociaż Polska powinna koncentrować się przede wszystkim na bezpieczeństwie naszego regionu Europy, to musimy także myśleć o konsekwencjach wynikających z istnienia Państwa Islamskiego i działań religijnych ekstremistów.
komentarze