Holownik, stacja demagnetyzacyjna, kuter-poławiacz torped rzadko pojawiają się w medialnych relacjach z ćwiczeń na morzu. Jednostki tego typu od zawsze pozostają w cieniu okrętów bojowych. Bez nich jednak nie sposób sobie wyobrazić nie tylko manewrów, lecz także codziennego funkcjonowania marynarki wojennej.
Wyjścia podczas złej pogody, a nawet sztormu? Dla nich to niemal codzienność. – W rejonie Wisłoujścia, w którym często działamy, zazwyczaj kołysze dość mocno – przyznaje mł. chor. Marcin Kowalski, dowódca holownika H-7, który wchodzi w skład 3 Flotylli Okrętów w Gdyni. – A na jednostce tak małej jak nasza, zła pogoda jest szczególnie mocno odczuwalna. Bywa że przechyły z prawej na lewą burtę sięgają czterdziestu pięciu stopni – dodaje. Do tego dochodzi jeszcze tryb pracy. W porównaniu z okrętami holowniki zwykle opuszczają port na krótko. Robią to jednak często. W dodatku są to głównie wyjścia wcześniej niezapowiedziane. – Musimy być gotowi na pracę dookoła zegara – przyznaje mł. chor. Kowalski.
Walka z wodą, walka z ogniem
Holownik H-7 zalicza się do jednostek pomocniczych. Marynarka wojenna ma ich kilkadziesiąt. W zależności od wielkości i przeznaczenia dzielą się na jednostki pomocnicze drugiej i trzeciej rangi. W regulaminie służby okrętowej zostały wyszczególnione również tak zwane bazowe środki pływające. Wszystkie te jednostki mają przede wszystkim wspierać działania okrętów bojowych. Do tego należy dodać jachty i łodzie przeznaczone choćby do szkolenia i zadań ratowniczych.
H-7 jest holownikiem projektu H-90. Jego załoga liczy 14 osób. Do podstawowych zadań jednostki należy wspomaganie dużych okrętów podczas manewrowania w porcie. – Czasem holownik, mówiąc kolokwialnie, musi je po prostu dopchnąć do nabrzeża – zaznacza kpt. mar. Przemysław Płonecki z biura pasowego 3 Flotylli Okrętów w Gdyni. Ale zdarzają się inne zadania. – Pamiętam, jak kiedyś w czasie sylwestra silny wiatr pozrywał cumy już wycofanych ze służby małych okrętów rakietowych. Musieliśmy je wszystkie połapać – wspomina mł. chor. Kowalski.
Pomoc nie ogranicza się tylko do portu. Holownik rusza do akcji, gdy na morzu dojdzie do awarii okrętu. Tak było chociażby w przypadku niszczyciela min ORP „Mewa”. – Swego czasu jednostka w pobliżu portu zaczęła nabierać wody. Musieliśmy przeholować do niej barkę B-7, która nie ma własnego napędu – tłumaczy mł. chor. Kowalski. Barka to pływający zbiornik. Okręty zrzucają do niej wody zęzowe, które gromadzą się w najniższej części kadłuba. Stanowią one mieszaninę wody morskiej, różnego rodzaju smarów i olejów oraz skroplonej pary.
Holowniki regularnie biorą też udział w różnego rodzaju ćwiczeniach. – Holujemy tarcze albo ustawiamy pola tarczowe, które stają się celem podczas strzelań artyleryjskich, zabezpieczamy granice poligonu, aby nie naruszyły ich cywilne jednostki – wylicza mł. chor. Kowalski. H-7 brał udział między innymi w tegorocznych manewrach „Anakonda” oraz międzynarodowych ćwiczeniach „Baltops”. Za sobą ma też udział w wojskowo-cywilnym ćwiczeniu „Balex Delta”. – Trenowaliśmy usuwanie zanieczyszczeń. Wspólnie z cywilną jednostką ratowniczą holowaliśmy zaporę olejową, która zbierała z powierzchni Bałtyku substancję imitującą ropę – tłumaczy dowódca H-7.
Do tej listy trzeba jeszcze dopisać pomoc w gaszeniu pożarów – holowniki H-90 są wyposażone w armatkę wodną oraz zbiornik na substancje gaśnicze.
Do transportu i poławiania torped
Lista zadań jednostek pomocniczych oraz bazowych środków pływających jest znacznie dłuższa i bardziej różnorodna. Kutry, które zostały oznaczone literą „K” (np. K-5, K-8 czy K-21), to tak zwane poławiacze torped. – Odławiają one i transportują do portu torpedy ćwiczebne wystrzelone przez okręty podwodne, jednostki nawodne albo zrzucone ze śmigłowców morskich – tłumaczy kpt. mar. Płonecki. Marynarka ma też kutry transportowe. W 2013 roku jeden z nich – należąca do świnoujskiej 8 Flotylli Obrony Wybrzeża jednostka 851 – świętował 25-lecie wejścia do służby.
Kuter transportowy 853.
Kutry tego typu mogą przewozić zaopatrzenie w rejon walk oraz ewakuować stamtąd rannych. Mogą też torować przejścia w zagrodach minowych za pomocą wystrzeliwanych z pokładu ładunków wydłużonych. Ważną rolę odgrywają również stacje demagnetyzacyjne, które za pomocą specjalistycznej aparatury redukują zbyt duże wartości pól fizycznych okrętów. Takie zabiegi w przypadku okrętów podwodnych zmniejszają ryzyko wykrycia ich przez jednostki nieprzyjaciela. Pola w normie oznaczają też mniejsze prawdopodobieństwo, że pod idącym po morzu okrętem wybuchnie mina wyposażona w zapalnik akustyczny lub magnetyczny.
Do tego spisu dodać wypada barki, motorówki oraz… niektóre okręty.
Chronić zbiornikowiec!
Do jednostek pomocniczych zaliczane są okręty, których podstawowe przeznaczenie nie wiąże się z walką. Tak dzieje się chociażby w przypadku małych okrętów ratowniczych ORP „Zbyszko” i ORP „Maćko”, a także dużego zbiornikowca o numerze burtowym Z-1. Nosi on nazwę ORP „Bałtyk”.
– Nasza załoga liczy 35 osób, a podstawowe zadanie polega na zaopatrywaniu ćwiczących na morzu okrętów w paliwo – wyjaśnia kpt. mar. Krzysztof Duszyński, dowódca ORP „Bałtyk”. Jest ono transportowane w sześciu okrętowych zbiornikach o łącznej pojemności 1200 ton. Do tego dochodzi jeszcze stutonowy zbiornik na wodę i warsztat, w którym załoga może dokonywać drobnych napraw sprzętu przekazanego z innych jednostek. ORP „Bałtyk” przewozi również beczki z różnego rodzaju smarami. Na pokłady zaopatrywanych okrętów są one przerzucane przy użyciu stalowych lin. Rozciąga się je między burtami jednostek, które często pozostają w ruchu.
Podczas ćwiczeń zbiornikowiec często wciela się w rolę jednostki, którą okręty bojowe mają chronić przed atakami wroga. Bywa też, że jego załoga staje po drugiej stronie barykady i w myśl scenariusza przewozi niedozwolony ładunek. Zadanie jego przejęcia spoczywa na żołnierzach wojsk specjalnych, którzy ćwiczą razem z marynarzami.
– Za sobą mamy sporo ćwiczeń na Bałtyku, także tych międzynarodowych. Trenowaliśmy choćby z Francuzami, braliśmy udział w „Baltopsach” – wylicza kpt. mar. Duszyński. Choć jednostki pomocnicze z reguły operują na rodzimych wodach, „Bałtykowi” zdarzyło się już zawinąć do jednego z portów holenderskich.
autor zdjęć: Marian Kluczyński, arch. KTr 853
komentarze