Niedawno na błoniach pod Kapitolem odbył się niezwykły koncert. Niezwykły nie tylko dlatego, że wzięły w nim udział gwiazdy takiego formatu, jak: Bruce Springsteen, Eminem, Rihanna, Metallica, The Black Keys, Jennifer Hudson czy Carrie Underwood. Niezwykły również dlatego, że wszystkie te sławy wystąpiły dla weteranów służących na zagranicznych misjach, m.in. w Iraku czy Afganistanie. Na koncercie bawiło się blisko 800 tysięcy osób. Do Waszyngtonu przyciągnęli ich nie tylko słynni artyści, ale także chęć oddania hołdu amerykańskim żołnierzom – pisze Bogusław Politowski, dziennikarz portalu polska-zbrojna.pl.
Concert for Valor (koncert za męstwo) był podziękowaniem dla żołnierzy, weteranów misji m.in. w Afganistanie czy Iraku. Był hołdem złożonym żołnierzom za ich służbę krajowi. Miał także uświadomić społeczeństwu, z jakimi problemami borykają się weterani po powrocie z misji do domu.
Amerykańscy żołnierze na Concert for Valor. Na gitarze gra James Hetfield, muzyk zespołu Metallica.
Oglądając relację z koncertu, pomyślałem o polskich realiach. O setkach internetowych wpisów, w których szkalowani są nasi żołnierze służący na misjach. Nazywano ich najemnikami, sługusami, dorobkiewiczami, a czasami wręcz mordercami. Zastanowiło mnie, dlaczego jedne trendy zza oceanu, np. upodobanie do zabawy w Halloween, potrafimy przenieść na rodzimy grunt, a inne, znacznie ważniejsze, odrzucamy. A przecież chodzi tu o sprawy tak istotne, jak: patriotyzm, szacunek dla munduru, uznanie za poświęcenie dla kraju czy żołnierski honor.
Od 2012 roku 29 maja obchodzone jest w Polsce święto weteranów. Choć mam wrażenie, że słowo „obchodzone” to pewne nadużycie. Nie przebiło się ono do świadomości Polaków i gdyby nie władze wojskowe, środowiska żołnierskie i dowództwa jednostek, śmiem twierdzić, że nikt by ani o tym święcie, ani o weteranach nie pamiętał. Jeden z polskich pułkowników opowiedział mi ciekawą historię, która pokazuje, jak zwykli Amerykanie traktują swoich mundurowych. – To było na jednym z amerykańskich lotnisk. Ruch jak w każdym tego typu miejscu, każdy zajęty sobą, jedni w biegu, inni znużeni czekaniem. Nagle, siedzący do tej pory podróżni wstają i biją brawa. Nie wiedziałem, o co chodzi. Wszystko stało się jasne, gdy zobaczyłem, że na terminal przez drzwi z hali przylotów wchodzą żołnierze. Po mundurach widać było, że wracają z jakiejś misji. I to właśnie żołnierzom zwykli, nieznający ich przecież ludzie zgotowali takie powitanie – wspominał pułkownik.
Amerykanie szanują tych, którzy noszą mundury, doceniają ich poświęcenie i trudy ponoszone na misjach. Czy nie czas nauczyć się tego od społeczeństwa zza oceanu? W czerwcu Polakom dał przykład ambasador USA Stephen Mull. Zaprosił on 16 polskich weteranów, którzy zostali ranni na misjach w Iraku, Afganistanie i na Bałkanach, na koncert legendarnej grupy rockowej Aerosmith w łódzkiej Atlas Arenie. Nasi weterani spotkali się wówczas z muzykami zespołu, który w Stanach Zjednoczonych od lat wspiera „rannych wojowników”. Dlaczego artyści takiego formatu to robią? Czy dla poklasku? Nie. Robią to dlatego, że za oceanem nikt nie wmawia swoim żołnierzom, że walcząc poza krajem robią to tylko dla pieniędzy. Nikt nie mówi im, że skoro wróg nie stoi u bram, to wszelkie angażowanie na innych kontynentach nie jest ważne. Dla nich to jasne, że żołnierze z amerykańską flagą na ramieniu nie walczą tam dla siebie i o swoje interesy, ale ryzykują życiem za swój kraj i dla bezpieczeństwa innych.
Naprawdę, od Amerykanów możemy się nauczyć czegoś więcej niż zwyczajów halloweenowych.
autor zdjęć: EJ Hersom / US MoD
komentarze