Na misji, niczym wygrana szóstki w totolotka, najważniejsze było znalezienie pleksi czy sklejki, a nie… złota lub diamentów. Te „skarby” stanowiły bowiem podstawę misyjnej budowlanki, która poprawiała warunki służby i odpoczynku. Na misji, gdzie potrzeby logistyczne zawsze były większe niż możliwości, działanie żołnierskich złotych rączek sprawiało, że tworzono coś z niczego – pisze mjr rez. Tomasz „Burza” Burzyński, były oficer JWK Lubliniec.
Każda zmiana wyjeżdżająca na misję tworzyła listę potrzeb logistycznych. Lista obejmowała najpotrzebniejsze narzędzia oraz materiały eksploatacyjne. Jednak na miejscu okazywało się, że zawsze brakowało czegoś, o czym nikt nie pomyślał, że będzie potrzebne. Wtedy na wyżynę swoich możliwości wznosili się misyjni naśladowcy Adama Słodowego, tworząc coś z niczego. Z konieczności żołnierze musieli stawać się stolarzami, elektrykami czy hydraulikami.
W obozowisku, w którym stacjonowało TF-50 JWK w Ghazni, były: pralnia, łaźnia oraz ubikacje. Tak jak w warunkach domowych, tak i na misji urządzenia czasami przestawały działać. I wtedy okazywało się, że brakuje uszczelki, kolanka albo śruby o odpowiednim gwincie. I właśnie wtedy żołnierskie złote rączki stawały się nieocenione.
Żołnierze na misji przeważnie mieli do dyspozycji 4-6 m2 powierzchni użytkowej. Trzeba było dużego talentu, by jak najlepiej zagospodarować swoje miejsce odpoczynku. Często więc od podstaw tworzono takie meble jak łóżka piętrowe, biurka czy półki. W oknach, w zależności od szczęścia, wstawiano szyby z najrozmaitszych materiałów – począwszy od grubej folii, a kończąc na pleksi.
Żelazną zasadą było to, że każda zmiana poprawiała to, co zostawili po sobie ich poprzednicy. A to powiększano siłownię czy palarnię, a to robiono wygodniejsze miejsce do wypoczynku po służbie (tzw. patio). Jednak zawsze, w pierwszej kolejności dbano o bezpieczeństwo w swoim misyjnym miejscu zakwaterowania. Dlatego wzmacniano i modernizowano schrony. Budowano w nich ławeczki, półki na pojemniki z wodą i jedzeniem. Na zewnątrz wzmacniano konstrukcję schronów workami z piaskiem. Każda „bichata” (budynek mieszkalny) czy namiot obwarowany był workami z piaskiem.
Wynalazki misyjnych złotych rączek
Budynki miały usprawniony system wyjścia. Na przykład, drzwi „bichat” czy namiotów miały system dźwigni umożliwiający szybkie wychodzenie w sytuacji zagrożenia. System, który składał się z linek oraz obciążenia, był wynalazkiem misyjnych złotych rączek. Podobnie jak system ochrony okien oraz wiele innych patentów zabezpieczających budynek. Ze zdobywaniem materiałów radzono sobie na różne sposoby. Przede wszystkim logistycy starali się zabezpieczyć potrzeby, jeśli chodzi o materiały budowlane czy wyposażenie. Drugim sposobem na pozyskanie materiałów budowlano-wykończeniowych była wymiana między poszczególnymi jednostkami wojskowymi tworzącymi daną zmianę. Innym źródłem byli... Amerykanie. Wykorzystując zasoby sojuszników, można było dostać narzędzia i asortyment budowlano-remontowy, których nikt inny w bazie nie miał. Ostatnim sposobem były po prostu zakupy na bazarze w bazie czy podczas wyjazdów. Pomagali, jak mogli, także afgańscy sojusznicy.
Na misji, gdzie potrzeby logistyczne zawsze były większe niż możliwości, działanie żołnierskich złotych rączek sprawiało, że tworzono coś z niczego. W tych wypadkach powiedzenie, że „polski żołnierz potrafi” na pewno nie było na wyrost.
komentarze