Niewątpliwie udział polskich żołnierzy w misjach w Czadzie, Iraku czy Afganistanie podniósł prestiż naszych sił zbrojnych na świecie. Rzadko jednak mówi się o tym, jak te misje wpłynęły na nieformalny wizerunek żołnierzy. Odpowiedni styl ubierania i charakterystyczne dodatki do stroju są znakami rozpoznawczymi „misjonarzy” – pisze mjr rez. Tomasz „Burza” Burzyński, były oficer JWK Lubliniec.
Piękny letni dzień w Łebie. Czterech żołnierzy z JWK – w ramach przerwy po tygodniu szkolenia spadochronowego – wybrało się na wycieczkę nad morze. Idąc nadmorskim trotuarem, mijają nieznajomego. I on, i oni zwracają na siebie uwagę. Na pozdrowienie „co słychać w firmie”, rzucone przez nieznanego im mężczyznę, spokojnie odpowiadają „gra”. Okazało się, że nieznajomy to były żołnierz GROM-u. Wspominam o tym, ponieważ styl ubierania się i noszenia „gadżetów” w kręgu niektórych jednostek wojskowych, uczestniczących w misjach, jest ich swoistą wizytówką. Wizerunkiem, który ukształtował się w szeregach żołnierzy – misjonarzy. Ci, którzy byli na misji, rozpoznają się momentalnie.
Ich znaki rozpoznawcze to popularne elementy militarnej garderoby, czyli odzież 5.11, ciemne okulary Oakleya i njaczęściej czapeczka z daszkiem. Zakupy robione podczas misji w „army px” oraz w Internecie zaowocowały modowymi przeobrażeniami. Jednostki wojskowe zapełniły się żołnierzami, którzy ćwiczą na zajęciach z wychowania fizycznego w ubraniach sportowych Under Armor lub w strojach treningowych armii brytyjskiej czy amerykańskiej. W garnizonie czy na poligonie noszą okulary firm Ess, Ray Ban czy Oakley. Na nogach mają buty rodem z US Army, a na rękach zegarki Suunto. Co ciekawe, rynek w Polsce szybko zauważył, że istnieje zapotrzebowanie na produkty nieznane wcześniej szerokiej rzeszy polskich konsumentów.
Misyjna spuścizna modowa jest widoczna nie tylko na terenie jednostek wojskowych. Spacerując po mieście, można natknąć się na panie i panów w koszulach i spodniach w kolorach „desert” czy oliwkowych „krojach wojskowych”, idących w charakterystycznym rytmie marszowego kroku. W takich przypadkach zwykle – jak podczas pamiętnego spotkania w Łebie – wiadomo, kogo ma się przed sobą…
komentarze