Ukraińscy biznesmeni, którzy pojawili się na Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach, szukali na naszych targach przede wszystkich nowych rynków zbytu dla swoich wyrobów, które do tej pory eksportowali do Rosji – pisze Krzysztof Wilewski, dziennikarz portalu polska-zbrojna.pl
Sytuacja na Ukrainie, a dokładniej toczona przez to państwo hybrydowa wojna z „separatystami”, sprawiła, że w światowych mediach zaczął dominować obraz słabej, źle wyposażonej ukraińskiej armii, która nie daje sobie rady z bojownikami uzbrojonymi w rosyjskie wyrzutnie rakietowe i czołgi, bo nie ma czym z nimi walczyć. Od razu pojawiły się głosy co bardziej krewkich polityków, także i naszych, że to wina tamtejszej, zacofanej zbrojeniówki i że trzeba Ukraińcom pomóc wysyłając im nowoczesną, zachodnią broń.
O ile zgadzam się z drugą częścią powyższego stwierdzenia, iż ukraińskiej armii państwa zachodnie powinny w trybie pilnym sprzedać (z maksymalnym uproszczeniem procedur) kamizelki kuloodporne, hełmy kewlarowe, amunicję strzelecką oraz nowoczesne wyrzutnie przeciwpancerne i przeciwlotnicze, tak zdecydowanie nie zgadzam się z pierwszą jego częścią, o zacofaniu ukraińskiej zbrojeniówki.
Owszem, to nie jest przemysł, który ma do zaoferowania technologie teleinformatyczne porównywalne z zachodnimi. Nie kupimy tam zaawansowanych dronów rozpoznawczych czy głowic optoelektrocznicznych. Nie kupimy, bo tamtejsza zbrojeniówka w czym innym się specjalizuje. Ukraińcy nastawili się już dawno temu na modernizację sprzętu bazującego technologicznie na latach 70 i 80, głównie pancernego i lotniczego, i robią to nie tylko dobrze, ale również potrafią swoje produkty skutecznie eksportować.
W 2012 roku korporacja Ukrspeceksport (ukraiński odpowiednik PHO) uzyskała z tego tytułu przychody rzędu miliarda dolarów. Wśród krajów, do których Ukraina sprzedaje broń znalazły się m.in. Indie, Irak, Chiny, Kazachstan oraz Tajlandia. Od lat największym rynkiem zbytu dla ukraińskiej zbrojeniówki jest jednak Rosja. Szacuje się, że w ubiegłym roku aż 70 procent eksportowanego uzbrojenia i sprzętu wojskowego, trafiło właśnie do tego kraju (głównie w częściach – np. silnikach do czołgów i śmigłowców).
To uzależnienie ukraińskiej zbrojeniówki od Rosji, kapitałowe, personalne etc. przez lata nie było dla Kijowa problemem. Teraz jest i to więcej niż poważnym. Tamtejsze firmy, aby uniknąć zapaści, muszą jak najszybciej znaleźć na zachodzie Europy nie tylko nowe rynki eksportowe, ale również partnerów gospodarczych.
Ukraińcy biznesmeni, urzędnicy i wojskowi, którzy zawitali licznie na MSPO, aby wziąć udział w konferencji „Ukraiński przemysł obronny”, którą zorganizowało NATO Liaison Office in Ukraine, przekonywali, że to szansa również dla naszego kraju.
Ja, poza szansą, widzę w wymuszonej geopolitycznie ekspansji ukraińskiej zbrojeniówki na zachód, sporo zagrożeń i naturalnych konfliktów interesów z polskimi firmami. Boję się, że dla dobra „sojuszy” politycznych z naszym wschodnim sąsiadem zapomnimy, że gdy skończy się wojna hybrydowa, zostanie nam zwykły biznes.
komentarze