– Wojskowi urzędnicy i dyplomaci z którymi spotykamy się podczas NATO Tour AGS bardzo często podkreślają, że w ukraińskiej wojnie hybrydowej, to mass media są zasadniczym polem walki, a dziennikarze kluczowymi żołnierzami – pisze z Brukseli Krzysztof Wilewski, dziennikarz portalu polska-zbrojna.pl.
Zgodnie z planem dziesięciodniowego objazdu po najważniejszych instytucjach i dowództwach NATO w drugim dniu byliśmy z wizytą w Naczelnym Dowództwie Połączonych Sił Zbrojnych NATO w Europie (SHAPE) i w Sojuszniczym Dowództwo Operacji – Allied Command Operations (ACO) w Mons. W odróżnieniu od wizyty w Kwaterze Głównej, dziś spotykaliśmy się wyłącznie ze specjalistami od Sojuszniczego Systemu Obserwacji Obiektów Naziemnych z Powietrza – Alliance Ground Surveillance. Jednak moimi wrażeniami i wnioskami na temat AGS podzielę się dopiero w kolejnych wpisach. W tym wrócę jeszcze raz do tematu Ukrainy, a dokładnie do sprawy wojny hybrydowej i tego, jaką rolę pełnią w niej media.
Przyznam, że nie byłem specjalnie zadowolony, gdy dowiedziałem się, iż wszystkie przygotowane dla nas w Brukseli spotkania musimy traktować jako półoficjalne i jeżeli chcemy kogoś cytować, to wypowiedź musi przejść procedurę autoryzacji. Jedynym wyjątkiem był Robert Bell, który nie tylko pozwolił się dowolnie cytować – ale na pytanie o możliwość nagrania jego wypowiedzi odpowiedział krótko – Po to macie chyba dyktafony?
Pod koniec dnia zmieniłem jednak nieco zdanie na temat trybu spotkań. Pozwolił on bowiem naszym rozmówcom na rozluźnienie gorsetu poprawności politycznej i mogliśmy z nimi debatować nieco swobodniej. Jak już pisałem w poprzednim wpisie, tematem który zdominował pierwszy dzień, była Ukraina. Rozmawiając o tym jaki wpływ ma to co się dzieje za wschodnią granicą Polski na całe NATO i o tym czym jest „wojna hybrydowa”, odmienialiśmy przez wszystkie przypadki słowa „media” i „dziennikarze”.
W trakcie gorącej dyskusji na temat propagandy Putina jeden z dziennikarzy zaczął cytować telewizję Russia Today, czyli zachodnioeuropejską medialną tubę Moskwy. Nasz rozmówca z NATO popatrzał dziennikarzowi głęboko w oczy i spokojnie powiedział: „Musisz mieć świadomość, wy musicie mieć świadomość, że to jest wojna w której jesteście najważniejszymi żołnierzami a wasz świat, świat milionów wiadomości dziennie, jest kluczowym polem walki. A to co mówisz jest tylko dowodem, jak skuteczny w tej wojnie jest Putin”.
Choć mocno speszony kolega szybko porzucił temat RT, to kwestię roli dziennikarzy w wojnie hybrydowej kontynuowali pozostali. Nie będę referował dyskusji, która się wywiązała i trwała, z przerwami, podczas kolejnych spotkań. Wolę podzielić się przeglądem ... programu telewizyjnego. Kiedy wróciłem wczoraj do hotelu, z ciekawości poszukałem w TV kanału RT. Właśnie zaczęły się wiadomości. Temat pierwszy – ludność na Ukrainie ucieka przed bestialskim konfliktem do Rosji, gdzie trafia do obozów dla uchodźców. A tam, mimo starań władz, ciężko dla wszystkich o dach nad głową i jedzenie. Potem był materiał o nalotach na kościoły i szkoły w Doniecku. Kolejny news to dzieci z Ukrainy, chore i ranne, zabrane na leczenie do Moskwy. Po tematach Ukraińskich dalsza zagranica. Najpierw materiał o książce dla dzieci promującej posiadanie broni , a jakże by inaczej książce amerykańskiej. Potem info o strzelaninie gdzieś w Stanach, w której ginie dziecko. No i sonda na ulicach, oczywiście jednego z miast w USA, o tym, że tyle przemocy … tu wysiadła. Nie telewizja RT. Co to to nie.
Wysiadła jedynie moja zdolność do przełykania propagandy w ilościach totalnych. Wyłączyłem telewizor. I teraz pytanie. Czy mamy prawo być wściekli na zachodniego dziennikarza, że śledząc newsy w RT, daje się uwieść propagandowym materiałom. Pewnie, że tak. Tylko pytanie, gdzie on znajdzie prawdziwy obraz Rosji? Ameryki przecież nie lubi, a polskiego nie zna...
komentarze