Śledząc rozwój wypadków, do jakich doszło po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu przez prorosyjskich separatystów, odnoszę wrażenie, że tragedia ta wstrząsnęła jedynie państwami, których obywatele byli na pokładzie feralnego boeinga. Na pewno wstrząsnęła Holandią i Belgią, ale mam wątpliwości, czy wstrząsnęła Francją czy Niemcami. Sumieniami polityków raczej nie. A powinna – uważa gen. Waldemar Skrzypczak, były wiceminister obrony narodowej.
Konflikt rosyjsko-ukraiński toczy się na oczach świata od kilku miesięcy. Ale europejskim przywódcom najwyraźniej brakuje odwagi i chęci, by wprowadzić rozwiązania, które zmusiłyby Władimira Putina do wygaszenia sporu. Tę sytuację można było rozwiązać w kilka tygodni. Potrzebne są jednak realne sankcje, a nie ich zapowiedzi. Od zdecydowania i konsekwencji polityków zależy przecież bezpieczeństwo całej Europy. A 17 lipca przekonaliśmy się, że poczucia bezpieczeństwa nie mogą mieć także obywatele państw położonych tysiące kilometrów od terenów, na których toczy się konflikt.
Niemcy, USA i Francja powinny naciskać na Rosję, by zgodziła się na interwencję wojsk rozjemczych – czy z ONZ, czy z państwa, które ma dobre relacje zarówno z Moskwą, jak i z Kijowem, np. z Bułgarii. Politycy europejscy mają wystarczająco dużo możliwości, by wymusić na Putinie taką zgodę.
Ukraina potrzebuje pomocy finansowej i Europa powinna jej takiego wsparcia udzielić. Nie rozumiem natomiast, dlaczego NATO czy Unia Europejska boją się przekazać sprzęt wojskowy Ukrainie. Byłaby to przecież pomoc dla państwa demokratycznego. Nie zapominajmy, że Putin wspiera separatystów militarnie.
Pojawiają się głosy, że państwa bałtyckie mogą być następne, że Rosja powtórzy wobec nich scenariusz ćwiczony teraz na Ukrainie. Czy tak się stanie? Myślę, że nie, bo to oznaczałoby wojnę Rosji z NATO. Nie sądzę, by Putin – jeśli nie zatracił poczucia rzeczywistości – zdecydował się na taki krok. Oczywiście jest jeszcze inne niebezpieczeństwo. Państwa NATO mogą uznać, że nie chcą umierać za jakiś mały, wschodnioeuropejski kraj. Polacy znają to z historii. Najpierw mieliśmy Wrzesień 1939, a później był rok 1944, gdy alianci sprzedali Polskę Rosji. Ale Polacy będą przypominać o tym światu i nie dopuszczą, by doszło do drugiej Jałty.
komentarze