Obaj politycy rywalizujący w II turze (Aszraf Ghani i Abdullah Abdullah) mają zbliżone poglądy – są umiarkowani, prozachodni i opowiadają się za obecnością w Afganistanie 10 tysięcy żołnierzy NATO po zakończeniu misji ISAF w 2014 roku. Tak więc to, kto ostatecznie okaże się zwycięzcą wyborów prezydenckich, ma mniejsze znaczenie dla współpracy Afganistanu z Zachodem – uważa Wojciech Jagielski, dziennikarz PAP, autor książki o Afganistanie „Modlitwa o deszcz”.
Na ostateczne wyniki wyborów prezydenckich w Afganistanie musimy jeszcze trochę poczekać. Wprawdzie pojawiła się informacja, że II turę wygrał Aszraf Ghani, jednak są to wstępne dane. Mogą się one zmienić po przeliczeniu wszystkich głosów i sprawdzeniu zgłoszonych nieprawidłowości.
Ale wyłonienie zwycięzcy wyborów i tak nie będzie miało znaczenia dla relacji Afganistanu z NATO czy USA. Obaj politycy rywalizujący w II turze (Aszraf Ghani i Abdullah Abdullah) mają zbliżone poglądy – są umiarkowani, prozachodni i opowiadają się za podpisaniem zgody na obecność w Afganistanie 10 tysięcy żołnierzy NATO po zakończeniu misji ISAF w 2014 roku.
Wynik wyborów i to, czy zostaną one uznane przez obu ubiegających się o stanowisko prezydenta polityków, będzie miał znaczenie przede wszystkim dla rozwoju sytuacji wewnętrznej Afganistanu. Dlatego dziś podstawowym pytaniem jest to, czy prezydent zostanie wyłoniony i zaprzysiężony w sposób pokojowy. Jeśli nie, to rywalizacja polityczna może się skończyć konfliktem etnicznym. Jeden z kandydatów – Abdullah wywodzi się z rodziny tadżycko-pasztuńskiej, ale postrzegany jest jako reprezentant Tadżyków, którzy stanowią około 1/3 mieszkańców Afganistanu. Z kolei Ghani to Pasztun, przy czym nie jest on uznawany przez wszystkich Pasztunów.
Jeśli więc przekazanie władzy wywoła spory, to przełożą się one na podziały etniczne i religijne. Historia Afganistanu pokazuje, że w takich przypadkach kończyło się na wojnie domowej. Jeśli ten scenariusz się powtórzy, dojdzie do wycofania wojsk NATO z Afganistanu. W konsekwencji kraj pogrąży się w krwawej wojnie wewnętrznej.
Według wstępnych szacunków w II turze głosowało 8 mln osób, czyli o 2 mln więcej niż podczas I tury wyborów. Abdullah utrzymuje, że to efekt nieprawidłowości. Oczywiście fałszerstwa są możliwe, ale warto zwrócić uwagę na to, jak Ghani mobilizował swoich zwolenników. Zadbał on o to, by do wyborów poszło jak najwięcej Pasztunów. Lokalni liderzy zawierali nawet jedno- czy dwudniowe rozejmy z talibami, tak by nie dochodziło do ataków na lokale wyborcze. Dzięki temu frekwencja była wyższa. Pytaniem jest, czy Abdullah niewystarczająco zmobilizował swoich zwolenników, a może zgubiła go zbytnia pewność siebie, może uznał, że zwycięstwo ma już w kieszeni?
Nie sądzę, by stosunkowo wysoka frekwencja była dowodem na demokratyzację Afganistanu. Po 13 latach obecności wojsk zachodnich w tym kraju Afganistan jest jeszcze bardziej podzielony. Jeśli prawdą są doniesienia, że do wyborów poszli głównie mieszkańcy miast i młodzi ludzie, a mieszkańcy wsi zostali w domach, to jest to jedynie świadectwem głębokich podziałów wśród Afgańczyków. Beneficjentami pomocy płynącej z Zachodu są właśnie mieszkańcy miast i młodzi. Wieś na tym skorzystała najmniej. I wśród nich frekwencja wyborcza jest najmniejsza.
komentarze