Przepisy ubiorcze obowiązujące w polskim wojsku są dziś martwym prawem. Często żołnierze po powrocie do kraju traktują przerobione na misji umundurowanie jako dalej obowiązujące. Inną sprawą jest, gdy sam przełożony, a zdarza się, że i dowódca, wyróżnia się swoim „strojem” na tle jednostki. W takim wypadku, jak powiadają żołnierze, morale upada… – pisze mjr rez. Tomasz „Burza” Burzyński, były oficer JWK Lubliniec.
„Nowe wzory mundurów” to w większości próby lepszego lub gorszego przerabiania przedmiotów zaopatrzenia mundurowego. Chaos potęguje to, że żołnierze przed wyjazdem na misje kupowali wyroby dziesiątek firm szyjących umundurowanie. Na szczęście w większości miały kamuflaż przyjęty przez Wojskowy Ośrodek Badawczo-Wdrożeniowy Służby Mundurowej. Jednak trzeba przyznać, że niektóre wzory samowoli mundurowej okazały się świetnymi rozwiązaniami. Żołnierze pododdziałów bojowych – opierając się na doświadczeniach wyniesioych z misji – dopasowywali umundurowanie do swoich potrzeb. Czasami korzystali z gotowych wzorców umundurowania sojuszników, najczęściej żołnierzy armii amerykańskiej.
Problemem jest to, że ta spuścizna mundurowa wyniesiona po misjach nijak się ma do przepisów ubiorczych i tabeli należności przedmiotów zaopatrzenia mundurowego obowiązujących w Wojsku Polskim. Dobrze, gdy żołnierz, powracając do pracy w jednostce, korzysta tylko z wzorów umundurowania zgodnie z charakterem jednostki i odpowiednim zestawem w tabeli należności. Gorzej, gdy traktuje przerobione umundurowanie jako dalej obowiązujące w swoim miejscu służby. Dochodzi czasem do tak kuriozalnych sytuacji, że mamy czołgistę, który chodzi w „multicamie”, podczas gdy większość jego kolegów wykonuje obowiązki służbowe w kombinezonie czołgisty.
Brak reakcji przełożonych takiego żołnierza powoduje, że przepisy ubiorcze stanowią martwe prawo, którego nikt nie egzekwuje. Inną sprawą jest, gdy sam przełożony, a zdarza się, że i dowódca, wyróżnia się swoim „strojem” wśród żołnierzy jednostki. W takim wypadku, jak powiadają żołnierze, morale upada…
Inną sprawą jest to, by korzystać z doświadczeń wyniesionych przez żołnierzy podczas misji, dotyczących wzorów i krojów umundurowania. Tak, by dobre i sprawdzone rozwiązania zostały przyjęte do żołnierskiego wyposażenia.
Gdy służyłem w JWK w Lublińcu, przyjeżdżali do nas oficerowie Wojskowego Ośrodka Badawczo-Wdrożeniowego Służby Mundurowej z Łodzi, by przeprowadzać testy poszczególnych przedmiotów zaopatrzenia mundurowego. To było dobre rozwiązanie. Oficerowie ośrodka powinni kontaktować się z logistykami jednostek, których żołnierze brali udział w misjach. Dzięki temu poznawaliby rozwiązania i opinie dotyczące przedmiotów zaopatrzenia mundurowego uczestników misji, i nie tylko.
Proces wprowadzania nowych wzorów umundurowania i wyekwipowania powinien uwzględniać przede wszystkim opinie użytkowników, ich doświadczenia oraz gotowe wzorce przerobionych czy stworzonych od podstaw elementów umundurowania lub wyekwipowania.
komentarze