Polska uczestniczy w kolejnej operacji międzynarodowej. Zapowiedź prezydenta Bronisława Komorowskiego o zdecydowanym odejściu Polski od polityki ekspedycyjnej wielu zrozumiało jako całkowitą rezygnację z udziału Sił Zbrojnych RP w operacjach zagranicznych. Tak się jednak nie stało. Z jednej strony zmniejszamy nasz udział w misji ISAF w Afganistanie, z drugiej jednak, tak jak przystało na liczący się w Europie kraj, uczestniczymy w tych operacjach, które mają istotne znaczenie dla światowego bezpieczeństwa – pisze Magdalena Rochnowska, dyrektor Biura Rektora Akademii Obrony Narodowej.
Udział Polski w operacji Unii Europejskiej w Republice Środkowoafrykańskiej może dziwić, ale tylko pozornie. Przecież zaledwie 5 lat temu uczestniczyliśmy w misji UE EUFOR w Czadzie i Republice Środkowoafrykańskiej. Wtedy, podobnie jak w większości innych krajów Unii, tak naprawdę byliśmy tylko w Czadzie, bo na wysłanie żołnierzy do Republiki Środkowoafrykańskiej zgody nie było.
I trzeba przyznać, że była to słuszna decyzja. Stacjonowała tam wówczas jedna kompania francuska. Stało się tak dlatego, że pomimo starań ze strony Dowództwa operacji w Republice Środkowoafrykańskiej, nie udało się pozyskać uczestników do tej misji. Co więcej, nie przesunięto z Czadu do sąsiedniego przecież państwa nawet jednego plutonu z innego kontyngentu. Przyczyn było wiele i ich wyjaśnienie wymaga oddzielnego, dość szerokiego komentarza.
Republika Środkowoafrykańska to nie tylko jeden z najbiedniejszych krajów na świecie. To także państwo, w którym wewnętrzne relacje są niezwykle skomplikowane. Z obcokrajowców chyba jedynie Francuzi rozumieją, o co tam chodzi. To dlatego, że Francja jest obecna tam od kilkudziesięciu lat. To nie przypadek przecież, że językiem urzędowym w Republice Środkowoafrykańskiej jest francuski.
Wprowadzenie wielu elementów kultury europejskiej, włącznie z chrześcijaństwem, od lat wywołuje nie tylko pozytywne skutki. Przez dziesięciolecia największe tutaj zagrożenie, być może trudniejsze do zwalczenia niż militarne, to zwykły bandytyzm, przestępczość kryminalna. Sytuację komplikują relacje z sąsiednimi państwami. Najtrudniejsza w tej części Afryki jest nieprzewidywalność zagrożeń i to zarówno wewnętrznych, jak i pochodzących z sąsiednich państw.
Sprawujący do niedawna władzę François Bozizé, wspierany mocno przez Francję, nie wykorzystał danej mu szansy. Najgorszy był brak jakichkolwiek reform i bardzo trudna sytuacja zwykłych ludzi.
Dzisiejsza wojna, trochę ku zaskoczeniu społeczności międzynarodowej, nabrała charakteru religijnego. Po latach panowania chrześcijan muzułmanin Michel Djotodia doprowadził do rewolucyjnych zmian i dominacji muzułmanów. Także do konfliktu na skalę masową pomiędzy muzułmanami i chrześcijanami.
Do niedawna Francuzom do podtrzymywania porządku wystarczała jedna kompania. Dziś jak widać za mało nawet wysłanych 1600 żołnierzy.
Dlaczego więc skierowaliśmy Polski Kontyngent Wojskowy do tego państwa i jaki to ma sens?
Polska oczywiście nie ma w Afryce, nie tylko w Republice Środkowoafrykańskiej, żadnych istotnych interesów, które obligowałyby nasze państwo do takiej decyzji. Ale jeżeli Polska chce być liczącym się członkiem Unii Europejskiej czy NATO, to musi, na miarę swojego potencjału, uczestniczyć we wszystkich działaniach, które są podejmowane przez te organizacje. Także w operacjach wojskowych. Poza Francją do udziału w tej afrykańskiej misji zadeklarowały się Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania, Holandia i Belgia. Z oczywistych względów to dobrze, że będzie w tym składzie także Polska.
I dobrze, że nie napinamy muskułów przesadnie w stosunku do możliwości. Właśnie taki kontyngent – wsparcia logistycznego – jest rozsądnym rozwiązaniem. Z jednej strony istotna pomoc transportowa, z drugiej nieuczestniczenie w działaniach bojowych to najtrafniejsza decyzja, jaką można było podjąć w obecnej sytuacji.
A poza tym, to dobrze, że Unia Europejska, której tak wiele zarzuca się co do Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony, jednak podejmuje działania wojskowe, osiągając trudny przecież konsensus.
Podejmując decyzję o wysyłaniu lub nie żołnierzy w różne rejony świata, nie możemy zapominać też o Rwandzie, która długo jeszcze będzie pamiętana jako grzech zaniechania społeczności międzynarodowej, skutkujący setkami tysięcy ofiar.
Jeżeli więc naszych kilkudziesięciu żołnierzy razem z Herculesem i innymi żołnierzami operacji Sangaris będzie miało swój udział w opanowaniu sytuacji i zatamowaniu rozlewu krwi w Republice Środkowoafrykańskiej, to tym większy sens decyzji o kolejnym wysłaniu Polaków do Afryki.
komentarze