Nie ukrywam, że obserwując dość jednostronne podejście mediów do kolejnej edycji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy Jerzego Owsiaka, początkowo nie zamierzałem zabierać publicznie głosu w sprawie tej charytatywnej akcji. Zmieniłem zdanie po przeczytaniu felietonu Magdaleny Rochnowskiej, dyrektora Biura Rektora Akademii Obrony Narodowej, pt. „Jurek Owsiak może liczyć na wojsko”, opublikowanego na portalu polska-zbrojna.pl – pisze poseł Dariusz Seliga (PiS), członek sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Pani Magda, opisując dzień wielkiej zbiórki w swojej (ale i mojej) uczelni, zwraca uwagę, że poza zbieraniem pieniędzy był to także dzień spontanicznej zabawy studentów, wykładowców i mieszkańców Rembertowa. Myślę, że to dobrze, jeżeli studenci i pracownicy uczelni potrafią łączyć zabawę z pożyteczną działalnością. Zgadzam się z Magdą Rochnowską, że to dobry sposób na wychowanie młodego pokolenia.
Pani Magda zapewnia, że Owsiak może liczyć i na Akademię Obrony, i na całe wojsko. Pan Jerzy powinien ucieszyć się z tego zapewnienia, bo jak wiadomo, wstępne wyniki finansowe Orkiestry były w tym roku niższe niż w roku ubiegłym. A za rok? Proponuję, żeby jednak dać równe szanse wszystkim, którzy zajmują się podobną pomocą jak Jerzy Owsiak. Nie dyskredytuję jego zamiarów i osiągnięć, ale chyba już wszyscy w Polsce zrozumieli, że z jednej strony mamy do czynienia ze szlachetnym celem oraz z liderem bardzo oryginalnym i przyciągającym tłumy. Ale z drugiej, wszystko dzięki jednoznacznemu poparciu władzy i mediów, bez których nie byłoby nawet 10 procent tego efektu.
W AON jest grupa entuzjastów zajmujących się działalnością charytatywną i to przez cały rok, a nie przez jeden dzień. Gdyby podczas ich zbiórek zagrzewał do licytacji sam prorektor ds. wojskowych, a po Akademii jeździły wówczas samochody rajdowe z kierowcami z pierwszych stron gazet, jak było to w dniu Orkiestry, to też pieniędzy byłoby znacznie więcej. Gdyby Owsiakowi zabrać telewizję, to wówczas okazałoby się, ile naprawdę warta jest ta akcja.
Wojsko jest widoczne podczas każdej akcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Myślę, że to wypływa z autentycznej chęci pomocy drugiemu człowiekowi i za to każdemu żołnierzowi, który pochyla się nad losem człowieka w potrzebie, dziecka czy staruszka, należy się szacunek. Ale może lepiej byłoby, gdyby wojsko organizowało zbiórki na rzecz potrzebujących z własnych szeregów. Opisywany w mediach przypadek jednego z uczestników misji w Afganistanie, który stracił zdrowie podczas misji, a teraz prosi o znaczne wsparcie finansowe, nakazuje zastanowić się, czy wojsko nie powinno mieć własnej wojskowej orkiestry, która zbierałaby fundusze dla rannych, wdów i sierot po żołnierzach, którzy oddali życie podczas służby. Naprawdę warto o tym pomyśleć. Tylko czy wtedy uda się nakłonić kilka stacji telewizyjnych, aby cały program antenowy od rana do późnych godzin nocnych poświęcili właśnie na taki szczytny cel.
komentarze