Polowanie na okręt podwodny, odpieranie ataku z powietrza, ewakuacja cywilów z Półwyspu Helskiego do Gdyni – to tylko część zadań, które od poniedziałku wykonywały jednostki wchodzące w skład okrętowej grupy zadaniowej. Marynarka Wojenna ćwiczyła na Bałtyku osłonę transportu morskiego.
Tym razem w morze wyszedł zespół utworzony przez jednostki zarówno z 3 Flotylli Okrętów w Gdyni, jak i 8 Flotylli Obrony Wybrzeża ze Świnoujścia. W jego skład weszła fregata rakietowa ORP „Gen. T. Kościuszko”, okręty rakietowe ORP „Orkan” i ORP „Piorun”, a także dwa trałowce: ORP „Gopło” i ORP „Mamry”. – Ćwiczyły one przede wszystkim osłonę transportu morskiego. Musiały też utrzymać panowanie na morzu w sytuacji kryzysu – wyjaśnia kmdr ppor. Radosław Pioch z biura prasowego Marynarki Wojennej.
Scenariusz zakładał, że jednostki będą atakowane spod wody. – W ćwiczeniach nie brał co prawda udziału okręt podwodny, ale takie elementy można trenować i bez niego – przyznaje kmdr por. Grzegorz Mucha, dowódca ORP „Kościuszko”. Załoga uruchomiła stację hydrolokacyjną i zbierała dane za pomocą holowanego za rufą sonaru. W ten sposób testowane były procedury walki z okrętem podwodnym. – Dla fregaty to chyba najtrudniejszy przeciwnik. Stosunkowo łatwo go namierzyć, kiedy wykonuje manewr wynurzenia albo właśnie schodzi pod wodę. Wówczas emituje stosunkowo duży hałas. Kiedy jednak operuje pod powierzchnią, sprawa się komplikuje. Zwłaszcza na takim akwenie jak Bałtyk – zaznacza kmdr ppor. Pioch. Morze to jest stosunkowo płytkie, ale występuje tutaj dużo warstw wody o zmiennej temperaturze i różnym zasoleniu.
Okręty wchodzące w skład OGZ współdziałały również z samolotem An-28. Załoga maszyny wskazywała cele nawodne i pomagała w ich identyfikacji. – Samolot w takich sytuacjach często okazuje się pomocny. Po prostu jego załoga z góry widzi więcej – podkreśla kmdr por. Mucha. Podczas pięciodniowych ćwiczeń marynarze prowadzili strzelania artyleryjskie i trenowali neutralizację min.
Na tym jednak nie koniec. – Jedno z zadań polegało na ewakuacji cywilów z terenu objętego kryzysem – wspomina kmdr por. Mucha. W tym celu okręty podeszły w okolice Półwyspu Helskiego. Z fregaty został spuszczony na wodę ponton, który w kilku turach przewiózł na pokład 20 osób. – W rolę cywilów potrzebujących pomocy wcielili się marynarze jednego z okrętów – wyjaśnia kmdr por. Mucha. – Kiedy dotarli na nasz pokład, zostali przebadani przez lekarza i zakwaterowani. Zgodnie z procedurą sprawdziliśmy też, czy nie mają przy sobie niebezpiecznych materiałów – tłumaczy kmdr por. Mucha. Zgodnie ze scenariuszem, cywile zostali przetransportowani do Gdyni.
– Okręty wojenne muszą być przygotowane także do tego typu działań. Fregata nadaje się do prowadzenia ewakuacji, choćby ze względu na swoją wielkość – podkreśla kmdr por. Mucha.
Okręty wróciły do portów w piątek przed południem. – W tym roku były to ósme i ostatnie już ćwiczenia z osłony morskich szlaków komunikacyjnych – informuje kmdr ppor. Pioch. Ich znaczenie trudno przecenić. Marynarze bowiem nie tylko podnoszą swoje kwalifikacje, ale też budują na morzu atmosferę zaufania i bezpieczeństwa, co ma wpływ na rozwój handlu. A to właśnie drogą morską przewożona jest największa ilość towarów. Każdego dnia tylko po Bałtyku pływa od dwóch do trzech tysięcy wszelkiego rodzaju statków. Co roku w polskich portach przeładowywane jest około 60 milionów ton towarów.
autor zdjęć: Marynarka Wojenna
komentarze