Gdyby dowódcy przejechali się rano autobusem do pracy, dowiedzieliby się sporo i o sobie, i o swoich instytucjach. Dlaczego? Bo żołnierze i pracownicy cywilni wojska nie mają oporów, by w miejscach publicznych plotkować na temat pracy i przełożonych – pisze Magdalena Rochnowska, dyrektor Biura Rektora Akademii Obrony Narodowej.
Dyscyplina odgrywała w wojsku zawsze ważną rolę. Oczekujemy od każdego żołnierza przede wszystkim bezwzględnego posłuszeństwa wobec swojego przełożonego, ale nie tylko. Także przestrzegania przepisów dotyczących stroju, określonego zachowania zarówno w koszarach, jak i poza nimi. Szczególnego znaczenia dyscyplina wojskowa nabiera wtedy, gdy żołnierz przebywa w mundurze. Niezależnie od wielu zmian, jakie zaszły w ostatnich latach, nie tylko w polskich siłach zbrojnych, pojęcie dyscypliny ma nadal duże znaczenie. Od niezdyscyplinowanego żołnierza nie można spodziewać się niczego dobrego ani na polu walki, ani w działaniach w czasie pokoju.
Myślę, że z dyscypliną w wojsku nie jest źle. Liczba przestępstw i wykroczeń popełnionych przez żołnierzy systematycznie maleje. Po uzawodowieniu armii to zresztą coś, czego należało się spodziewać. Każdy żołnierz sam dba o swoje zdyscyplinowanie, przynajmniej jeżeli zależy mu na wojskowej profesji. Jeśli jednak przyjrzymy się dokładniej, pojawia się ale...
Problemem w wojsku jest na przykład dyskredytowanie w mediach przełożonych przez podwładnych (oczywiście anonimowo). Ale to temat na oddzielny komentarz. Inną sprawą jest brak przepisów, które wymuszałyby dyscyplinę co do stroju. Bywam na spotkaniach, gdzie jest kilkunastu lub kilkudziesięciu żołnierzy. Wszyscy w mundurach. Każdy ubrany inaczej. Dodatkowo kilka odcieni kolorów tej samej części umundurowania. I wszystko zgodnie z przepisami. Czy tak jest w innych armiach?
Od lat problemem związanym z dyscypliną jest również coś, co powszechnie nazywa się „wojskowym gadulstwem”. Dotyczy ono w takim samym stopniu żołnierzy, jak i pracowników cywilnych wojska. Gdyby niektórzy szefowie, dyrektorzy, dowódcy przejechali się rano autobusem do pracy, dowiedzieliby się sporo i o sobie, i o swoich instytucjach. Głośne wojskowo-cywilne rozprawianie może nie różni się od plotkowania cywilnych studentów o profesorach z Akademii Obrony, gdy jadą na zajęcia, ale jednak to nie to samo. Armia to armia. Są zasady, które powinny obowiązywać zarówno żołnierzy, jak i pracujących w niej cywili. Obserwuję kursantów-oficerów AON, którzy codziennie przechodzą pomiędzy budynkami uczelni. Mają różne stopnie wojskowe, od kapitana do pułkownika. Jakże często zapominają o zwykłym oddawaniu sobie honorów. Od lat nie widziałam też, żeby kapitan ustąpił miejsca stojącemu majorowi czy podpułkownikowi.
Uważam, że choć z dyscypliną wojskową istotnych problemów nie ma, to jednak warto zastanowić się nad pewnymi zewnętrznymi jej aspektami. Nad dyscypliną widzianą przez takich ludzi jak ja.
komentarze