Przyjaźń i braterstwo znajdują w wojsku, szczególnie na polu walki, swoją najpełniejszą formę. Stosunkowo łatwo przychodzi wypowiadać wielkie słowa przysięgi żołnierskiej: „jeśli zajdzie taka konieczność, nie będę szczędził krwi, a nawet życia”. Jednak prawdziwej weryfikacji są one poddawane na polu bitwy, gdy trzeba walczyć o wolność czy też nadstawić własną pierś w obronie drugiego żołnierza. Historia zna wiele poruszających przykładów, w których żołnierz, ryzykując życiem, ratował kolegę, znajdującego się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Czytamy u św. Pawła, że „nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie”. W przypadku żołnierskiej służby te słowa nabierają dodatkowego znaczenia.
Cyprian Kamil Norwid pisał z przekonaniem, że „Ojczyzna to zbiorowy obowiązek”. Społeczeństwo to jeden wielki organizm, który potrzebuje każdego z nas, a miłość do Ojczyzny można okazywać nie tylko na polu walki. Nie każdy jest wezwany do oddania za nią życia z bronią w ręku. I nie ma też takiej potrzeby. Ale wszyscy jesteśmy wezwani do tego, by troszczyć się o dobro wspólne, a nie tylko o siebie. Każdy z nas może służyć Ojczyźnie – w różny sposób i na różnych polach. Czyni to nauczyciel, pracując z młodzieżą. Podobnie kapłan, który kształtuje prawe sumienia. Również żołnierz, który stoi na straży wolności i niepodległości Rzeczpospolitej oraz pokoju i poszanowania praw człowieka nawet daleko poza jej granicami. Wszyscy oni służą i każdej z tych osób należy się szacunek i wdzięczna pamięć. Szczególnie wtedy, gdy ten, kto poświęcił swe życie Ojczyźnie, zakończył już ziemską wędrówkę, a jego dokonania nadal rodzą wspaniałe owoce.
Prawdziwa miłość i przyjaźń nie umierają. Braterstwo sięga poza grób. Dlatego piękne jest to, że ci, którzy byli towarzyszami na polu walki, chcą być razem także w jesieni swego życia. Potwierdzają to liczne związki kombatantów i weteranów, którzy często celebrują wspólną historię, podobne przeżycia z lat służby. Pamiętają też o poległych kolegach – obrońcach Ojczyzny. Przekonani są bowiem, że wartość człowieka i jego szlachetność mierzy się między innymi wdzięczną pamięcią.
Miarą kultury człowieka jest uszanowanie ciał poległych lub zmarłych, także żołnierzy przeciwnej armii. Jakże bolesny dla naszych rodaków, synów i córek, których ojcowie zostali wrzuceni do dołów w Katyniu, Miednoje i w wielu innych miejscach na „nieludzkiej ziemi”, był brak szacunku dla ich ciał. Wielki ból odczuwają krewni i bliscy ekshumowanych na Łączce, na warszawskich Powązkach, którym odmówiono nawet chrześcijańskiego pogrzebu. Szacunek wobec zmarłych i poległych na polach bitewnych jest naszym obowiązkiem. Z podziwem i uznaniem patrzę na polską młodzież, szczególnie harcerzy, którzy troszczą się o pojedyncze mogiły i cmentarze: nekropolie z okresu powstań, z czasu I i II wojny światowej, a także cmentarze żydowskie. Dbanie o miejsca pochówku jest także wymownym znakiem tego, że dla chrześcijan życie zmienia się, ale się nie kończy. Na niejednym grobie został umieszczony napis: „Spoczywa z nadzieją zmartwychwstania”.
Na początku listopada wielu z nas nawiedza cmentarze. Sprzyja to głębokiej refleksji o przemijaniu. Niejeden odkryje, że tak naprawdę wszystko to, co zdobywamy swą pracą, co posiadamy, jest jedynie „pożyczone”. Nic nie zabierzemy na drugą stronę życia. Cyprian Kamil Norwid trafnie napisał: „Z rzeczy świata tego zostaną tylko dwie. Dwie tylko: poezja i dobroć... i więcej nic”. Zatrzymamy się przy grobach tych, którzy za życia się różnili, a nawet walczyli ze sobą. Teraz leżą obok siebie pogodzeni, równi, pogrążeni w spokojnym śnie. Ilekroć jestem na wojskowych Powązkach, modlę się przy grobach żołnierzy kampanii wrześniowej, Armii Krajowej, Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Ale pochylam się także nad mogiłami żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego, Armii Ludowej, Batalionów Chłopskich. Oni wszyscy są równi, śpią tym samym snem. Wszystkim im należy się nasz szacunek, wszak przelewali krew w imię wolności Ojczyzny. Ufam, że Bóg obdarzy ich wszystkich nagrodą życia wiecznego.
Dzisiaj bardzo często nie potrafimy czytać do końca tej niezwykłej lektury, jaką są cmentarze. Dawniej okalały one parafialne kościoły, będąc niemymi świadkami przemijania ludzkiego życia. Gdy niesiono dziecko do chrztu, kłaniały mu się cmentarne krzyże. Gdy nowożeńcy szli do ślubu, mijali groby swoich przodków. Codziennie obcowali z cmentarzem i przeszłością. Dzięki temu śmierć nie budziła takiego przerażenia, była traktowana jako naturalny element życia. Święty Franciszek nazywał śmierć naszą siostrą. Kiedyś odczuwano głębiej prawdę tych słów. To prowadziło ludzi do brania odpowiedzialności za sposób, w jaki przeżywali doczesność. To pobudzało do refleksji, streszczonej w krótkim przysłowiu: „jakie życie, taka śmierć”.
Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny to dni niezwykłe. Warto je przeżyć w duchu refleksji i modlitwy. Oddajmy hołd również tym świętym, którzy nie zostali wyniesieni na ołtarze, a którzy często żyli pośród nas: świętym żonom i mężom, świętym rodzicom i wychowawcom, świętym obrońcom Ojczyzny. Przypomnijmy triumf tych ludzi nad złem, egoizmem, małością… Na modlitwie wspomnijmy też tych, którzy w życiu niejednokrotnie zdradzili Boga i człowieka, okazali się niewierni wobec największych wartości, takich jak miłość i braterstwo, prawda i sprawiedliwość, prosząc Boga o miłosierdzie dla nich.
autor zdjęć: Zbigniew Furman
komentarze