1 października Iran przeprowadził drugi w tym roku atak rakietowy na terytorium Izraela, uzasadniając go zabójstwem lidera Hezbollahu i izraelską operacją w Libanie. Skala i zaawansowanie użytych pocisków balistycznych były większe niż podczas pierwszego ataku 13–14 kwietnia tego roku, czego konsekwencją może być bardziej stanowczy odwet Izraela. Polityka Iranu wobec rywala i innych punktów zapalnych w regionie będzie pochodną działań Izraela, własnych ograniczeń oraz prób uwiarygodnienia odstraszania i odbudowy wizerunku lidera ,,osi oporu”.
Dlaczego Iran uderzył ponownie na Izrael?
Władze Iranu od wielu miesięcy nie są w stanie powstrzymywać Izraela od działań obliczonych na osłabienie i demontaż proirańskiej „osi oporu”, łączącej Hamas, Hezbollah, irackie milicje, jemeńskich Hutich i władze Syrii. Pierwszorzędne znaczenie dla motywacji Iranu mają więc względy utrzymania pozycji i prestiżu, budowanych od czterech dekad poprzez tworzenie i sponsorowanie radykalnych ruchów i organizacji terrorystycznych na Bliskim Wschodzie. Dodatkowa motywacją władz religijnych i wojskowych Iranu są osobiste i rodzinne związki z częścią zabitych liderów Hezbollahu, co jest czynnikiem nieobecnym w relacjach Iran–Hamas. Pomimo wcześniejszej ostrożności Iran czuje się obecnie zmuszony do kolejnej demonstracji zdolności swojego arsenału rakietowego, głównego elementu odstraszania Izraela. Władze Iranu zmagają się ponadto z koniecznością zachowania wizerunku stabilnego reżimu w obliczu presji zewnętrznej i niezadowolenia społeczeństwa. Iran, podobnie jak w kwietniu, powołał się na forum ONZ na prawo do samoobrony i kanałami dyplomatycznymi próbował zniechęcić USA oraz kraje arabskie od udzielenia Izraelowi pomocy wojskowej lub wsparcia dyplomatycznego.
Rakiety wystrzelone przez Iran nad Jerozolimą, 01.10.2024 r.
Czym różnił się atak Iranu od poprzedniego?
Według wstępnych szacunków Iran w najnowszym ataku wykorzystał około 180–200 pocisków balistycznych, z których co najmniej kilkanaście eksplodowało w Izraelu w pobliżu wybranych celów – ośrodków wywiadowczych, wojskowych i nuklearnych. Jedyną ofiarą tego ataku był Palestyńczyk na Zachodnim Brzegu zabity przez opadający kadłub irańskiego pocisku (w kwietniu od odłamków zginął 1, a rannych zostało 31 Beduinów). W związku z nieskutecznością wielogodzinnego ataku z kwietnia Iran wykorzystał inną taktykę i środki napadu. Zrezygnowano z użycia relatywnie łatwych do przechwycenia dronów kamikadze i pocisków manewrujących. Iran nie wykorzystał też rakiet lub dronów, jakie dostarcza szyickim milicjom w Jemenie i Iraku. Wiele wskazuje na to, że w najnowszym ataku zmniejszono liczbę wymagających długich przygotowań do startu pocisków balistycznych z napędem na paliwo płynne (użyto ich wtedy 120) na rzecz szerszego użycia pocisków rodziny Fateh. Mają one napęd na paliwo stałe, dalszy zasięg i precyzyjniejsze głowice niż ich podstawowe wersje. Nowa taktyka i użyte środki istotnie skomplikowały zdolność Izraela do wczesnego wykrycia, śledzenia i obrony przed irańską salwą. W trakcie ataku główny ciężar obrony przejęły systemy przeciwrakietowe Arrow-3 (przechwycenia głowic w kosmosie) oraz Arrow-2 i Proca Dawida (przechwycenia w atmosferze), a wsparcia ponownie udzieliły obecne w regionie systemy USA (Patriot i Aegis).
Jaki może być dalszy rozwój sytuacji?
Ze względu na większą skalę i skuteczność drugiego ataku Iranu odwet Izraela będzie zapewne silniejszy niż poprzednio. W kwietniu odpowiedź Izraela w Iranie była ograniczona z powodu presji USA na deeskalację i ostatecznie okazała się symboliczna – zniszczono pojedynczy radar dla zestawów S-300 chroniących ośrodek nuklearny w Isfahanie. Obecnie retoryka Izraela jest ostrzejsza, a jego determinacja została uwiarygodniona kolejnymi nalotami w Syrii i Jemenie oraz operacją lądową w Libanie. Izrael przez arabskich pośredników miał też przekazać Iranowi informację o planowanych uderzeniach na jego instalacje wojskowe, naftowe i nuklearne. Izraelskie kalkulacje mogą tym razem w znacznie mniejszym stopniu brać pod uwagę stanowisko odchodzącej administracji Joe Bidena. Irański ośrodek nuklearny w Fordow, który od dawna wydaje się potencjalnym celem dla Izraela, jest dobrze przygotowany na przetrwanie izraelskich nalotów, a część arsenału rakietowego chronią silosy i głębokie tunele. Iran miałby natomiast poważny problem z usuwaniem szkód wywołanych izraelskimi nalotami na sektor naftowy lub z odparciem większej kampanii cyberataków na ośrodki administracyjne i gospodarcze.
Czy rywalizacja Iranu z Izraelem weszła w nowy etap?
Obecnie inicjatywa strategiczna pozostaje po stronie Izraela. Choć Iran był jak dotąd reaktywny, teraz jest skłonny do podjęcia większego ryzyka dla ratowania swoich wpływów i wizerunku w regionie. Otwartą konfrontację Iranu z Izraelem hamował wcześniej dystans geograficzny i różnego typu ograniczenia zdolności wojskowych obu stron. Wykazana ostatnio silniejsza determinacja rywali zwiększa jednak ryzyko powtarzania się co kilka miesięcy wzajemnych ataków rakietowych Iranu i nalotów Izraela, nawet przy szybkim zakończeniu izraelskich operacji w Strefie Gazy oraz Libanie i Syrii. W zależności od skali i skutków takich ataków Iran może także zmienić podejście do programu nuklearnego, które opierało się dotychczas na utrzymywaniu zdolności do wzbogacania uranu, jednak bez decyzji o budowie głowic operacyjnych i ich testach. Choć Iran przed najnowszym kryzysem deklarował gotowość do negocjacji nuklearnych z USA i UE, mała skuteczność jego uderzeń rakietowych może z czasem skłonić go także do wznowienia prac nad głowicami nuklearnymi, by zrównoważyć zaawansowane zdolności Izraela. W tym niekorzystnym scenariuszu interesy bezpieczeństwa Iranu mogłyby nawet przeważyć nad jego potrzebą zniesienia dotkliwych dla jego gospodarki sankcji USA i UE.
Źródło: pism.pl
autor zdjęć: AA/ ABACA/ Abaca/ East News
komentarze