Wojskowe ćwiczenia „Steadfast Defender ‘24” oraz „Dragon ‘24”, który jest ich częścią, przyciągały uwagę rosyjskich kanałów propagandowych jeszcze zanim manewry na dobre się rozpoczęły. Osią przekazu, po raz kolejny zresztą, pozostaje przekonywanie o agresywnych zamiarach NATO i Polski wobec Rosji i Białorusi. W rosyjskich mediach można znaleźć informacje o tym m.in., że zachodnie wojska niebezpiecznie zbliżają się do granic z Federacją, a Polska chce zagarnąć część terytoriów Ukrainy.
Białoruskie i rosyjskie „media” – cudzysłów jest nieprzypadkowy, należałoby nazwać je bowiem raczej kanałami propagandowo-dezinformacyjnymi – regularnie przedstawiają ćwiczenia organizowane przez państwa NATO jako próbę podjęcia przez zachodnie kraje działań zaczepnych wobec Mińska i Moskwy. Sytuacja taka ma miejsce mniej więcej od początku rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie, tj. od 2014 roku. I w tej narracji dziennikarzom (a także większości odbiorców) zupełnie nie przeszkadza fakt, że kolejne zapowiedzi rychłej ofensywy Zachodu, która w rzeczywistości jest rutynowym przedsięwzięciem treningowym, nie sprawdzają się.
„Dragon ‘24”: rekordowy potencjał (od)straszenia
Im większe zachodnie ćwiczenia i wszelkie działania mające na celu rozbudowę potencjału obronnego we wschodniej części Sojuszu, zwłaszcza w ramach tzw. wschodniej flanki NATO – tym większa gorączka w rosyjskiej infosferze. A skoro manewry „Dragon” i „Steadfast Defender” w tym roku mają być rekordowe, adekwatną „oprawę medialną” uzyskały też w rosyjskich mediach.
Pierwsze informacje dotyczące „Dragona” i towarzyszących mu przedsięwzięć pojawiły się w rosyjskiej prasie i telewizji już pod koniec 2023 roku. Trzeba jednak przyznać, że tamtejsze media do Polski i realizowanych na naszym terytorium przedsięwzięć wojskowych odnoszą się niemal nieustannie. W ostatnich dwóch latach (od 24 lutego 2022 roku) szczególnie popularnym motywem powtarzanym z uporem przez rosyjską propagandę jest rzekomy zamiar wkroczenia polskiej armii na terytorium zachodniej Ukrainy, by przyłączyć te tereny do Polski. Informacja taka pojawiła się na przykład na łamach portalu internetowego Politnavigator.net. To nawiązanie do propagowanej w rosyjskich mediach koncepcji, powstałej jeszcze w 2014 roku, według której miałoby dojść do rozbioru Ukrainy pomiędzy kraje ościenne, tj. Polskę, Węgry, Rumunię i Rosję. Ów szalony pomysł zyskał jednak popularność w rosyjskiej przestrzeni medialnej, a także wśród reprezentantów skrajnych, prorosyjskich środowisk w innych krajach. Chętnie jest też kolportowany w Internecie przez tzw. farmy trolli. A rosyjscy propagandziści uzasadniają tę tezę rzekomą rychłą klęską armii ukraińskiej, którą ościenne kraje miałyby wykorzystać do zabezpieczenia swoich interesów kosztem Kijowa.
Ćwiczenia „Dragon ‘24”. Fot. Monika Dwulatek / WCEO
Teksty poświęcone manewrom „Dragon ‘24” i towarzyszącym im wydarzeniom koncentrują się przeważnie na przedstawieniu rzekomego zagrożenia, jakie mają stwarzać te ćwiczenia dla bezpieczeństwa w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Wystarczy wspomnieć przywołany wyżej portal, na którym pojawił się np. tekst pt: „Nowa »Barbarossa«: NATO rozpoczęło ćwiczenia ofensywne przeciwko Rosji”.
W przekazach podkreśla się przede wszystkim przemieszczanie się dużych grup żołnierzy i sprzętu wojskowego w pobliże granic Federacji Rosyjskiej i Białorusi, często znacząco zawyżając liczby przerzucanego uzbrojenia czy liczebność oddziałów. Informacje takie publikują także największe rosyjskie dzienniki i portale internetowe, jak na przykład „RIA Novosti” czy gazeta i portal „Izwiestia”. Rosjanie przekonują, że zachodnie siły szykują się do „zmasowanych uderzeń lotniczych i rakietowych” w ramach „operacji wojskowej przeciwko Rosji” (cytat z portalu iz.ru). Pojawiają się także informacje, jakoby w ćwiczeniach „Dragon ‘24” miało wziąć udział nie 20, lecz 90 tys. żołnierzy (to liczba wojsk zaangażowanych w całe manewry „Steadfast Defender ‘24”). Taką informację opublikował m.in. portal rg.ru.
Celami potencjalnych działań, poza wskazaną wyżej zachodnią Ukrainą mają rzekomo być także obwód królewiecki i Białoruś. Wskazywana jest również rzekoma „uległość” władz i społeczeństw krajów takich jak Polska czy Litwa wobec większego brata – a więc przede wszystkim Stanów Zjednoczonych. W myśl rosyjskiej narracji, USA w celu realizacji własnych interesów mają pchać narody europejskie do bratobójczej wojny. Często pojawiają się także motywy antysemickie. Władzom Izraela lub wspólnie USA i Izraelowi (wykorzystuje się tu np. nowomowę: „USrael”) przypisuje się udział czy też „sprawstwo kierownicze” mające na celu doprowadzenie do konfliktu NATO i Rosji.
Ćwiczenia „Nordic Response” będące częścią manerwrów „Steadfast Defender '24” w pobliżu Tovik w Norwegii. Fot. NATO
Apogeum aktywności rosyjskiej propagandy związanej nie tylko z samymi ćwiczeniami „Defender” i „Dragon”, lecz także ogólną sytuacją międzynarodową, może nastąpić około 12 marca, czyli w 25. rocznicę rozszerzenia Sojuszu Północnoatlantyckiego na wschód (do NATO dołączyły Polska, Czechy i Węgry). W tym kontekście podkreślany zapewne będzie motyw „zdrady”, jakiej dopuściły się państwa NATO. Rosyjskie media twierdzą, że takie rozszerzenie Sojuszu miało nigdy nie nastąpić, bo tak zakładały bliżej nieokreślone ustalenia pomiędzy Moskwą a Zachodem, na które powołuje się Rosja (jak wiadomo w tej sprawie nigdy nie zawarto żadnego porozumienia). W tym kontekście można też spodziewać się alarmujących głosów o stopniowym zbliżaniu się NATO do granic Rosji poprzez przyjmowanie kolejnych państw do Paktu oraz budowanie baz i instalacji wojskowych coraz bliżej Federacji. Taki przekaz ma tworzyć u odbiorcy – niestety skutecznie – swoisty syndrom oblężonej twierdzy. Tym samym utwierdzać go w przekonaniu, że trzeba ratować „mateczkę” Rosję.
Dezinformacja w wojnie hybrydowej
Pod koniec lutego niejako oliwy do ognia dolały dyskusje polityków z NATO i UE, wywołane przez oświadczenie prezydenta Francji, Emmanuela Macrona, jakoby rozważane było wysłanie zachodnich żołnierzy na terytorium Ukrainy w związku z toczącą się tam wojną. O ile należy uznać powyższe za element komunikacji strategicznej obliczonej na wywołanie efektu niepewności w samej Rosji, bez planów faktycznego otwartego zaangażowania militarnego po stronie Ukrainy – to już (zgodnie z przewidywaniami) rosyjskie kanały dezinformacyjne wykorzystały ową wypowiedź Macrona dla uprawdopodobnienia swoich przekazów. Na przykład portal Izwiestia przyrównał Macrona do Napoleona, który najpewniej planuje zaatakować Rosję, ale połamie sobie na niej zęby tak, jak francuski cesarz.
Ćwiczenia „Brilliant Jump 2024”. Fot. st. kpr. Marcel Mańkowski
Rosyjska machina propagandowo-dezinformacyjna, korzystając z obaw dużych grup społecznych (a obawa przed wojną nie jest przecież niczym nadzwyczajnym) oraz dążąc jednocześnie do podważenia zaufania obywateli wobec władz własnego państwa, (w tym przypadku jest to przekaz pt. „władze chcą nas wysłać na cudzą wojnę!”), próbuje wywołać na Zachodzie chaos i atmosferę niepewności. Podobna metodologia działania została zawarta w artykule rosyjskiego generała Walerija Gierasimowa, który jest uznawany za twórcę rosyjskiej koncepcji wojny hybrydowej. Dlatego budowanie odporności społeczeństwa na propagandę i dezinformację są dziś tak ważne dla bezpieczeństwa.
autor zdjęć: Monika Dwulatek / WCEO, NATO, st. kpr. Marcel Mańkowski
komentarze