O świcie między zalesionymi stokami Ostrej i Horodek w Bieszczadach na ziemię spada niezidentyfikowany dron mogący nieść bojowe środki chemiczne. Dwie godziny później znika dziesięciu terytorialsów, którzy zgłaszali wcześniej zaburzenia widzenia i orientacji w terenie. W skażoną strefę ruszają żołnierze 20 BOT. Tak wyglądały ćwiczenia „Nowy Łupków ’25”.
Chwilę po godzinie 6.00 w mroźną sobotę, 6 grudnia, w Straży Granicznej rozległ się alarm. Świadek zauważył niezidentyfikowany statek powietrzny – prawdopodobnie dron, który gwałtownie pikował w stronę ziemi między szczytami Ostra i Horodek. W górach, gdzie zwykle dźwięki gasną w miękkim igliwiu, tym razem w powietrzu zawisła groźba wybuchu głowicy bojowej, niewypalonego paliwa, skażenia środkami chemicznymi lub biologicznymi. Na mapie pojawiła się plama potencjalnego skażenia.
Odnaleźć terytorialsów
Dwie godziny później sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej. Dowódca plutonu obrony terytorialnej zgłosił dyspozytorowi 112, że w tej samej okolicy, podczas nocnych ćwiczeń taktycznych w trudnym terenie leśnym, żołnierze zaczęli tracić orientację i skarżyć się na zaburzenia widzenia oraz narastającą senność. Na zachód od Nowego Łupkowa w gminie Komańcza na Podkarpaciu utracono łączność z dziesięcioma wojskowymi.
Skierowani do akcji poszukiwawczej żołnierze 203 Batalionu Obrony Pogranicza z 20 Przemyskiej Brygady Obrony Terytorialnej określili współrzędne geograficzne, gdzie mogli przebywać zaginieni terytorialsi, a następnie ruszyli do akcji. Na stokach zjawiały się kolejne służby: policjanci, strażacy, ratownicy medyczni, Krynicka Grupa GOPR z psami oraz strażnicy graniczni z kamerą termowizyjną i dronem.
Dwaj zaginieni terytorialsi odpalili świecę dymną – to pierwszy trop. Operatorzy dronów z powietrza szukali zarówno żołnierzy, jak i podejrzanego bezzałogowca. W tym czasie WOT-owcy, ubrani już w indywidualne środki ochrony przed skażeniem (ISOPS), dotarli do źródła zadymienia i wyznaczyli strefę niebezpieczną. Policja przejęła koordynację akcji.
Wreszcie zaginionych udaje się odnaleźć i ewakuować w bezpieczne miejsce quadami z przyczepkami do przewozu osób leżących. Jeden z nich wymaga jednak dekontaminacji, miał bowiem kontakt z wrogim dronem.
To tylko ćwiczenia
Tak wyglądał scenariusz ośmiogodzinnych ćwiczeń kryzysowych Gminnego Zespołu Zarządzania Kryzysowego w Komańczy pod kryptonimem „Nowy Łupków ’25”. Żołnierze 20 BOT trenowali w warunkach zimna, wilgoci i górskich przewyższeń, aby, jak tłumaczy rzecznik brygady ppor. Rafał Laska, zmierzyć się z sytuacją jak najbliższą realnemu zagrożeniu.
– Biorąc pod uwagę wielowątkowość ćwiczeń, należy uznać, że zrealizowane zostały one na wysokim poziomie. Na szczególną uwagę zasługuje dobre funkcjonowanie stanowiska dowodzenia, do którego spływały wszystkie informacje z miejsc działania służb ratowniczych oraz patroli WOT przeczesujących okolicę w poszukiwaniu swoich kolegów – ocenia podporucznik. Jak dodaje, lokalizacja poszczególnych zaginionych, tj. ukrytych w lesie uczestników szkolenia, była widoczna dla organizatorów ćwiczeń w czasie rzeczywistym dzięki sygnałowi GPS-u.
Szybciej i skuteczniej w razie zagrożenia
Tego typu gminne ćwiczenia, jak mówi Jacek Kowalski, inspektor ds. zarządzania kryzysowego, obronności i ochrony ludności Urzędu Gminy Komańcza, organizowane są rokrocznie od 2022 roku, a tym razem po raz pierwszy włączono w nie WOT.
Gminni urzędnicy zwracają uwagę, że tereny przygraniczne w szczególności narażone są na ataki hybrydowe ze strony agresora ze wschodu. Wskazują na incydenty dronowe, nielegalnych migrantów działających na zlecenie obcego wywiadu, sabotaże i akty dywersji, w tym inicjowanie pożarów czy wypadków. Ich celem jest sprawdzenie reagowania naszego systemu kryzysowego na zagrożenie czy paraliż służb.
Dlatego pozostałe dwa scenariusze sobotnich ćwiczeń w Nowym Łupkowie dotyczyły walki z pożarem składowiska opon wywołanym przez sabotażystów dla wzbudzenia niepokoi społecznych oraz wypadku pociągu pasażerskiego, w którym dywersanci umieścili niebezpieczne środki chemiczne. Wszystkie te ćwiczenia służyły temu, by w chwili prawdziwego zagrożenia służby były w stanie działać szybciej, sprawniej i – przede wszystkim – razem.
autor zdjęć: Gmina Komańcza

komentarze