ORP „Gen. T. Kościuszko” i śmigłowiec SH-2G wejdą w skład Stałego Zespołu Okrętów NATO i przez dwa miesiące będą monitorować szlaki żeglugowe na Morzu Śródziemnym. Ich misja ma pomóc w opanowaniu kryzysu imigracyjnego. Dziś port w Gdyni opuściła fregata, a na Zatoce Gdańskiej dołączył do niej śmigłowiec SH-2G.
Okręt opuścił port wojenny w Gdyni o 11.00. W uroczystości pożegnania jednostki udział wzięli m.in. wiceminister obrony narodowej Wojciech Fałkowski, gen. broni Mirosław Różański, dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych, i wiceszef BBN Jarosław Brysiewicz, który w imieniu prezydenta Andrzeja Dudy przekazał załodze banderę wojenną. ORP „Kościuszko” skierował się na Morze Śródziemne, gdzie na początku lipca dołączy do SNMG2, czyli Stałego Zespołu Okrętów NATO Grupa 2. Skupia on duże jednostki, fregaty i niszczyciele, które dbają o bezpieczeństwo żeglugi na akwenach południowej Europy. Obecnie w skład zespołu wchodzi siedem jednostek z Grecji, Niemiec, Turcji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Okrętem flagowym jest niemiecka fregata FGS „Karlsruhe”.
Przeglądy, naprawy i szczepienia czyli przygotowania do misji
– Na ten moment czekaliśmy od kilku miesięcy – mówi kmdr por. Maciej Matuszewski, dowódca ORP „Kościuszko”. Przygotowania do misji rozpoczęły się w marcu, zaraz po tym, jak fregata wróciła z ćwiczeń „Cold Response”, które odbywały się u wybrzeży Norwegii. – W stoczni został przeprowadzony przegląd okrętu i wykonane drobne naprawy. Jednocześnie marynarze z naszej załogi przechodzili niezbędne badania i szczepienia – opowiada kmdr por. Matuszewski i dodaje, że to standardowa procedura przed wyruszeniem na zagraniczną misję. – Obowiązuje w całej armii, choć prawdę mówiąc marynarze i tak muszą ją przechodzić co trzy lata, kiedy to stają przed komisją morską – przyznaje komandor.
W tym samym czasie do misji przygotowywały się załogi śmigłowca pokładowego SH-2G. – Ćwiczyliśmy na przykład strzelanie z karabinu pokładowego zarówno na poligonie lądowym w Nadarzycach, jak i nad morzem – tłumaczy por. Krzysztof Rak, nawigator SH-2G. Lotnicy morscy trenowali jeszcze dziś. Śmigłowiec nie opuścił portu wraz z fregatą. Dołączył do niej na Zatoce Gdańskiej, gdzie załoga przećwiczyła jeszcze kilka startów i lądowań na pokładzie.
Polscy marynarze, lotnicy morscy oraz operatorzy z wojsk specjalnych, którzy dziś przed południem weszli na pokład ORP „Kościuszko”, przez najbliższe dwa miesiące będą monitorować szlaki żeglugowe na Morzu Śródziemnym, przede wszystkim w pobliżu Grecji. Ich misja ma pomóc w opanowaniu kryzysu związanego z napływem do Europy nielegalnych imigrantów. – Będziemy wkraczać do akcji, jeśli znajdujący się na morzu ludzie zaczną tonąć. Szczegóły misji poznamy jednak dopiero po dołączeniu do zespołu – zastrzega kmdr por. Matuszewski.
Polscy marynarze pełnili już misje w tym rejonie świata. W 2006 i 2008 roku w skład SNMG1 wchodziła fregata ORP „Gen. K. Pułaski”. Jej także towarzyszył śmigłowiec SH-2G. Polacy podejmowali działania na Morzu Śródziemnym i Morzu Czarnym. Brali udział w operacji pod kryptonimem „Active Endeavour”, która miała zapobiec przemytowi broni i ludzi. – Wśród naszej załogi są marynarze, którzy byli wówczas na pokładzie „Pułaskiego”. Możemy korzystać z ich doświadczeń – podkreśla kmdr por. Matuszewski.
Misja wojskowa i… dyplomatyczna
Co może być największym wyzwaniem dla polskich marynarzy? – Morze Śródziemne to rejon specyficzny, można powiedzieć: pod wieloma względami mniej uporządkowany niż Bałtyk. Przykładem niech będzie łączność. W naszej części świata panuje większa dyscyplina i zasada, że kanał 16 jest wykorzystywany wyłącznie, gdy jednostka potrzebuje pomocy. Po przekroczeniu Gibraltaru w eterze zwykle rozpoczyna się harmider i trzeba sobie z tym radzić – opowiada kmdr por. Matuszewski. – Natomiast nawigacja nie jest tutaj specjalnie trudna. Na pełnym morzu nie spotkamy na przykład płycizn, tak jak na Bałtyku. Oczywiście są wyspy, porty o zróżnicowanych podejściach. Ale z tym załoga sobie poradzi – zapewnia. Jednak przed marynarzami i lotnikami będą i inne zadania. – Nasza misja spotkała się ze sporym zainteresowaniem placówek dyplomatycznych i po wejściu do portów czekają nas liczne oficjalne spotkania. To jednak doskonała okazja do zaprezentowania biało-czerwonej bandery – tłumaczy dowódca ORP „Kościuszko”.
Okręt i śmigłowiec pozostaną w zespole do końca sierpnia. – W połowie misji zostanie wymieniony skład komponentu lotniczego. Koledzy dotrą do nas z Gdyni drogą lotniczą – zapowiada por. Rak. Powrót ORP „Kościuszko” do macierzystego portu jest planowany na początek września.
ORP „Gen. T. Kościuszko” to jedna z dwóch służących w Marynarce Wojennej RP fregat typu Oliver Hazard Perry. Długość okrętu wynosi przeszło 135 m, szerokość zaś niemal 14. Zanurzenie zostało obliczone na 5,7 m, a wyporność na 3658 t. Jednostka osiąga prędkość 29 w., a jej zasięg to 5 tys. Mm. Załoga liczy 215 marynarzy. Fregaty OHP są uzbrojone w wyrzutnie Mk 13 przystosowane do wystrzeliwania rakiet przeciwlotniczych Standard i przeciwokrętowych Harpoon i 76-mm armaty morskie OTO Melara. Każda z nich dysponuje 20-mm zestawem obrony bezpośredniej Mk 15 Vulcan Phalanx, przeznaczonym do niszczenia pocisków i samolotów na bardzo krótkich dystansach. Mają także dwie potrójne wyrzutnie torped Mk 32 oraz po kilka karabinów WKM kalibru 12,7 mm.
Śmigłowiec SH-2G jest jedną z czterech tego typu maszyn wchodzących w skład Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Maszyny są przystosowane do rozpoznania oraz identyfikacji celów nawodnych, a także zwalczania okrętów podwodnych. Zostały wyposażone w radary obserwacji obiektów, które znajdują się na morzu. Każdy z nich ma też systemy pozwalające na poszukiwanie okrętów podwodnych – wyrzucane do wody pławy radiohydroakustyczne i detektor anomalii magnetycznych. Trzy SH-2G mogą przenosić torpedę MU-90.
autor zdjęć: Marian Kluczyński
komentarze