Święta to czas odpoczynku w rodzinnym gronie. Tak przynajmniej jest w większości przypadków, ale niestety nie zawsze dotyczy to mundurowych. Powiedzenie „służba nie drużba” nie wzięło się znikąd. Święta Bożego Narodzenia spędzone z dala od bliskich zawsze sprawiają, że żołnierskie serce przepełnia tęsknota. Dziś do takich świąt szykują się mundurowi pełniący służbę tysiące kilometrów od Polski: w Afganistanie, Kosowie czy w Bośni i Hercegowinie. W kraju natomiast w jednostkach spędzą ten czas służby dyżurne. Mnie tylko raz udało się wrócić z misji na święta. I chyba tylko wtedy odczułem, co znaczy magia świąt...
Wracając po dziewięciu miesiącach spędzonych na X zmianie w Iraku, marzyłem o trzech, no dobrze, o czterech rzeczach. Pierwsze marzenie to spotkanie z rodziną i moim córkami, drugie – zobaczyć polski las, trzecie – to spojrzeć na niebo i zobaczyć chmury, a czwarte – wypić polskie piwo. Poza pierwszym punktem, kolejność niekoniecznie była taka, jak podałem. Święta wypadały jakiś miesiąc po zakończeniu naszej służby w ramach misji w Iraku. Dla mnie i moich kolegów był to dodatkowy powód do radości z powrotu do domu.
Właśnie wtedy tak bardzo doceniłem, co znaczy usiąść do wigilijnego stołu razem z najbliższymi. Nie wspomnę o rozkoszach kulinarnych, które czekały na mnie w Polsce po miesiącach kuchni serwowanej nam przez logistykę amerykańską. Smaki poszczególnych potraw na ojczystej ziemi… Cóż, prawdziwe delicje. Jednak największą nagrodą po miesiącach rozłąki z rodziną było to, że wreszcie mogłem być z nimi.
Daleko od domu nie ma bohaterów, którzy nie odczuwają tęsknoty za rodziną czy przyjaciółmi. Są dni, godziny czy minuty, gdy włącza się myślenie: co u nich, czy dają sobie radę etc. etc. Czasem widać to było po mnie czy moich kolegach, kiedy przeglądając fotografie na swoich laptopach, wpadaliśmy w zadumę... Nie było twardziela, który obroniłby się przed melancholijnym nastrojem. Niekiedy rozmowa z kolegą czy pójście na siłownię ułatwiało pokonanie nastroju tęsknoty. Najczęściej jednak nawał obowiązków, które wykonywaliśmy na misji, sprawiał, że nie mieliśmy zbyt dużo wolnego. A co za tym idzie, nie mieliśmy zbyt dużo czasu na tęsknotę. Natłok pracy powodował, że dni mijały szybko i perspektywa powrotu do kraju wciąż się przybliżała. W moim przypadku mój powrót był dla rodziny niespodzianką. Mina żony i córek, gdy mnie ujrzały w drzwiach domu po ponad 270 dniach rozłąki, bezcenne. Po pierwsze, przywiozłem 20 kg obywatela mniej. Po drugie, moje córki pierwszy raz ujrzały mnie z brodą.
Czas świąteczny to czas odpoczynku dla większości ludzi. Dla tych w mundurach i dla innych służb, które troszczą się o nasze bezpieczeństwo i funkcjonowanie poszczególnych ogniw państwa – niekoniecznie. Warto w tym naszym świętowaniu pomyśleć o swoich koleżankach i kolegach w mundurze, którzy nie mogą być w tym czasie ze swoimi rodzinami.
Wesołych Świąt!
komentarze