W ciągu czterech miesięcy wzięli udział w manewrach na Bałtyku i u wybrzeży Wielkiej Brytanii, a także kilku dużych operacjach przeciwminowych, podczas których namierzyli 131 niebezpiecznych obiektów. ORP „Mewa” właśnie zakończył misję w Stałym Zespole Sił Obrony Przeciwminowej NATO.
W poniedziałek rano niszczyciel min ORP „Mewa” zameldował się w gdyńskim porcie. Tym samym dobiegła końca jego misja w SNMCMG1, czyli Stałym Zespole Sił Obrony Przeciwminowej NATO. Jak przyznają sami marynarze, była ona wyjątkowo intensywna.
Polski okręt dołączył do zespołu pod koniec lutego. Na 17 tygodni, które w nim spędził, aż 13 upłynęło na dużych, międzynarodowych ćwiczeniach i operacjach bojowych. Polegały one przede wszystkim na niszczeniu min, ale też zalegających na dnie niewybuchów z czasów I i II wojny. – To bardzo dużo – podkreśla kmdr por. Piotr Sikora, dowódca 13 Dywizjonu Trałowców, który w 2013 roku kierował pracami SNMCMG1. – Podczas poprzednich misji okręty więcej czasu spędzały na treningach wewnętrznych, zgrywaniu sił podczas przejścia z portu do portu. Tutaj akcenty rozłożone zostały inaczej – dodaje.
Rekord w namierzaniu min
ORP „Mewa” rozpoczął misję od treningu bojowego w Zatoce Kilońskiej. Podczas kilkudniowych działań okręty zespołu poszukiwały starych min, torped, czy bomb głębinowych. Informacje o znaleziskach powędrowały do Niemców, którzy będą je systematycznie niszczyć. Ćwiczenie stanowiło wstęp do operacji bojowych na Kanale La Manche i u wybrzeży Estonii. Ich wyniki okazały się owocne. – Tylko nasza załoga zlokalizowała 131 niebezpiecznych obiektów, które w sumie zawierały 33 tony materiałów wybuchowych – wspomina kmdr ppor. Michał Dziugan, dowódca ORP „Mewa”. Część z nich została zniszczona na miejscu. Te położone w pobliżu podwodnych instalacji i spoczywających na dnie kabli telekomunikacyjnych, muszą chwilę poczekać. Zajmą się nimi siły morskie państw gospodarzy poszczególnych operacji.
Jak przyznaje kmdr ppor. Dziugan, polski niszczyciel min okazał się najefektywniejszą jednostką SNMCMG1. Podczas prowadzonej na Bałtyku operacji Open Spirit 2015 jego załoga namierzyła 111 min. Był to najlepszy rezultat, jaki w historii zespołu osiągnął pojedynczy okręt.
ORP „Mewa” potwierdził swoją wartość również podczas ćwiczenia zorganizowanego przy okazji operacji Beneficial Cooperation na Morzu Północnym. Poszczególne okręty wchodziły na wyznaczony wcześniej akwen, a następnie w ciągu 24 godzin musiały odszukać jak największą liczbę pozostawionych tam min ćwiczebnych. Polacy odnaleźli osiem, co było najlepszym rezultatem.
Dobre wyniki to zasługa umiejętności, ale też sprzętu. Podczas misji polscy marynarze mieli okazję korzystać z nowego pojazdu podwodnego Gavia. Dzięki konstrukcji i wyposażeniu, choćby sonarowi o bardzo dużej rozdzielczości, pozwala on na bardzo dokładne przeczesanie morskiego dna.
Coraz bardziej zgrani
Ale misja to nie tylko operacje bojowe. W ciągu nieco ponad czterech miesięcy okręty zespołu wzięły udział w kilku międzynarodowych ćwiczeniach. Podczas Joint Warrior u wybrzeży Wielkiej Brytanii, między innymi torowały drogę desantowi. W sumie w manewrach tych wzięło udział 13 tysięcy żołnierzy, 55 okrętów, 70 samolotów i śmigłowców z 18 państw. Niewiele mniejsze były zakończone w weekend ćwiczenia Baltops 2015. Tam ORP „Mewa” wykonywał zadania w okolicach Bornholmu i u wybrzeży Szwecji.
– Służba w zespole była dla nas ważnym doświadczeniem – podkreśla kmdr ppor. Dziugan. – Zgraliśmy się jako załoga, marynarze potwierdzili swoją wartość. Poszczególne zadania wyzwalały w nich nowe pokłady determinacji i zaangażowania. W zespole nawiązały się nowe przyjaźnie. To wszystko zwiększa skuteczność naszych działań – dodaje.
Teraz załogę czeka kilka dni odpoczynku. – Trzeba podsumować misję, wyciągnąć z niej wnioski, sporządzić raporty – wylicza kmdr ppor. Dziugan. – W piątek znów wychodzimy w morze. Idziemy do Świnoujścia i Szczecina na obchody Święta Marynarki Wojennej – dodaje.
SNMCMG1 to najstarszy ze stałych zespołów NATO. Jego początki sięgają 1973 roku. Polskie okręty służą w nim od 2002 roku. Dwa razy pracami zespołu kierowali oficerowie z Polski, dwukrotnie też jego okrętem flagowym był ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”.
Zespół NATO strzeże bezpieczeństwa żeglugi na Bałtyku, Morzu Północnym i północnej części Oceanu Atlantyckiego. Jego okręty mogą zostać użyte w sytuacjach kryzysowych, a nawet podczas wojny, jednak wymaga to dodatkowej zgody państw, do których należą. – Wstępnie ustalono, że następnym polskim okrętem, który dołączy do zespołu, będzie niszczyciel min ORP „Czajka” – zapowiada kmdr por. Sikora.
autor zdjęć: kmdr ppor. Czesław Cichy, st. mar. Sebastian Antoniewski
komentarze