Pociski artyleryjskie, zapalniki, amunicja od Rosomaków – w sumie blisko półtora tysiąca przedmiotów niebezpiecznych znaleźli na poligonie drawskim żołnierze z 12 Brygady.
W ciągu miesiąca przeszukali około 2, 5 tysiąca hektarów. – Pracy było sporo, bo w tym roku ćwiczyli na poligonie także żołnierze państw sojuszniczych – mówi ppor. Paweł Sawka, dowódca grupy.
Akacje rozminowania i oczyszczania są przeprowadzane na Drawsku dwa razy w roku. Na poligon jadą wtedy żołnierze z którejś z jednostek 12 Dywizji Zmechanizowanej.
Tym razem na największy w Polsce poligon przyjechało 55 żołnierzy z dywizjonu artylerii samobieżnej z Choszczna i pięciu z 2 batalionu saperów ze Stargardu Szczecińskiego.
Na poligon zabrali ze sobą sześć pojazdów: Honkera, trzy Stary 266 i dwa Stary 944.
Tyraliera z chorągiewkami
Zanim wyszli na poligon, odbyli szkolenie dotyczące np. rozpoznawania pocisków oraz zasad bezpieczeństwa podczas pracy. – Niektórzy z moich podwładnych brali udział w takim przedsięwzięciu po raz pierwszy. Na co dzień nie są saperami, więc taka wiedza była im potrzebna – ocenia ppor. Paweł Sawka, dowódca grupy.
Teoretyczne szkolenie zakończyło się egzaminami. Po nich żołnierze rozpoczęli praktyczne działanie w terenie. – Każdego dnia pracowało 60 osób. Żołnierze ustawieni w tyralierze i wyposażeni w chorągiewki przeczesywali określony rejon, np. pasy taktyczne czy strzelnice poligonowe – mówi mł. chor. Robert Olczak, dowódca grupy rozminowania terenu z Komendy Poligonu.
Żołnierze działali w pięciu, ośmioosobowych drużynach. Na każdą z nich przypadał jeden saper instruktor. – To było takie wparcie merytoryczne artylerzystów. Gdy mieli wątpliwości co do znaleziska, to właśnie on, fachowym okiem oceniał każdy przedmiot – mówi ppor. Sawka.
Potem znalezisko oznaczane było czerwoną chorągiewką. O miejscu jego detonacji decydował np. charakter pocisku. – Niektóre jak na przykład pociski 40 mm od granatnika Mk19, pociski rakietowe typu M-21 OS czy amerykańskie TOW były niszczone na miejscu. Inne, w tym między innymi pociski bez zapalników, podejmowaliśmy i specjalnym pojazdem saperskim bezpiecznie przewoziliśmy do specjalnych punktów niszczenia, rozlokowanych na poligonie, na przykład w rejon Bucierzy – tłumaczy mł. chor Olczak.
Więcej pracy niż zazwyczaj
W ramach oczyszczania poligonu żołnierze zajmowali się też tzw. złomem bezpiecznym, czyli elementami niezawierającymi materiałów wybuchowych i środków pirotechnicznych. Zbierali wszelkiego rodzaju pozostałości po amunicji, fragmenty odłamków czy wypalone silniki rakietowe. – Największą trudnością było działanie w zróżnicowanym terenie. O ile bowiem w rejonie płaskim, nietrudno było utrzymać szyk, o tyle w lesie czy w terenie pagórkowatym, było to już nieco trudniejsze. Było to jednak zadanie dowódców drużyn, z którym uważam, poradzili sobie znakomicie – mówi ppor. Sawka.
W ciągu miesiąca żołnierze oczyścili blisko 2,5 ha poligonu. Znaleźli niemal 1,5 tysiąca przedmiotów wybuchowych i niebezpiecznych. – To cała gama pocisków: artyleryjskich różnego kalibru, PG, moździerzowych, amerykańskich TOW czy tych od granatników MK-19. Naszym celem były też środki pozoracji pola walki, zapalniki, amunicja 30 mm od Rosomaków. To wszystko pozostałości po szkoleniach poligonowych – wylicza mł. chor. Olczak.
Podporucznik dodaje, że tym razem pracy na poligonie było więcej niż podczas podobnych akcji. – Ostatnia taka akcja miała miejsce w kwietniu. Przez te pól roku, od maja do końca września odbyło się tu wiele strzelań, a w ćwiczeniach z Polakami brali udział żołnierze z państw sojuszniczych. Siłą rzeczy tych przedmiotów niebezpiecznych było więcej, większa też była ich różnorodność – mówi ppor. Sawka.
Mł. chor. Olczak dobrze ocenia pracę żołnierzy z 12 Brygady. – Poradzili sobie znakomicie. Każdego dnia zdobywali nowe doświadczenia, dowiadując się o pociskach i ucząc się je rozpoznawać. Z niektórym typem amunicji, jak na przykład z pociskami TOW mieli przecież do czynienia po raz pierwszy – dodaje podoficer.
autor zdjęć: Rafał Mniedło
komentarze