Żałuję, że polska kinematografia od dawna nie wyprodukowała dzieła, które mogłoby pokazać nas – Polaków, żołnierzy całemu światu. Nie brakuje nam dni chwały, nie brakuje bohaterów. Brakuje chyba tylko ludzi, którzy chcieliby o nich opowiedzieć – pisze mjr rez. Tomasz „Burza” Burzyński.
Filmy o tematyce wojennej i historycznej (tuż obok romansów) rozpalały emocje widzów od początków kinematografii. Ich wpływ na kształtowanie opinii publicznej szybko zauważyli politycy. Dostrzegli, że kino jest niezwykle pomocnym narzędziem w kształtowaniu nastrojów społecznych. Warto tu przypomnieć nakręconego w 1940 roku „Dyktatora”, który wyreżyserował Charlie Chaplin (grał też w nim główną rolę). To właśnie po zobaczeniu tego filmu wielu widzów zdało sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakim jest dyktatura faszystowska. Oczywiście ten film nie był jedynym i pewnie najważniejszym, który ukazał mechanizmy ideologii faszystowskiej, ale spowodował, że Amerykanie przekonali się, że doktryna izolacjonizmu jest niewłaściwa wobec wojny w Europie.
Kinematografię w propagandzie wojennej w sposób mistrzowski wykorzystywały podczas II wojny światowej także Niemcy, Związek Radziecki i Wielka Brytania. W przededniu swojej klęski Niemcy zaprezentowali film „Kolberg” (1945 r. reż. Veit Harlan, Wolfgang Liebeneiner). Była to ostatnia i jednocześnie najdroższa (nakręcona na kolorowej taśmie) produkcja nazistowskiego przemysłu filmowego. „Kolberg” miał podnieść morale przegrywających na wszystkich frontach Niemców. Paradoksalnie, w dniu premiery skapitulował Kołobrzeg.
Po II wojnie światowej kinematografia wojenna postawiła na filmy rozpalające patriotyczne uczucia i budujące narodową dumę. W Polsce nakręcono pierwszy kolorowy film historyczny o największej bitwie średniowiecza. „Krzyżacy” to hołd oddany narodom słowiańskim, które pod dowództwem polskiego króla Jagiełły zwyciężyły Krzyżaków w bitwie pod Grunwaldem. Powojenna kinematografia szczególnie dbała o kreowanie pozytywnego wizerunku żołnierza. Na przykład film „Westerplatte” (1967 r., reż. Tadeusz Różewicz) opowiada o niezwykłym bohaterstwie polskich żołnierzy, walczących z przeważającymi siłami nieprzyjaciela.
Dziś dużą popularnością cieszą się wśród widzów seriale historyczne. Bijący rekordy oglądalności „Czas honoru” to historia poświęcona cichociemnym oraz podziemiu w czasie II wojny światowej i czasów powojennych. Serial cieszy się ogromnym zainteresowaniem młodszych widzów. Jasne, są tam wątki miłosne, które zapewne przyciągają widownię. Ale nawet jeśli tak jest, to przy okazji poznają przynajmniej odrobinę historii własnego kraju. Ten serial jest już niemal jak produkcje hollywoodzkie. Piękni aktorzy, wartka akcja, świetny scenariusz – to przyciąga uwagę znacznie bardziej niż suche opracowania historyczne. A najczęściej jest dobrym wstępem do ich poznania. Bo historia przedstawiona w serialu jest tylko zachętą do poznania tej prawdziwej – nieubranej w sensacyjne czy miłosne wątki.
A kino amerykańskie? Rozmach, ogromne pieniądze, dbałość o szczegóły – to widać w każdej scenie. Takie filmy wpływają na wyobraźnię widza. Heroizm żołnierza amerykańskiego można zobaczyć w filmach „Jesteśmy żołnierzami” (2002, reż. Randall Wallace) czy „Helikopter w ogniu” (2001, reż. Ridley Scott). Bohaterowie są odważni i zdolni do największych wyrzeczeń. Amerykanie nie są tu wyjątkiem. Trzeba docenić też produkcję rosyjską „9 rota” („9 kompania”). Twórcy tego przeboju kinowego świetnie oddali historię rosyjskiego żołnierza walczącego w Afganistanie. Ale kiedy w grę wchodzi szukanie na ekranie prawdy historycznej… Robi się gorąco. Wystarczy wspomnieć niemiecki serial „Nasze matki, nasi ojcowie”, który pokazuje wydarzenia z II wojny światowej. Szum wokół tej produkcji był olbrzymi, uwagami wymieniali się krytycy i widzowie. Emocje, szczególnie w Polsce, sięgnęły zenitu. Niestety, serial, który nijak odnosił się do rzeczywistości i w złym świetle przedstawiał polski ruch oporu, był emitowany w przeszło 80 krajach.
Żałuję, że polska kinematografia od dawna nie wyprodukowała dzieła, które mogłoby pokazać nas – Polaków, żołnierzy, wojowników całemu światu. Nie brakuje nam dni chwały, nie brakuje sukcesów, nie brakuje bohaterów. Brakuje chyba tylko ludzi, którzy chcieliby o nich opowiedzieć.
komentarze