80 lat temu, nocą z 29 na 30 stycznia 1944 roku, w Puszczy Niepołomickiej członkowie Kedywu z Okręgu Kraków Armii Krajowej podjęli próbę likwidacji Hansa Franka, generalnego gubernatora okupowanych ziem polskich. Na trasie pociągu, którym Frank podróżował z Krakowa do Lwowa, podłożono ładunek, jednak akcja zakończyła się niepowodzeniem.
Warszawa. Gubernator Hans Frank dokonuje przeglądu kompanii honorowej przed dworcem głównym. 5.10.1940 r. Fot. NAC
„Około godziny 23.10 błysk latarki »Kruka« i zbliżający się turkot nadjeżdżającego od strony Krakowa pociągu. Drugi sygnał »Kruka« oznacza, że pociąg mija już jego stanowisko, a więc jest blisko swego przeznaczenia. Za chwilę nocną ciszę Niepołomickiej Puszczy przerywa głośne hasło »Spokojnego«. Naciśnięcie zapalarki przez »Marsa« i… z toru kolejowego bucha słup ognia, a grad kamieni i ziemi rozpryskuje się daleko po lesie”, opisał uczestnik akcji por. Ryszard Nuszkiewicz „Powolny” we wspomnieniach „Zamach na pociąg Hansa Franka 29.I.1944”.
Hans Frank, jeden z przywódców III Rzeszy i główny twórca jej systemu prawnego, od października 1939 roku pełnił funkcję generalnego gubernatora na okupowanych terenach Polski. – Był jednym z głównych realizatorów polityki eksterminacji narodu polskiego i żydowskiego. Polskie Państwo Podziemne zdecydowało o zlikwidowaniu go – mówi dr Piotr Olszewski, historyk zajmujący się okresem II wojny światowej.
Salonka nr 1006
Okazją do przeprowadzenia akcji była podróż Franka pociągiem z Krakowa, gdzie rezydował, do Lwowa. Organizowano tam uroczystości 11. rocznicy objęcia władzy przez Adolfa Hitlera i czwartej rocznicy powołania Generalnego Gubernatorstwa. Rozkaz likwidacji Hansa Franka wydał krakowskiemu Kedywowi płk Józef Spychalski „Luty”, komendant Okręgu Armii Krajowej Kraków. Na dowódcę operacji wyznaczył mjr. Stanisława Więckowskiego „Wąsacza”, oficera łącznikowego Sztabu Okręgu AK przy Kedywie, a szczegóły operacji zaplanował cichociemny, por. Nuszkiewicz.
Według informacji zdobytych przez konspirację pociąg z generalnym gubernatorem miał ruszyć z Krakowa wieczorem 29 stycznia. Po rozpoznaniu trasy na miejsce akcji „Powolny” zaproponował rejon między stacjami Podłęże i Grodkowice (obecnie Szarów) w Puszczy Niepołomickiej. – Plan przewidywał wykolejenie pociągu przy użyciu materiału wybuchowego, a następnie ostrzelanie składu z broni maszynowej i obrzucenie go granatami – opowiada historyk. Wycofywanie się żołnierzy AK miały osłaniać grupy działania, których zadaniem było upozorowanie odskoku przez Wisłę: spuszczenie łodzi na rzekę i oddanie kilku demonstracyjnych strzałów.
Do wykonania akcji wyznaczono patrol minerski składający się z pięciu żołnierzy, m.in. por. Nuszkiewicza, ppor. Henryka Januszkiewicza „Spokojnego” i ppor. Zygmunta Kaweckiego „Marsa”. 25-osobową grupę uderzeniową stanowiły oddziały partyzanckie „Błyskawica” i „Grom”, do tego dochodziła sześcioosobowa grupa pozorująca.
Akowcy złożyli do Okręgu AK Kraków zapotrzebowanie na sprzęt: trzy ręczne karabiny maszynowe, materiał wybuchowy i 100 granatów. – Okręg nie był jednak w stanie dostarczyć zamawianego plastiku, więc grupa minerska wykorzystała wykradziony z kopalni soli w Wieliczce sproszkowany trotyl, z którego sporządzili minę – wyjaśnia dr Olszewski.
Nie był to jednak koniec problemów. Tuż przed akcją okazało się, że do oddziału nie dotarły też karabiny maszynowe i granaty, co uniemożliwiało przeprowadzenie zasadzki ogniowej. Na domiar złego mjr Więckowski zachorował na grypę i obowiązki dowódcy musiał przejąć por. Nuszkiewicz. Mimo to zdecydowano, że operacja się odbędzie. Około godziny 21.30 „Powolny”, „Mars” i „Spokojny” założyli na torach niedaleko wiaduktu kolejowego ładunek wybuchowy, spłonki i przewód do zapalnika. Całość starannie zamaskowano. Pozostało czekać na pojawienie się składu.
Na Dworcu Głównym w Krakowie miejsca w dwóch luksusowych salonkach dołączonych do pociągu pospiesznego zajęli niemieccy oficerowie. W salonce nr 1006 jechał Hans Frank ze swoim adiutantem i współpracownikami. W salonce nr 1001 czterej niemieccy dygnitarze, wśród nich Wilhelm Koppe, wyższy dowódca SS i policji w GG. Jako ubezpieczenie dołączono wagon osobowy z 25 uzbrojonymi funkcjonariuszami niemieckiej komendy policji ochrony kolei. O 22.45 pociąg wyruszył do Lwowa.
Kilka sekund za wcześnie
Niedługo po 23.00 skład zauważyli czekający w zasadzce akowcy, chwilę potem rozległa się potężna eksplozja. – Niestety, wybuch nastąpił kilka sekund za wcześnie i chociaż pociąg częściowo stoczył się z nasypu, to wagon na końcu składu, w którym przebywał Frank, został nienaruszony – wyjaśnia historyk.
„Pociąg wyrzucony z szyn podskakuje po torowisku rwąc podkłady kolejowe i w zwalniającym biegu zatrzymuje się zgięty w harmonijkę na pobliskim wiadukcie. Wśród ogólnej ciszy jakby zamarłego pociągu podrywamy się do odskoku. Gdy przebiegamy drogę pod wiaduktem na stronę południową linii kolejowej, skrzywiony i zaszokowany przestrachem pociąg odzywa się gęstą kanonadą karabinów maszynowych swej ochrony i dobrze uzbrojonych pasażerów” – opisywał por. Nuszkiewicz. Patrol pozorujący odskok za Wisłę dobrze wykonał zadanie, dzięki czemu akowcom udało się uciec.
„Zamach na Gen. Gub. Franka na razie się nie udał. […] Frank tym razem ocalał, gdyż jechał w ostatnim wagonie. Taka jest odpowiedź na jego głupawe przechwałki o lojalnym stosunku większości społeczeństwa polskiego do władz okupacyjnych”, napisano po akcji w podziemnym piśmie Batalionów Chłopskich „Przez Walkę do Zwycięstwa”.
Akowcy próbowali winą za zamach obciążyć sowiecką partyzantkę, rozrzucając na miejscu ataku zdobyte wcześniej rosyjskie ulotki, mimo to Niemcy w odwecie rozstrzelali w Podłężu i Dębicy stu więźniów z krakowskiego więzienia przy ul. Montelupich. – Choć akcja się nie powiodła, pokazała determinację Polskiego Państwa Podziemnego w ściganiu zbrodniarzy z władz okupacyjnych – podkreśla dr Olszewski. Jak dodaje, była także dla Polaków wyrazem nieugiętej walki, a we władzach Generalnej Guberni wywołała falę podejrzeń. – W najbliższym otoczeniu Franka zaczęto bezskutecznie szukać osoby, która miała poinformować Polaków o trzymanej w tajemnicy podróży do Lwowa – mówi historyk.
Hans Frank nie uniknął odpowiedzialności za swoje zbrodnie. Po wojnie został skazany przez Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze na karę śmierci i powieszony 16 października 1946 roku.
autor zdjęć: NAC, Wikipedia
komentarze