Pod koniec listopada 1942 roku Niemcy przystąpili do „Aktion Zamosc” – oczyszczenia z ludności polskiej, a następnie zniemczenia Zamojszczyzny. Okupanci planowali wysiedlenie 140 tys. ludzi ze 117 wsi. Równocześnie dla postrachu pacyfikowali wybrane osady i mordowali ich mieszkańców. Liczyli, że w ten sposób sparaliżują pragnienie oporu. Nie docenili polskich chłopów…
Piechota niemiecka szturmuje płonącą wieś na froncie wschodnim. Widoczne wozy pancerne SdKfz 251/10 Ausf C i SdKfz 251/1 Ausf C i płonące budynki. Czerwiec 1941 r. Fot. NAC
Po pierwszym szoku, który 28 listopada 1942 roku wywołało brutalne wysiedlenie przez żandarmów niemieckich osady Skierbieszów, w wielu kolejnych wsiach mieszkańcy nie poddawali się już tak łatwo oprawcom. Niemcy stawiających opór mordowali bez pardonu wraz z ich rodzinami, ale to jedynie wzmagało wrzenie na Zamojszczyźnie. Chłopi zaczęli wydobywać z ukrycia broń, którą zbierali na pobojowiskach Września ‘39, organizować samoobronę lub szukać ratunku u partyzantów. Już 29 listopada komenda Obwodu Batalionów Chłopskich Zamość podjęła decyzję o przeciwdziałaniu niemieckiej akcji, którą natychmiast zatwierdzono w Komendzie Głównej BCh. Jej komendant główny Franciszek Kamiński wydelegował na Zamojszczyznę kilku oficerów na czele z ppor. Jerzym Marą-Meÿerem „Visem” – znakomicie wyszkolonym w Wielkiej Brytanii do walki dywersyjnej i partyzanckiej spadochroniarzem.
Zanim „Vis” i jego ludzie wraz z bronią dotarli z Warszawy na Zamojszczyznę, lokalni bechowcy już działali. Między innymi w nocy z 10 na 11 grudnia Oddział Specjalny BCh Henryka Derweckiego „Sępa” zaatakował Nawóz – osadę niemieckich kolonistów. Dwa dni później ludzie por. Roberta Aborowicza „Azji” rozbili niemiecki areszt w Krynicach, uwalniając z niego 20 osób aresztowanych podczas wysiedleń. Pod koniec grudnia bechowcy zaatakowali kilka wsi niemieckich kolonistów, m.in. Hutę Komorowską i Janówkę – paląc je prawie doszczętnie, ale – według rozkazów komendy głównej – oszczędzając życie jej mieszkańców, mimo nienawiści, jaką Niemcy wzbudzali swoim terrorem.
Trumny dla żandarmów
To był dopiero przedsmak kontrakcji polskiego ruchu oporu. Kiedy ppor. Mara-Meÿer wraz ze swoimi ludźmi dojechał do Tomaszowa Lubelskiego, komendant tego obwodu BCh mjr Franciszek Bartłomowicz „Grzmot” ogłosił na podległym mu terenie stan wojenny i zarządził mobilizację oddziałów specjalnych, scalonych następnie w I Kadrową Kompanię. 30 grudnia 1942 roku kompania ta, wsparta przez oddział sowieckich partyzantów kpt. Wasyla Wołodina „Wołodii”, starła się z batalionem żandarmerii kpt. Erharda Biskadego. Niemcy byli jednak zbyt mocni i partyzanci oddali pole. Po bitwie mjr „Grzmot” rozwiązał kompanię, ale już na początku 1943 roku zarządził kolejne koncentracje bechowskich oddziałów specjalnych w rejonie Zaboreczna.
Tabliczka z godłem Polski i inicjałami Batalionów Chłopskich oraz Wojska Polskiego. Fot. NAC
Niemieccy wywiadowcy zameldowali swemu dowództwu o dużym oddziale „polskich bandytów” w lasach pod Zaborecznem. Do walki z nim wysłano 1 Zmotoryzowany Batalion Żandarmerii mjr. Ernsta Schwiegera wraz z oddziałami pomocniczymi – razem 600 ludzi. Niemcy w okolice Zaboreczna dotarli 1 lutego 1943 roku około godziny ósmej rano, a cztery bechowskie kompanie „Grzmota”, w sumie około 250 partyzantów (Schwieger po bitwie pomnożył ich do 400), już na nich czekały, zajmując pozycje w pobliskim lesie.
Partyzancki ogień dosłownie skosił niemiecką tyralierę przedzierającą się przez zmarznięty śnieg. Bój trwał osiem godzin, a Polacy odparli wszystkie kolejne następujące po sobie ataki, masakrując żandarmów w krzyżowym ogniu broni maszynowej. Gdy zapadł zmrok, partyzanci oderwali się od nieprzyjaciela i ruszyli w głąb lasów. Tymczasem o świcie żandarmi zamówili dla swoich poległych towarzyszy broni 103 trumny w tartaku w nieodległej Tarnawatce. Ich dowódca, mjr Schwieger, był w szoku i to on, sporządzając raport dla swoich zwierzchników, stwierdził w nim, że na Zamojszczyźnie wybuchło antyniemieckie powstanie!
Bitwy i potyczki
Niemcy przystąpili więc do Sonderaktion – specjalnej operacji antypartyzanckiej. Kiedy jeszcze dymiło pobojowisko pod Zaborecznem, śladami partyzantów ruszyły kolejne niemieckie oddziały. Niestety, konfident naprowadził je na partyzancki szpital i sztab 5 kompanii BCh w gajówce Róża. Żandarmi zmasakrowali tam punkt sanitarny Ludowego Związku Kobiet. Gdy wygasł bój pod Różą, na pomoc bechowcom przybyli partyzanci z Armii Krajowej – pluton szturmowy z kompanii por. Jana Turowskiego „Norberta” (jednocześnie szefa Obwodu AK Zamość). Akowcy urządzili pod Dominikanówką zasadzkę na niemiecką grupę pościgową, idącą śladem 4 kompanii BCh. Wywiązała się zażarta walka, do której włączyły się kolejne oddziały BCh i AK.
Pociąg wykolejony przez polskie podziemie. Żołnierze niemieccy przy wykolejonym pociągu. Fot. NAC
Jeśli Niemcy sądzili, że jedną akcją specjalną stłumią opór na Zamojszczyźnie, to się srodze zawiedli. Komendant obwodu biłgorajskiego AK, Jan Grygiel „Orzeł”, 3 lutego wysłał na teren powiatu tomaszowskiego oddział w sile 200 ludzi, którzy otrzymali rozkaz wsparcia walczących towarzyszy broni. To samo uczyniło dowództwo AK. Już 4 lutego akowcy starli się z Niemcami pod Długim Kątem, a następnego dnia pod Lasowcami. Jednocześnie komendant główny AK gen. Stefan Rowecki „Grot” zarządził akcję „Wieniec II” – wysadzanie niemieckich transportów kolejowych i pociągów, które miało być odwetem za Zamojszczyznę. Zażarte walki partyzanckie trwały tam do połowy lutego. Gen. Rowecki raportował do Naczelnego Wodza w Londynie: „Reakcja ludności i nasza spowodowała zamarcie życia gospodarczego. Wywołało to zatarg między administracją [niemiecką – PK] a prowadzącą wysiedlenie SS. […] Na nasze pierwsze wystąpienia odpowiedziano w kilku miejscach terrorem, jednak obecnie napady i podpalenia [niemieckich kolonii – PK] pozostają bez reakcji, a oddziały [nasze] nie są ścigane”.
I na koniec „Grot” skonkludował: „Ludność przyjęła nasze wystąpienia z zadowoleniem, jako początek akcji czynnej, ale niewystarczającej i domaga się rozszerzenia jej bez względu na straty”…
Cytaty pochodzą z książki autora „Zapomniani. Chłopi w Wojsku Polskim”, Kraków 2022.
autor zdjęć: NAC
komentarze