moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

GROM, czyli gotowi ratować życie

Zabieg chirurgiczny na pokładzie lecącego samolotu? Operacja pośrodku pustyni? Transport ciężko rannych lub zakażonych do szpitali oddalonych o tysiące kilometrów – brzmi jak mission impossible, ale czasami właśnie tak wygląda służba medyków z Jednostki Wojskowej GROM. O jej kulisach opowiada szef zespołu elitarnej jednostki.

Kto może zostać medykiem w GROM-ie? Potrzebujecie silnych, wysportowanych…

Szef zespołu medyków GROM-u: Chwileczkę! Ja nie odpowiadam za nabór do grup szturmowych tylko do grupy medyków. Owszem, potrzebujemy ludzi sprawnych fizycznie, ale przede wszystkim muszą mieć wykształcenie medyczne i tytuł ratownika medycznego, uzyskany po ukończeniu studiów. Szukamy także pielęgniarek. To powinny być osoby około trzydziestego roku życia z doświadczeniem w pracy w służbie zdrowia. Nie przyjmiemy kogoś, kto nigdy nie pracował na SOR-ze albo w zespołach ratownictwa medycznego. Kolejny warunek to umiejętność pływania. Fajnie byłoby też widzieć ludzi, którzy ukończyli certyfikowane kursy, z pasjami, takimi jak sporty wodne albo wspinaczka, najchętniej z doświadczeniem ratowniczym z GOPR-u, WOPR-u czy TOPR-u. Szukamy osób ze stopniem podoficera młodszego, a także funkcjonariuszy innych służb lub cywili. Płeć? Nie ma znaczenia. Mam w swoim zespole zarówno chłopaków, jak i dziewczyny.

Czy taka osoba będzie musiała przejść selekcję do jednostki?

Nie, selekcję przechodzą kandydaci do zespołów bojowych. Ratownik musi przejść kwalifikację, zdać test sprawnościowy, spędzić kilka dni w górach i chwilę z nami popracować. Musimy sprawdzić poziom umiejętności medycznych kandydata i przekonać się, czy nadajemy na tych samych falach.

No, to żeby była jasność, na co pisze się kandydat? Czym medycy z GROM-u zajmują się na co dzień?

Nasza działalność opiera się na dwóch podstawowych elementach. Pierwszy to grupy zabezpieczenia medycznego, ściśle podporządkowane działaniom grup szturmowych i procesowi szkolenia. Ich codzienność to zabezpieczenie medyczne tych szkoleń. Ale nie ma to wiele wspólnego z wyjazdem na strzelnicę i czekaniem w karetce, aż coś się zdarzy. W naszej pracy ciągle coś się dzieje. Medycy zabezpieczają też selekcję, kursy SERE, szkolenia wysokogórskie i na wodzie. Taka grupa zabezpieczenia medycznego podczas selekcji towarzyszy kandydatom, na szkoleniu SERE też jest cały czas przy kursantach. Na pozostałych kursach – tak samo. Zawsze jesteśmy bardzo blisko tych, którzy mogą potrzebować pomocy.

A podczas działań bojowych? Też jesteście blisko?

Tak, zabezpieczamy również misje. I tu bardzo ważne jest utrzymywanie gotowości do wyjazdu. Na przykład pod koniec ubiegłego roku, 24 grudnia, dostaliśmy wiadomość, że za trzy godziny odlatuje samolot, którym mamy polecieć, by wspierać medyków testujących w kierunku COVID-19 kierowców samochodów ciężarowych w Dover w Wielkiej Brytanii. Zebrałem zespół i w ciągu trzech godzin odlecieli przygotowani, także pod względem logistycznym i sprzętowym. Wigilii, jak można się domyślać, nie było. Priorytetem jest jednak zabezpieczenie działań zespołów bojowych. Jesteśmy tam, gdzie są żołnierze GROM-u.

A drugi filar waszej działalności?

To profilaktyka, czyli przygotowanie ludzi do misji, szczepienia, rehabilitacja. Współpracujemy z Uniwersytetem Rzeszowskim i z WIM-em, by zapewnić naszym żołnierzom dostęp do programów profilaktycznych, przed czasem wychwycić wszelkie zagrożenia. Już na etapie selekcji jesteśmy w stanie powiedzieć, czy dany żołnierz będzie miał problem na przykład z działaniem narządu ruchu.

Do całej naszej działalności muszę jednak dodać jeszcze trzeci element. Ostatnio trudno przecież mówić o sprawach bezpieczeństwa medycznego, nie uwzględniając pandemii. Ponad 20 naszych medyków było zaangażowanych w pracę w szpitalu tymczasowym na Okęciu, byli na SOR-ze i w karetkach pogotowia. COVID-19 sprawił, że intensywnie ruszyliśmy ze szkoleniami CBRN.

Co to takiego?

To akronim od słów: chemical, biological, radiological and nuclear. Szkolimy się, jak ratować poszkodowanych w atakach bronią chemiczną, biologiczną, radiologiczną i nuklearną. W największym skrócie musimy być przygotowani na zabezpieczenie nie tylko naszych żołnierzy, którzy działają w środowisku skażeń, lecz także poszkodowanych, na przykład w wyniku zamachu terrorystycznego. Musimy się liczyć z tym, że będzie ich wielu.

Naszymi nauczycielami są ludzie, którzy sami brali udział w akcjach ratunkowych w Syrii.

Czy do pracy w tym zespole potrzebne jest dodatkowe wykształcenie? Chemiczne?

Nie, wystarczy tytuł lekarza, pielęgniarki lub ratownika medycznego. My budujemy swoistego rodzaju kompendium wiedzy, kompletujemy niezbędny sprzęt, opracowujemy procedury kompatybilne z działaniem innych zespołów, szkolimy się. Bez wsparcia ludzi, którzy nas szkolą, a którzy sami brali udział w ratowaniu ofiar skażeń, m.in. w Syrii w 2017 roku, byłoby nam bardzo ciężko.

Czy Afganistan był dla was takim poligonem, kiedy uczyliście się dopiero działania?

I tak, i nie. Doświadczenia nam nie brakowało, bo przecież to nie pierwsza nasza misja, choć w Afganistanie wiele się działo i na pewno to pracowało na nasze doświadczenie. GROM na misjach sam musi zadbać o swoje zabezpieczenie medyczne. W zależności od wielkości kontyngentu są to mniejsze lub większe komórki, ale ta autonomia jest dla nas bardzo ważna. W zakresie działań ratunkowych musimy być całkowicie niezależni od służby zdrowia, która funkcjonuje w danym kraju. Kiedy nie ma w nim medycznych placówek sojuszniczych – tworzymy taki system, by je w jakiś sposób zastąpić. Między innymi dlatego mamy zespoły medyczne o standardzie MERT (Medical Emergency Response Team), które zapewniają poszkodowanemu opiekę na poziomie szpitalnym aż do momentu przetransportowania go do placówki medycznej. Tak dużą autonomią działań medycznych ostatnio musieliśmy się wykazać na przykład w północnej części Afganistanu. Dzięki temu utrzymujemy gotowość do przyjęcia pacjenta, zaopiekowania się nim oraz, jeśli jest taka potrzeba, przetransportowania go do szpitala oddalonego niekiedy setki czy tysiące kilometrów.

A nawet w czasie transportu potraficie operować pacjenta…

Tak, MERT może działać właściwie na każdej platformie przerzutowej. A więc w śmigłowcu, samolocie transportowym, na łodzi bojowej. Zespół SOST (Special Operations Surgical Teams) może prowadzić zabieg chirurgiczny choćby pośrodku pustyni. To nie jest teoria, my takie działania prowadziliśmy. W Afganistanie mieliśmy rannych nie tylko Polaków, także koalicjantów, Afgańczyków. Nasi medycy, również ja, uczestniczyli w pracy polskiego szpitala polowego w Ghazni, wspierali niemiecki zespół chirurgiczny na północy Afganistanu. Mamy także doświadczenia w pracy MEDEVAC-u z Afganistanu. Nauczyliśmy się też improwizować, kiedy trzeba.

To znaczy?

Kiedyś przywieźli nam do bazy afgańskiego policjanta z raną postrzałową szyi. Jechał w patrolu i został postrzelony. Musieliśmy prześwietlić szyję, ale nie było aparatu RTG , bo nie jest on standardowym wyposażeniem MERT. Rozwiązanie znalazł nasz pirotechnik. Jego zespół miał aparaty RTG do poszukiwania ładunków wybuchowych. Wykonał więc prześwietlenie szyi swoim urządzeniem. To było konieczne, bo lokalizacja pocisku miała ogromne znaczenie dla zabiegu chirurgicznego. Gdy trzeba ratować życie, rozwija się kreatywność. Potem wykorzystaliśmy tę możliwość wielokrotnie, nawet gdy wspieraliśmy niemieckich kolegów z zespołu chirurgicznego DCST (Damage Control Surgical Team) w sąsiedniej bazie, którzy też borykali się z brakiem sprzętu do RTG.

A na szkoleniach? Improwizujecie?

Szkolenia mamy do bólu realistyczne, więc jeśli potrzeba – improwizujemy! A propos realizmu, kiedyś wykonywaliśmy drobny zabieg chirurgiczny w samolocie transportowym. Lot odbywał się w ramach szkolenia, w którym uczestniczyli żołnierze pewnego państwa. Kiedy zobaczyli, że tniemy tkanki, że leje się krew, że wszystko jest naprawdę – trudno było im w to uwierzyć. Ale my właśnie tak działamy. W ćwiczeniach wspierają nas m.in. osoby, które przeszły amputację kończyn. Dzielą się z nami swoim doświadczeniem, a symulacje działań stają się bardzo realistyczne.

Kiedy tego słucham, czasami mam wrażenie, że twój zespół to miejsce dla szaleńców…

Absolutnie nie. Przede wszystkim to miejsce dla dobrych medyków i ratowników, dla ludzi, którzy chcą poznać problem hiperbarii, działania medyczne i ratownicze na wodzie czy też w warunkach górskich. Którzy nie boją się wyjazdów, bycia poza domem i w ciągu kilku godzin od telefonu stawiają się na pokładzie samolotu. Tym bardziej, że tu nigdy nie można być wszystkiego pewnym. Kiedyś, to był poniedziałek, dowiedziałem się, że w sobotę mam lecieć na dwa, trzy tygodnie do Afganistanu. Do domu wróciłem osiem miesięcy później.

To wszystko brzmi jak ekstremalna przygoda, ale przecież są ciemne strony służby w twoim zespole. Ze śmiercią, czasem także kolegów, spotykacie się częściej niż inni.

Moja droga do jednostki zaczęła się w dość specyficznej sytuacji. Był styczeń 2013 roku. W Afganistanie właśnie zakończyła się najtragiczniejsza w historii jednostki operacja, w której zginął jeden ze specjalsów, ja zaś operowałem kilku rannych chłopaków. Byłem wtedy jednym z lekarzy zespołu chirurgicznego polskiego szpitala w Ghazni. Oczywiście, że ta praca to też trudne momenty. Zdarza się, że bierzemy udział w misjach humanitarnych i ratunkowych po klęskach żywiołowych. Widzimy więc śmierć i cierpienie z bardzo bliska. Nie znam recepty na to, jak sobie z tym poradzić, wiem tyle: to praca dla ludzi o silnej psychice.

Rozmawiała Ewa Korsak

autor zdjęć: arch. prywatne

dodaj komentarz

komentarze


Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
 
Wiązką w przeciwnika
Rekord w „Akcji Serce”
Świąteczne spotkanie pod znakiem „Feniksa”
Olimp w Paryżu
Świadczenie motywacyjne także dla niezawodowców
Chirurg za konsolą
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
W Toruniu szkolą na międzynarodowym poziomie
Fiasko misji tajnych służb
Rosomaki i Piranie
Awanse dla medalistów
Wyścig na pływalni i lodzie o miejsca na podium mistrzostw kraju
Kosmiczny zakup Agencji Uzbrojenia
Opłatek z żołnierzami PKW Rumunia
Ciało może o wiele więcej, niż myśli głowa
Estonia: centrum innowacji podwójnego zastosowania
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Miliardowy kontrakt na broń strzelecką
Zmiana warty w PKW Liban
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Łączy nas miłość do Wojska Polskiego
Sukces za sukcesem sportowców CWZS-u
Kluczowa rola Polaków
Wybiła godzina zemsty
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Nowe łóżka dla szpitala w Libanie
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Zrobić formę przed Kanadą
Nowa ustawa o obronie cywilnej już gotowa
21 grudnia upamiętniamy żołnierzy poległych na zagranicznych misjach
Olympus in Paris
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Srebro na krótkim torze reprezentanta braniewskiej brygady
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Czworonożny żandarm w Paryżu
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Opłatek z premierem i ministrem obrony narodowej
Polskie Pioruny bronią Estonii
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
„Niedźwiadek” na czele AK
Wstępna gotowość operacyjna elementów Wisły
Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
W hołdzie pamięci dla poległych na misjach
Poznaliśmy laureatów konkursu na najlepsze drony
Świąteczne spotkanie w POLLOGHUB
Więcej powołań do DZSW
Zimowe wyzwanie dla ratowników
Rehabilitacja poprzez sport
Miliardy dla polskiej zbrojeniówki
Wkrótce korzystne zmiany dla małżonków-żołnierzy
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Wigilia ‘44 – smutek i nadzieja w czasach mroku
Ryngrafy za „Feniksa”
W drodze na szczyt
Ochrona artylerii rakietowej
Podchorążowie lepsi od oficerów
Prawo do poprawki, rezerwiści odzyskają pieniądze
Polska i Kanada wkrótce podpiszą umowę o współpracy na lata 2025–2026
Kluczowy partner
Jeniecka pamięć – zapomniany palimpsest wojny
Posłowie o modernizacji armii

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO