Sto największych firm zbrojeniowych na świecie sprzedało w ubiegłym roku uzbrojenie i sprzęt wojskowy o wartości prawie 400 mld dolarów. W rankingu kontraktów zbrojeniowych, które co roku przygotowuje Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem, niekwestionowanym liderem są Stany Zjednoczone. Koncerny z USA podpisały umowy o wartości aż 226 mld dolarów, co daje ponad 57% globalnego rynku uzbrojenia w 2017 roku. Dla Polski raport szwedzkiego instytutu przynosi trzy informacje. Dwie dobre i jedną niepokojącą. Po pierwsze, zacieśnianie sojuszu z Waszyngtonem było i jest dobrą strategią zwiększania naszego bezpieczeństwa. Stany to bowiem niekwestionowany hegemon wojskowej technologii. Druga dobra wiadomość to awans w rankingu o trzy pozycje (na 73. miejsce) Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Optymistyczne wieści kończą się jednak wraz z informacją o znacznej poprawie kondycji rosyjskiej zbrojeniówki.
Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem (Stockholm International Peace Research Institute – SIPRI) to jedna z najbardziej szanowanych instytucji analizujących światowe trendy zbrojeniowe. Założony został w 1966 roku, by monitorować wyścig zbrojeń w ramach zimnej wojny. Kiedy jednak żelazna kurtyna opadła, a Układ Warszawski przestał istnieć, SIPRI rozszerzyło swoją działalność na cały świat, biorąc pod lupę nie tylko wydatki obronne poszczególnych krajów, ale również kondycję największych firm zbrojeniowych. Warto w tym miejscu wspomnieć, że szwedzki rząd, który finansuje SIPRI, chcąc zapewnić tej instytucji niezależność, stara się, aby na jej czele stali zagraniczni specjaliści. Trzej pierwsi dyrektorzy byli Brytyjczykami, czwarty Niemcem, a piąty, Polak Adam Rotfeld, kierował SIPRI przez dwie kadencje. Obecnie SIPRI zarządza Brytyjczyk Dan Smith.
Kilka dni temu instytut opublikował swój najnowszy raport, dotyczący wyników światowego przemysłu zbrojeniowego w 2017 roku. Nikogo chyba nie zaskoczy, że firmom handlującym bronią wiedzie się nieźle. Sto największych z nich zdobyło umowy o wartości prawie 400 mld dolarów. Pozwolę sobie przypomnieć, że w 2002 roku było to dwa razy mniej, bo 200 mld dolarów. Różnica jest więc kolosalna, tym bardziej że obroty rzędu 400 mld branża obronna osiągnęła już w 2009 roku i od tego momentu utrzymują się one na względnie stałym poziomie (przy wahaniach około dwu-, trzyprocentowych).
Niekwestionowanym liderem, jeśli chodzi o globalną zbrojeniówkę, pozostają Stany Zjednoczone. Koncerny z USA zdobyły w 2017 roku kontrakty o wartości aż 226 mld dolarów, co dało im ponad 57% globalnego rynku uzbrojenia. Druga na liście uplasowała się Rosja – awans z trzeciej pozycji. Rosyjskie spółki sprzedały broń i uzbrojenie za ponad 37 mld dolarów (co stanowiło 9,5% globalnej sprzedaży). Dotychczasowy wicelider, Wielka Brytania, z 35,7 mld dolarów (9% globalnej sprzedaży) spadła na ostatnie miejsce podium. Czwarta lokata przypadła Francji, z której sześć firm zdobyło w 2017 roku umowy o wartości 21,3 mld dolarów (5,3% globalnej sprzedaży).
Największym koncernem zbrojeniowym na świecie okazał się Lockheed Martin. Producent m.in. samolotów F-35, współproducent systemów rakietowych Patriot i morskich systemów walki AEGIS, zdobył kontrakty o wartości 44,9 mld dolarów (to o 8,3% więcej niż w 2016 roku). Drugi na liście, jakżeby inaczej, jest amerykański Boeing, który sprzedał produkty wojskowe za kwotę niemal połowę mniejszą – 26,9 mld dolarów. Tym samym odnotował spadek aż o 11% w stosunku do roku poprzedniego. Trzeci w zestawieniu – Raytheon – producent m.in. systemów Patriot, może się pochwalić sprzedażą sięgająca 23,8 mld dolarów. Pierwszą firmą spoza USA jest w rankingu brytyjski BAE System, który z kontraktami wycenianymi na 22,9 mld dolarów, zajął czwarte miejsce.
Autorzy raportu podkreślają w swoich wnioskach, że w 2017 roku jeden z krajów wyraźnie zyskał na tle innych. Tym państwem jest Rosja. Na dziesięć rosyjskich firm, które znalazły się w zestawieniu 100 największych spółek zbrojeniowych na świecie, tylko jedna – UralVagonZavod – spadła (z 53. na 66. miejsce). Reszta awansowała albo pojawiła się na liście po raz pierwszy (jeden przypadek). Najbardziej spektakularny skok odnotował holding Almaz-Antey, który z umowami o wartości 8,5 mld dolarów wdarł się do pierwszej dziesiątki największych firm zbrojeniowych na świecie.
Jakie wnioski z raportu SIPRI płyną dla Polski? Trzy zasadnicze. Pierwsza dobra wiadomość mówi, że zacieśnianie sojuszu z Waszyngtonem jest właściwą strategią zwiększania naszego bezpieczeństwa. Stany to bowiem niekwestionowany hegemon wojskowych technologii. Będąc jego bliskim partnerem, możemy liczyć na wyjątkowe traktowanie. Dobrym tego przykładem jest zgoda USA na sprzedaż Polsce rakiet powietrze–ziemia JASSM ER o zasięgu prawie tysiąca kilometrów. Żaden inny kraj takiej zgody nie uzyskał. Drugi pozytywna informacja z raportu SIPRI to awans o trzy pozycje (na 73. miejsce) Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Choć, gdy zajrzymy głębiej w statystyki PGZ ujęte przez SIPRI, to instytut wskazuje, że wartość umów zdobytych przez Grupę w 2017 roku spadła o kilkadziesiąt milionów dolarów (w odniesieniu do 2016 roku). Zawsze to jednak lepiej marketingowo wygląda, jeśli na tle innych się awansuje, a nie spada.
Na koniec gorsza wiadomość. Zdecydowanie niepokojące są bowiem dla nas informacje o tym, że rosyjska zbrojeniówka – mimo embarga – odzyskuje siły i rynki zbytu na swoje produkty. Ale jak może być inaczej, skoro nawet nasi sojusznicy z NATO, Turcy, kupują rosyjskie systemy przeciwlotnicze S-400? Naprawdę nie rozumiem, jak możemy wspólnie – w ramach Paktu – szykować się do obrony państw nadbałtyckich czy Polski przed ewentualną agresją ze wschodu, jednocześnie nabijając pieniędzmi kieszenie rosyjskich oligarchów – za czołgi, karabiny, gaz czy ropę.
komentarze