Wojskowe budżety zawsze i wszędzie budzą duże emocje. Bez względu na to, czy mówmy o państwach bogatych, średniozamożnych, czy po prostu biednych, armia i koszty jej utrzymania są obiektem krytyki. Bo statystycznemu płatnikowi podatków, któremu – co ważne – wojna nie zagraża (bo gdyby zagrażała, jego punkt widzenia zmieniłby się o 180 stopni), trudno jest zaakceptować to, że trzeba wydać niewyobrażalne dla niego sumy na nowe czołgi, samoloty czy śmigłowce. Przecież stare jeszcze działają, jeżdżą, strzelają, dobrze wyglądają na paradach.
O ile jednak w przypadku sprzętu i uzbrojenia wojskowego można znaleźć wśród obywateli zrozumienie, przekonać, że starociami nie da się skutecznie bronić ich domów, o tyle w przypadku wojskowych inwestycji infrastrukturalnych: budowy nowych koszar, magazynów, baz, lotnisk czy dróg, dotarcie ze skuteczną argumentacją bywa ekstremalnie trudne.
Dla jasności. Nie twierdzę, że inwestycje w koszarowce, chociażby najpiękniejsze, w bazy, chociażby największe, czy drogi i mosty, nawet te na strategicznych kierunkach, powinny mieć pierwszeństwo przed zakupami nowoczesnej techniki wojskowej. Absolutnie nie. Żołnierze muszą mieć narzędzia, którymi będą w stanie obronić ojczyznę – nowoczesne systemy artyleryjskie dalekiego zasięgu, czołgi, samoloty, śmigłowce kolejnej generacji itd. Jednak bez odpowiednich lotnisk i baz, ultranowoczesne statki powietrzne nie będą mogły wykonywać zadań bojowych. A bez odpowiednio zbudowanych dróg i mostów nawet najnowocześniejsze czołgi czy transportery nie dotrą we wskazany rejon na czas. Sprzęt, uzbrojenie i infrastruktura to naczynia połączone, które przynoszą efekt w postaci wydolnego systemu bezpieczeństwa państwa tylko wtedy gdy działają w harmonii.
Właśnie dlatego atakowanie wojska za to, że chce inwestować w infrastrukturę drogową kraju, uważam za populizm. Polska armia nie będzie bowiem budować dróg (zastępując gminy czy państwo jako inwestor), lecz jedynie współfinansować powstawanie (lub przebudowę) tych ulic i mostów, które uzna za strategiczne z punktu widzenia obronności (np. będących drogami dojazdowymi do koszar czy poligonów lub trasami transportu w potencjalnie zagrożone rejony). Naprawdę lepiej jest dołożyć się (dotacją) do tego, żeby dana droga czy most spełniały wymogi techniczne wojska, niż później, w krytycznym momencie, szukać tras, po których mogą poruszać się czołgi ważące po 75 ton. Jeśli teraz o to nie zadbamy, możemy uniemożliwić przeprowadzenie – za jakiś czas – szybkiej i skutecznej operacji obronnej.
komentarze